Rozdział 5

155 9 0
                                    

„...i cóż posiadałem? kwiat z niebieskich pól -

cichy, bezkresny – niepojęty ból."

Tadeusz Miciński <3


*

- Jest! – zawołałem dumnie, wznosząc w górę zdjęcie grubawego bruneta. – Wiedziałem, że gdzieś cię widziałem!

Chłopak popatrzył na mnie rozkojarzonymi oczami z powierzchni zdjęcia. Wyglądał zupełnie tak samo, jak na żywo.

Był wieczór, większość moich ludzi rozeszła się do domów, Ban spał na kanapie pod oknem i pochrapywał. Mi też oczy się kleiły, ale byłem z siebie dumny. Nareszcie znalazłem tego chłopaka, który wydał mi się znajomy! Widziałem go na zdjęciu dołączonym do listu od jego rodziców. Listu, który zawiadamiał nas o jego zniknięciu i prosił o pomoc w odnalezieniu dzieciaka!

Zerwałem się zza biurka i podszedłem do Bana. Chłopak spał w najlepsze, aż zrobiło mi się go żal. Chyba powinienem dać mu wolne albo coś? Widać, że młody ciężko pracuje. Może powinien dostać jakiś awans? Postanowiłem pomyśleć o tym w przyszłości.

- Halo, kolego, pobudka! – zawołałem.

- Co...? – zapytał rozkojarzony.

- Wstawaj i idź do domu się wyspać.

- Ach! – Zerwał się natychmiast. – Lordzie Hokage, najmocniej przepraszam...!

- Spokojnie, nic się nie stało. Idź do domu, do zobaczenia jutro.

Chłopak wyszedł posłusznie, a ja sprzątnąłem na biurku i również wyszedłem. Nie ruszyłem jednak w stronę mojego domu, tylko do dzielnicy Uchiha, by spotkać się z Sharoną. Musiałem pokazać jej to zdjęcie.

Dom Uchihów wydał mi się pusty. Zwykle wieczorem drzwi mieli otwarte, Sharona kłóciła się z Shanem, Sasuke trenował w ogródku albo coś, a Sakura krzątała się po domu, narzekając na bałagan.

Zbliżyłem się do drzwi i zapukałem. Cisza.

- Nie ma ich? – zdziwiłem się i zakradłem pod jedno z okien. Zajrzałem do środka domu przez szparę między firankami, ale natychmiast się cofnąłem.

To, co zobaczyłem, było z całą pewnością kobiecym, dość kuszącym i nagim udkiem. Sakura. A to drugie coś, co pełzło powoli w poszukiwaniu pośladków, którymi kończyło się to udko, to z całą pewnością była dłoń Sasuke. Tylko co te elementy ich ciał robiły na wysokości okna?

Nim zdążyłem się nad tym zastanowić, nawet nim zdążyłem stamtąd odejść, usłyszałem donośny trzask łamanego drewna, dochodzący z wnętrza domu, a po nim głuche łupnięcie dwóch ciał i śmiechy. Miałem ochotę zobaczyć, co zniszczyli, albo co się pod nimi zarwało, ale uznałem, że takie zachowanie nie przystoi Hokage i polazłem sobie stamtąd. Skoro nie ma ich dzieci w domu, to niech się bawią.

Wróciłem do siebie, twierdząc, ze nie ma sensu szukać Sharony. Jutro sama do mnie przyjdzie.

Rodzinkę zastałem w kuchni. Nie zdziwiło mnie to jakoś specjalnie. Zdziwiła mnie natomiast obecność pewnego osobnika, siedzącego przy moim stole.

- Co Uchiha tu robi? – zapytałem, patrząc na Shana. Mei wywróciła oczami.

- Zaprosiłam go na kolację.

- Ach tak? No dobrze, ale jeżeli w tym domu coś zginie, zostanie zniszczone, zostanie przemalowane na inny kolor lub w jakiś inny sposób zmieni swoją postać...

- Rozumiemy, tato – powiedziała dobitnie Mei. Mintao zachichotał. Usiadłem obok syna i przyjąłem wdzięcznie talerz domowego ramen od Hinaty.

Hiroetsu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz