Rozdział 19

111 10 1
                                    


"Jedyna różnica pomiędzy mną a wariatem to fakt, że nie jestem wariatem."

Salvador Dali

*

- Smacznego! – zawołałem i wszyscy zabraliśmy się za jedzenie.

Ponieważ Hinata (z mojej winy) przypaliła gotowany prze siebie obiad, dziś jedliśmy wszyscy ramen, kupiony na wynos w Ichiraku i muszę przyznać, że nikt się z tego powodu nie skarżył. Właściwie, to można śmiało powiedzieć, że wszyscy się ucieszyli. Mei i Mintao zabawiali nas historyjkami ze swoich misji, a ja, słuchając ich, nie miałem pojęcia, czy mam się śmiać tak jak Hinata, czy lepiej może zacząć się wstydzić, że wychowałem dwójkę małych potworków. Biedny Neji, czego jak czego, ale drużyny to chyba nikt w wiosce mu nie zazdrościł.

- ... no i wtedy... - mówiła moja córka, podczas gdy Mintao ocierał łzy z oczu. - ...ogniem zajął się i namiot sensei Nejiego! Shan zaczął wrzeszczeć, że przeprasza, że to niechcący, podczas gdy sensei Neji rzucił się, by ugasić ogień!

-Ale nie było czym, bo wcześniej sam wlazł na to nieszczęsne wiadro i je połamał! A gdy już się wszystko spaliło, zaczęło padać – wtrącił się Mintao.

- I jak to się skończyło? – zapytała Hinata, cała czerwona na twarzy ze śmiechu.

- Tak, że zostaliśmy zupełnie bez sprzętu i tak jak staliśmy, musieliśmy sobie radzić - wyjaśniła Mei. – Ale mówię wam, żebyście widzieli minę sensei Nejiego, kiedy lunął ten deszcz. Myślałam, że się rozpłacze!

- Biedny... - powiedziałem. – On to się z wami ma.

- No nie przesadzaj, tato... - wtrącił się Mintao. – Jak przychodzi co do czego, to jesteśmy poważni i odpowiedzialni.

- Ale zanim te „co do czego" przyjdzie, to niszczycie wszystko na swojej drodze – zauważyłem zgryźliwie.

- Już nam nie wypominaj psot, sensei Sakura opowiedziała nam, jaki byłeś w młodości – zaśmiała się moja córka. Zazgrzytałem zębami. Chyba będzie trzeba porozmawiać z Sakurą na osobności.

Pochyliłem się nad swoją miską, nie miałem zamiaru podjąć dyskusji. Skończyliśmy jeść i Hinata poszła do Junichiego, nakarmić naszego synka, dzieciaki wyszły na dwór trenować za domem, a ja, nieszczęsny, musiałem pozmywać. Pawie półtora godziny skrobałem przypalony garnek, zastanawiając się, kiedy dostanę płetw między palcami dłoni. Od wody pomarszczył mi się cały naskórek. Gdy już w końcu skończyłem, polazłem do sypialni.

Hinata drzemała na łóżku, a Junichi obok niej, przytulony do mamy. Zostawiłem ich samych i wyszedłem na dwór, za dom. Tam zastałem moje starsze dzieci w zupełnie skrajnych położeniach.

Na brzegu niewielkiego pola treningowego, które mieliśmy za domem, moja córka, wyciągnięta na leżaku, opalała sobie plecy. Na małym, drewnianym stoliczku obok niej stał dzbanek soku i dwie szklanki, ale tylko w jednej znajdowało się picie. Natomiast mój syn trenował, i to wcale nie byle jak!

Mieliśmy tam, pod płotem po przeciwnej stronie pola treningowego, zamontowaną całkiem ciekawą konstrukcję. Pamiętałem doskonale, jaki ubaw mieli Mei i Shan, montując ją wraz z Mintao. Nie była ona zbyt skomplikowana, ot, jedna, gruba na około dwadzieścia centymetrów, szeroka na czterdzieści i wysoka na trochę ponad dwa metry sosnowa deska, wkopana w ziemię. Po obu jej stronach umieszczone były dwa słupki, równie wysokie, ale już okrągłe i marnie ociosane (dzieło Shana, tak więc nie ma co się dziwić), o średnicy nie większej niż dwadzieścia centymetrów. Szczyty tych słupków łączyła poprzeczna, bambusowa tyczka. Na tej tyczce, do góry nogami, przylegając plecami do sosnowej deski, wisiał mój syn. Jego kostki zaklinowane były miedzy rzeczoną tyczką a deską. Mintao miał na sobie tylko spodnie, a w dłoniach trzymał dwie czarki do sake. Pod nim stało wielkie wiadro, wypełnione wodą. Mój syn, będąc do góry nogami, nabierał w te czarki wody z wiadra pod nim, podciągał się, dotykał głową kolan, wlewając jednocześnie wodę z czarek do dwóch wiader zawieszonych na zardzewiałych gwoździach, wbitych w deskę na wysokości jego stóp i opuszczał się, by nabrać wody. I tak w kółko, podciągał się, dotykał głową kolan wlewając wodę do wiader zawieszonych przy jego kostkach, opuszczał, nabierał wody, podciągał i ją wylewał do wiadra... *.

Hiroetsu | NarutoWhere stories live. Discover now