25.

4K 94 2
                                    

Perspektywa trzecioosobowa:

Zmęczona i znudzona Lucy była zmuszona do siedzenia na metalowym krześle, które z każdą mijającą sekundą robiło się coraz bardziej niewygodne.

Wierciła się niemiłosiernie, nie mogąc wstać. Gdy stary Russo wszedł przez białe drzwi wraz z córką i kolejną dwójką ochroniarzy została przywiązana do mebla, by nie zwiać.

Poniekąd ta cała sytuacja ją bawiła.

Łącznie czterech ochroniarzy i doświadczony gangster przebywali z nią w jednym pomieszczeniu. Oczywistym było to, że nie dałaby sobie z nimi wszystkimi rady. Mimo to musieli ją związać.

Na tę myśl dziewczyna ponownie cicho parsknęła.

Przecież nie jest głupia. Nie rzucałaby się, nie próbowałaby uciekać. Bo po co? Skoro tak, czy siak ktoś, by ją schwytał.

Aż tak się jej obawiali?

A może obawiali się jego?

Wszyscy w tym budynku byli świadom, iż nijaka Lucy Hellman w tak krótkim czasie okręciła sobie bezlitosnego Christiana Black'a wokół palca.

No może prócz jej samej.

Nagle znów całe pomieszczenie przepełnił huk uderzenia.

Lorenzo Russo, gdyż właśnie takie imię nosił najgroźniejszy z jej oprawców, ponownie walnął w ścianę z niemałą siłą.

Stał tyłem do brunetki, więc nie mogła dostrzec wyrazu jego twarzy. Była zaciekawiona tym, co mogłaby ujrzeć w jego oczach. Sama postura, wręcz krzyczała o jego zirytowaniu i delikatnym zmęczeniu.

Ale to nie dość satysfakcjonowało Lucy.

Musiała zobaczyć jego oczy.

W końcu wtedy mogłaby czytać z niego jak z otwartej księgi.

Dokładnie tak, jak z każdego.

Jej wewnętrzne prośby w końcu zostały wysłuchane, gdyż staruszek po chwili odwrócił się, wlepiając w nią swoje przenikliwe spojrzenie.

Patrzył wszędzie.

Na jej włosy, nogi, palce, a nawet uszy.

Byle nie w oczy.

W końcu odezwał się, patrząc prosto w nie.

-Poddaj się.

Z jego spojrzenia dało się wyczytać głównie wściekłość i irytację, lecz zaraz...

Było coś jeszcze.

Niemal błagalny błysk, który pojawił się tam na sekundę.

Hellman była z lekka zaskoczona.

O cóż mógłby ją błagać?

Mówiła już wiele razy, że nie przeprosi.

Była bita, szarpana, kopana, a mimo to zdania nie zmieniała.

Czyżby nawet Russo miał jej już dość?

Niestety, musiał się z nią jeszcze pomęczyć, ponieważ ona nigdzie się na razie nie wybierała, bowiem czekała na swojego wybawcę, który miał odnaleźć ją bez żadnych wskazówek.

-Nigdy. - Rzuciła po chwili.

Lorenzo ponownie przeklął pod nosem, pozostawiając kolejny ślad na jej policzku.

Jego uderzenia były coraz słabsze.

Jakby od niechcenia.

Jednak nie tylko on uderzał.

MYSTERYWhere stories live. Discover now