Rozdział 30

94 7 0
                                    

„Jesteśmy na tej łące, gdzie stało się ciałem.

A ona milczy jak kupiony świadek.

W słońcu. Zielona. Tam opodal las

do żucia drewna, do picia spod kory -

porcja widoku codzienna,

póki się nie oślepnie. W górze ptak,

który po ustach przesuwał się cieniem

pożywnych skrzydeł. Otwierały się szczęki

uderzył ząb o ząb.

Nocą na niebie błyskał sierp

i żął na śnione chleby.

Nadlatywały ręce z poczerniałych ikon,

z pustymi kielichami w palcach.

Na rożnie kolczastego drutu

Chwiał się człowiek."

W. Szymborska.

*

- Spóźnił się pan! – wydarł się Shan Uchiha, siedzący na drewnianej belce od ogrodzenia, oddzielającego pole ćwiczeń od lasu. Znajdowaliśmy się daleko poza wioską, jako że treningi rodziny Uchiha były dość destrukcyjne. Obok Shana siedział Toei, z wielkim limem pod lewym okiem i błogim uśmiechem na twarzy. Shan nie wyglądał lepiej od niego. Brodę miał ubrudzoną krwią, na policzku paskudne zadrapanie, a w jego czerwonych oczach widać było rzadko spotykaną u niego pustkę.

- Walczą? Jak długo? – zapytałem szeptem, stając między nimi. Oparłem się o belkę, patrząc na walczących na miecze Sasuke i Sharonę. Shan nachylił się w moją stronę.

- Będzie z piętnaście minut – wyszeptał. – Sharona się zawzięła, bo ojciec ją skaleczył już na samym początku walki.

- Nie zdjęła opaski z oczu – zauważyłem, patrząc na ojca i córkę.

Sharona miała włosy związane w koński ogon, na twarzy zacięty wyraz. Oczy zasłoniła opaską, swoją katanę ściskała obiema dłońmi. Sasuke patrzył na nią jednym czerwonym, drugim fioletowym okiem. Za każdym razem, kiedy trenował z Sharoną, duma ze starszej córki niemal go rozsadzała. Tak samo i teraz, tylko cudem nie unosił się do góry jak nadmuchany balonik.

Sasuke ciął z góry, a Sharona sparowała to cięcie. Przypomniało mi się, kiedy ostatnio z nią walczyłem. Zdumiewała swoimi umiejętnościami, a od tamtej pory widać znacznie się poprawiła. Zawsze była niesamowicie uzdolniona, w końcu sharingana po raz pierwszy aktywowała w wieku trzech lat, a gdy miała tyle lat co teraz Shan, była już jouninką i trenowała z Sasuke, jak zapanować nad Amaterasu. Nic dziwnego, że jej ojciec walczył z nią jak równy z równym. Taki geniusz jak Sharona rodzi się rzadko. Sharona była prawdziwą córką swojego ojca.

Dziewczyna obróciła się, odbijając klingę Sasuke i wykonała kilka szybkich gestów. Nie usłyszeliśmy jej głosu, ale w Sasuke wystrzeliło nagle kilka ognistych kul. Mój przyjaciel uskoczył, a w jednym jego oku błysnął złowrogo sharingan, by po chwili spłynąć szkarłatem po jego prawym policzku.

Sharonę otoczył czarny płomień. Dziewczyna zamarła w bezruchu, po czym podniosła rękę i dotknęła zranionego ramienia, brocząc białe palce czerwoną krwią.

- Kuchiyose no Jutsu!

Pojawił się brązowy jastrząb, który natychmiast uniósł się w powietrze. Sharona złapała się jego łapy, a gdy i jej stopy oderwały się od ziemi, ptaszysko śmignęło w stronę obserwującego go Sasuke. Sharona zeskoczyła na dół, lądując za plecami ojca, po czym zaraz zaatakowała. Ocena odległości była u niej świetna, a przecież nic nie widziała. Sasuke sparował cięcie i odskoczył.

Hiroetsu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz