4.

5.7K 151 3
                                    

Lucy:

Cała noc.

Cała długa noc poświęcona mojemu prześladowcy.

Christian Black - milioner z wysoko postawionymi rodzicami, lecz na swój biznes również zarobił sam. Ogromna i bardzo popularna perfumeria. Wczorajszy wywiad zawdzięcza nowej serii pachnideł, które ponoć rozeszły się jak świeże bułeczki.

Nic więcej.

Mężczyzna kojarzony z dzianymi rodzicami i własną perfumerią. Przeszukałam cały internet na jego temat i nie znalazłam nic, co mogłoby sprowadzić na niego zarzuty grożącego mi psychola.

Trudno.

Pomimo tego byłam prawie pewna, że to właśnie on mnie prześladuje.

Logo perfumerii to nie przypadek.

Czułam to.

Gdy ostatnim razem patrzyłam na zegarek była 6.00. Teraz jest 7.00, więc to chyba czas na małą drzemkę. Muszę odpocząć od myśli krążących wokół mojego oprawcy.

Przebudziłam się o 9.00.

No cóż.

Chociaż coś.

Nie miałam w planach wycieczki na komisariat. Poradnia radzi sobie świetnie, dlatego nie muszę tam na razie zaglądać. Wzięłam szybki prysznic, po którym ubrałam swój stary strój sportowy, spięłam moje blond włosy w wysokiego kucyka, a następnie wyszłam pobiegać. Nie robiłam tego często, tylko wtedy kiedy coś porządnie zaprzątało mi głowę. Bieganie pozwala oderwać się na chwilę od rzeczywistości. Skupiasz się na biegu, na tempie. Na tym żeby nie wpaść na kogoś lub żeby to ktoś nie wpadł na Ciebie. Pokierowałam się do parku. Czułam się jak ryba w wodzie, szybując obok drzew. Niestety nie na długo. Moją wewnętrzną oazę spokoju przerwał on. Wpadł na mnie, rzucając szybko:

-Gdzie o tej porze podziewa się nasza Bella, Lucy?

Następnie pobiegł w swoją stronę zostawiając mnie w osłupieniu. Stałam tak jeszcze chwilę, podczas której coś mnie tknęło. Musiałam wiedzieć czy Madison jest bezpieczna. Zdecydowałam się napisać SMS, na wypadek gdyby jeszcze spała.

Do: Madison Adams
Hej, Maddie. Masz ochotę na kawę?

Wysłałam wiadomość z nadzieją na szybką odpowiedź.

Od: Madison Adams
Ty, tak wcześnie na nogach? Niemożliwe! Co do kawy... jestem na tak. Za 15 minut tam gdzie zawsze?

Odetchnęłam z ulgą.

Do: Madison Adams
Oczywiście, czekam.

Uśmiechnęłam się, wiedząc, że przyjaciółka jest bezpieczna.

***

Po 10 minutach dobiegłam do naszej ulubionej kawiarni, złożyłam zamówienie i zajęłam miejsce. Na Madison nie musiałam długo czekać. Po 5 minutach dziewczyna siedziała przy mnie cała i zdrowa.

Kamień z serca.

Postanowiłam zacząć rozmowę, by dowiedzieć się gdzie była.

-Opowiadaj, Maddie. Jak tam sprawa? - Próbowałam zachęcić ją do gadania, co nie było trudnym zadaniem, gdyż moja przyjaciółka nigdy nie umiała trzymać języka za zębami.

-Nic nowego. Jak na razie nie ma nowych ofiar. - Przeklęła cicho. - Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że nigdzie nie znaleźliśmy żadnych śladów. Przecież to nieprawdopodobne! Chciałam się dziś temu głębiej przyjrzeć i też nic nie znalazłam. Miałam tylko takie dziwne wrażenie, że ktoś ciągle za mną chodzi... - Oznajmiła podejrzliwie, na co moje serce chwilowo stanęło.

-Ale pewnie popadam w policyjną paranoje... - Zaśmiała się dziewczyna, przez co wymusiłam od siebie lekki uśmiech, który pewnie wyglądał bardziej jak grymas.

-Lucy, słońce. Wszystko w porządku? - Zapytała z troską brunetka.

-W jak najlepszym! Po prostu się nie wyspałam. Małe problemy z kartami pacjentów. - Wymyśliłam na poczekaniu.

-Nie nadwyrężaj się. Masz też życie poza poradnią. - powiedziała z wyrzutem, rzucając mi to swoje słynne matczyne spojrzenie.

-Wiem, kochana. Wiem. - uśmiechnęłam się, a następnie upiłam łyk kawy.

Spędziłam razem z Madison w kawiarni jeszcze pół godziny, po której dziewczyna musiała zbierać się na komisariat. Ja, natomiast pokierowałam się do domu.

Po powrocie do mojego miejsca zamieszkania, wzięłam orzeźwiający prysznic, po którym przebrałam się w świeże ciuchy. Zdecydowałam, że nie będę przejmować się dziś nieciekawymi okolicznościami, które pojawiły się ostatnio w moim życiu.

Dzisiejszy dzień jest tylko mój.

Po dwu godzinnym oglądaniu filmów stwierdziłam, iż wybiła godzina na obiad. Zdecydowałam się zrobić naleśniki, gdyż nie miałam ochoty zbyt długo siedzieć w kuchni. Otworzyłam lodówkę i oczywiście coś musiało ustać mi na przeszkodzie w zrobieniu upragnionego posiłku.

Zabrakło jajek.

Na szczęście blisko mojego mieszkania znajduję się mały sklep, do którego miałam zamiar się pokierować. Ubrałam buty, nałożyłam na siebie bluzę, po czym wyszłam z domu, uprzednio go zamykając.

Byłam w sklepie już dobre dziesięć minut, nie mogąc zdecydować się na jakie dodatki do naleśników mam ochotę.

Jak zawsze.

Przyszłam po jajka, a w koszyku znajdowało się już pięć innych rzeczy.

Rozmyślenia przerwał mi dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od: Nieznany
Zaufaj mi.

Nie zdążyłam dobrze przemyśleć sensu wiadomości, a telefon już zaczął dzwonić. Tym razem dobijał się do mnie inny numer. Koniec końców, postanowiłam odebrać.

-Halo?

-Pani Lucy Hellman? - zapytał nieznany mi, męski głos.

-Tak, to ja. O co chodzi? - spytałam podejrzliwie.

-Jest Pani na liście osób, do których mamy dzwonić w razie wypadków. Jestem lekarzem prowadzącym leczenie Pani Madison Adams. Dzwonię, by poinformować, iż jak miewam, Pani przyjaciółka miała wypadek samochodowy. - po tym nie słyszałam już nic.

MYSTERYWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu