30.

3.9K 96 5
                                    

Lucy:

Pocałunki stawały się coraz mniej delikatne. Nawet nie wiem, w którym momencie moja koszulka znalazła się na podłodze wraz z rozerwaną koszulą Christiana. Jego usta zjeżdżały coraz niżej. Z mojej szczęki, na szyję, z której powolnie, ale zarazem łapczywie przekierowywały się na dekolt.

Jak do tego doszło?

Miałam z nim najzwyczajniej w świecie porozmawiać.

Cała ta sprzeczka była bezsensowna.

Dlaczego zrobiłam mu wyrzuty akurat o to?

O co tak naprawdę byłam zła?

Sapnęłam cicho, gdy po raz kolejny podgryzł moją skórę, pozostawiając po sobie czerwony ślad.

Ten niemal niesłyszalny dźwięk podziałał na niego niczym kubeł zimnej wody. Odsunął się ode mnie, głośno oddychając.

-Powinnaś... - Przerwał, odchrząkując. - Powinnaś wyjść.

Aha.

-Nie. - Odpowiedziałam dźwięcznie, prostując przy tym plecy.

Spojrzałam mu w oczy, by ujrzeć jakąkolwiek wskazówkę.

Nie rozumiem.

Nic nie rozumiem.

Przecież chce rozumieć.

Dlaczego nie mogę?

-Zachowujesz się dziwnie. - Zaczęłam. - Znaczy, zachowujesz się normalnie, jak na Ciebie, ale coś jest nie tak. Jeśli czujesz się nieswojo z tym, że ze sobą spaliśmy, dlaczego nie powiesz mi tego wprost? Jesteśmy dorośli, Christian. Chyba mam prawo wiedzieć z jakiego powodu unikasz mnie, jak poparzony.

-Nic nie rozumiesz. - Burknął, schylając się po rozerwany materiał.

Gdy zobaczył uszkodzenia, na jego twarzy pojawił się widoczny grymas.

-Moja najlepsza koszula... - Mruknął, jakby do siebie, na co delikatnie się uśmiechnęłam.

Znam tego mężczyznę już jakiś czas i chyba nigdy nie widziałam go tak zakłopotanego.

-Więc pozwól mi zrozumieć. - Powiedziałam, wracając do tematu.

-Nie. - Odpowiedział niemal od razu. Widząc moje zdziwienie dodał - Takie, jak Ty nigdy nie pojmują.

Moje brwi momentalnie powędrowały do góry.

Że co?

-Słucham? - Spytałam z wyraźną pretensją. - Takie, jak ja, to znaczy?

-Takie... takie... - Zacinał się, jakby szukał odpowiedniego słowa. - Takie poukładane. - Dodał w końcu.

No teraz to ja już naprawdę nic nie rozumiem.

-Robisz się pretensjonalny, Black! - Warknęłam. - Nie pomyślałeś może, że niczego nie pojmuję, bo właśnie tyle mi mówisz? - Podeszłam bliżej.

Odsunął się i w końcu podniósł głowę, patrząc mi prosto w oczy.

I wtedy wszystko uderzyło we mnie jeszcze mocniej.

W tych piekielnych, czarnych tęczówkach panował chaos, po prostu chaos. Bałagan, którego nikt nie zdołał uporządkować, nawet on sam. Może po prostu nie chciał? Walczył sam ze sobą, podejmując chaotyczne decyzję, których nikt normalny, by nie podjął. Zabijał ludzi, przez których przekazywał dziwne wskazówki. Uratował mnie sam. Bez nikogo. Po prostu przyjechał, powybijał tamtych ludzi i zabrał mnie do domu, pomijając małą pomoc Dereka, który był na tyle mądry, by pojechać za nim. Gdyby nie on, najprawdopodobniej oboje wąchalibyśmy kwiatki od spodu.

MYSTERYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz