8.

5.2K 112 5
                                    

Lucy:

Droga powrotna z Christianem nie była taka straszna. Byłam wtedy kompletnie załamana i roztrzęsiona, ale stwierdziłam, że muszę żyć dalej. Może i ten psychol ma mnie na papierze, lecz nie znaczy to, że bezbronnie mu się oddam. Po moim trupie.

Najbardziej obawiałam się tego, że mimo moich starań Christian będzie chciał sobie mnie podporządkować. A przede wszystkim tego, iż Black może zrobić mi coś, czego broń, Boże bym nie chciała. Nigdy w życiu nie chciałabym być wykorzystana, zresztą tak, jak każdy. Wielokrotnie moi pacjenci byli po właśnie takich przejściach i widziałam jak
ciężko było im powrócić do zwyczajnego życia. Chociaż zdawali sobie sprawę z tego, że ono nigdy nie będzie już takie same. Zawsze będzie to piekielne uczucie strachu.

Czy ktoś za mną idzie?

Czemu on się tak na mnie patrzy?

Chce mi coś zrobić?

To pytania, które zadają sobie kilka, o ile nie kilkanaście razy dziennie osoby wykorzystane seksualnie. Już nigdy nie spojrzą na nic tak samo. I tego właśnie się bałam. Bałam się pierdolonego strachu, który towarzyszyłby mi codziennie. Piekła, które mógł spowodować sam Diabeł, gdyby tylko tego zechciał.

Christian Black we własnej osobie.

Gdy dotarliśmy brunet tylko zatrzymał się przy dzielnicy mojego mieszkania, wyszedł z auta, podał mi kluczyki oraz bez słowa ruszył w swoją stronę. Ja natomiast szybko pokierowałam się do mojej oazy spokoju, w której w końcu mogłam poczuć się bezpieczna. Chciałam zmyć z siebie dzisiejsze emocje i po prostu odpłynąć. Wzięłam orzeźwiający prysznic i pokierowałam się do sypialni, w której znajduję się balkon, przedtem wyjmując z szafki nocnej paczkę papierosów. Wiem, że to zły nawyk, ale nie wracam do niego często. Palę tylko wtedy, kiedy chcę dać upust emocjom. Wypuszczając pierwszy dym z ust poczułam lekką ulgę.

Definitywnie tego potrzebowałam.

Po 10 minutach wyrzuciłam niedopałek, po czym rzuciłam się na łóżko przykrywając się kołdrą po sam nos. Następnie odpłynęłam w krainę Morfeusza...

***


Minął tydzień.

Pieprzony tydzień, w którym do mojego życia wróciła nostalgia.

Christian nie dawał żadnych oznak życia i skłamałabym mówiąc, że wcale się z tego nie cieszyłam. Madison odwiedzałam codziennie od cholernego pobytu u moich rodziców. Wciąż gryzły mnie wyrzuty sumienia. Wiedziałam, że mogłam temu wszystkiemu zapobiec. Mogłam przestać szukać Black'a, a Maddie poradzić wycofanie się ze śledztwa. Niestety chęć rozwiązania zagadki była zbyt kusząca. Moje pragnienie wygrało i przeklinałam je za to od tego piekielnego wypadku. Moja przyjaciółka wystarczająco wycierpiała w życiu. Nie ma nikogo. Nikogo prócz mnie. Jej rodzice zginęli. Nigdy nie dowiedziałam się jak. Dziewczyna nigdy nie była skłonna do opowiedzenia mi co się stało, a ja nie chciałam nalegać. Czas mijał, a my po prostu żyłyśmy dalej.

Lekarze przy ostatniej wizycie powiedzieli mi, że jest duża szansa na to, by Madison w najbliższym czasie się wybudziła. Ta informacja bardzo podniosła mnie na duchu i zmniejszyła moje wszelkie obawy.

Moja klinika też miała się coraz lepiej. Regularnie przyjmowałam pacjentów, czasem zamieniając się z moim zastępcą - Alanem. Mężczyzna bardzo dobrze sobie radzi i lgnie do pracy, co bardzo w nim cenie. To właśnie dzięki niemu miejsce mojej pracy jeszcze jakoś się trzymało. Przez ostatni czas to on przyjmował pacjentów, podczas gdy ja ganiałam za Christianem, a on za mną. Teraz wróciłam, dałam mu awans i wszystko jest dobrze.

Oczywiście na wszystko w odpowiednim czasie przychodzi koniec.

Moim końcem dobrego tygodnia była elegancka koperta, leżąca na biurku w moim gabinecie. Otwierając ją liczyłam na wiadomość, którą oczywiście tam zastałam.

„O 21.30 wyjdź przed blok. Nie spóźnij się, Bella"

Bella.

Nie lubiłam, gdy mnie tak nazywał. Najpierw ten przydomek dostała Madison, ale po jej wypadku, przypadł on mnie.

Pieprzony Włoch.

Wszystko było dobrze. Wszystko układało się coraz lepiej, z czym w parze idzie koniec sielanki. Koniec raju. Teraz czekało mnie tylko skazanie na samego Szatana, który kusił moje pragnienie zakazując mu szukać jakichkolwiek informacji o nim samym. Ono, natomiast sięgnęło po zakazany owoc, jakim były informacje, za co zapłaciła biedna Madison. Natomiast ja, jak i moje pragnienie zmagałyśmy się z codziennym życiem, któremu towarzyszyły ogromne wyrzuty sumienia oraz towarzystwo Szatana we własnej osobie.

Wszystko tak, czy inaczej kończyło się na nim.

Wszystko kończyło się na Christianie Black'u.

MYSTERYWhere stories live. Discover now