Rozdział 28

113 8 0
                                    

„Kochać to znaczy cierpieć. Aby uniknąć cierpienia nie wolno kochać. Ale wtedy cierpimy z braku miłości. A więc kochać to znaczy cierpieć, nie kochać to też znaczy cierpieć. Czyli cierpieć to znaczy cierpieć. Być szczęśliwym to znaczy kochać. A zatem być szczęśliwym to znaczy cierpieć. Ale cierpienie unieszczęśliwia. Czyli żeby być szczęśliwym trzeba albo kochać, albo kochać cierpienie, albo cierpieć z nadmiaru szczęścia. Mam nadzieję, że to zapisujecie."

Woody Allen

*

Szliśmy cichą, pogrążoną w ciemnościach uliczką, pozwalając, by nasze głowy odpoczywały. Byliśmy tylko my dwaj, co nam odpowiadało. Gaara nigdy nie był zbyt rozmowny, dlatego teraz mogłem rozkoszować się ciszą. A on też nie musiał martwic się, że nagle zacznę wrzeszczeć, w końcu nie byłem już dzieciakiem.

Zmierzaliśmy w stronę mojego domu. Ja, jako Lord Hokage, musiałem jeszcze oficjalnie pożegnać wszystkich przybyłych gości, a Gaara był tak uprzejmy, że mi towarzyszył aż do samego końca. Dlatego właśnie my dwaj jako ostatni opuściliśmy salę bankietową.

W moim domu mieli czekać na nas nasi bliscy. Sasuke, wychodząc z przyjęcia, mruknął coś do mnie o butelkach z sake, które leżą w piwniczce w jego domu i które z chęcią by ją opuściły, tak więc już zacierałem ręce, marząc o popijawie. Miałem też ochotę spędzić ten wieczór z gorących źródłach, ale w sumie impreza w domu też byłaby w porządku.

Idący obok mnie Gaara trzymał w dłoniach sporą paczuszkę, owiniętą w szary papier do pakowania i przewiązaną pomarańczową wstążką. Wiedziałem, co tam ma, dlatego o nic nie pytałem, tylko uśmiechałem się w duchu. Stary dobry Gaara. On nigdy się nie zmieni.

- Hiroetsu nie wzbudza zaufania – rzekł nagle mój przyjaciel, nie patrząc na mnie. Przeniosłem na niego wzrok, zdumiony, że się odzywa.

- Taaa, nie wzbudza – przytaknąłem. – Tyle, że jakoś tak późno doszedłeś do tego wniosku.

Gaara uśmiechnął się pod nosem.

- Wybacz – rzekł. – Po prostu wydawało mi się, że jesteś zazdrosny. Facet w końcu założył w tej Krainie drugą Ukrytą Wioskę.

- Zazdrosny! – prychnąłem. – Czy ja kiedykolwiek byłem o coś zazdrosny?!

- Uhum – przytaknął Gaara, kiwając głową, a ja naburmuszyłem się. Gaara po raz kolejny się uśmiechnął.

Doszliśmy do mojego domu. We wszystkich oknach paliły się światła, słychać było gwar rozmów, wydobywający się z jego wnętrza. Ruszyliśmy w stronę drzwi i już po chwili znaleźliśmy się w środku.

W kuchni panował tłok i chaos. Hinata i Sakura uwijały się przy kuchence, szykując jedzenie. Sasuke wyjmował z lodówki butelki sake i układał je w koszu piknikowym, rozmawiając z moim synem na temat swoich ognistych technik. Mintao syn zasypywał go masą skomplikowanych pytań, a Sasuke, wyraźnie zadowolony z jego zainteresowania, tłumaczył mu równie zawiłym językiem, jak się wykonuje te jutsu, ile trzeba do nich chakry i tym podobne. Ci dwaj zawsze potrafili znaleźć wspólny język. Obok nich przy stole siedzieli Mei i Kaju, przysłuchując się tej rozmowie i krojąc warzywa na sałatkę. Przy oknie stały Sharona i Temari, zabawiając gaworzącego Junichiego, który, gdy tylko przekroczyłem próg, zaczął głośno płakać, a one zaczęły go uspokajać. Pod ścianą siedział naburmuszony, związany Shan, dość opryskliwie odpowiadający na zaczepki rozbawionego Kankurou. Shikamaru i jego córka Kiara siedzieli na parapecie i chyba drzemali, oparci o siebie.

- Zjemy na dworze – poinformowała mnie Hinata, gdy zbliżyłem się do kuchenki i zajrzałem do garnka, by zobaczyć, co pichci. – Tu się nie zmieścimy, a noc jest ciepła.

Hiroetsu | Narutoजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें