Rozdział 18

115 10 0
                                    


Erotyk

„Twoje oczy

dwie filiżanki czarnej, gorącej, wschodniej kawy.

W ich aromacie

błąkają się moje wargi."

Maria Kursi, przeł. S.Skrowski

*

Kichnąłem. Sharona spojrzała na mnie i zaśmiała się, patrząc na mnie ciepło.

- Oho, ktoś pana wspomniał! – zawołała. Pokręciłem głową.

- Oby, bo jak nie, to się może okazać, że jutro wstanę z zasmarkanym nosem - powiedziałem. Sharona i jej ludzie zaśmiali się. W tym momencie do mojego gabinetu wpadła Mei, oczywiście nie zapukała, a za nią jej drużyna oraz Kaju ze swoimi ludźmi. Zdenerwowałem się.

- A zapukać to nie łaska?! – wydarłem się na córkę. Spojrzała na mnie krzywo, unosząc jedną brew. Splotła ręce na piersi.

- I tak siedzą tu tylko ci z ANBU – wskazała oddział Sharony, siedzący pod oknem na kanapie i grzebiący w kartonach z papierami. Trzej chłopcy z ANBU pomachali jej wesoło, a ona im odmachała.

- Dobra, dobra... - Podniosłem ręce w obronnym geście. – Co robią ci z Wioski Słońca?

- Kompletnie nic – powiedziała moja córka, zanim ktokolwiek inny zdołał się odezwać. – Oni są tak nudni, jak flaki z olejem! Spodziewałam się czegoś, no nie wiem, ale skoro kazałeś ich śledzić, to spodziewałam się tajnych spisków, jakichś burd, walk, a tymczasem oni se zwiedzają naszą wioskę, żrą co niemiara i gadają o totalnych bzdurach!

Pokiwałem głową. Tego się spodziewałem po Hiroetsu, choć jakaś cząstka mnie liczyła, że dzieciaki dowiedzą się czegoś pożytecznego. Oddział ANBU, siedzący na kanapie, wyszczerzył do mnie zęby w geście pocieszenia. Kichnąłem ponownie. Cholera, czyżby brało mnie jakieś choróbsko?

- Ktoś o panu intensywnie rozmyśla! – zawołała Sharona, a dzieciaki zachichotały.

- To pewnie żona... - wyszczerzył zęby Shan.

- Pan wybaczy, Hokage-sama, ale myślę, że zachowanie tych z Wioski Słońca jest tylko pozornie takie grzeczne. Chcą uśpić pańską czujność – powiedział Kaju. Mój syn, który stał od niego tak daleko, jak to tylko było możliwe w tym dość niewielkim pomieszczeniu, pokiwał głową z aprobatą. Shan położył mi na biurku napisany przez nich szczegółowy raport, o który prosiłem. Kątem oka zarejestrowałem, że zwinął mi przy okazji z biurka paczkę spinaczy do papieru.

- Tak, wiem. Ale chyba nie ma sensu zabierać wam czasu, skoro śledzenie ich i tak nam nic nie da. Odwołuję misję, ale miejcie ich na oku... tak na wszelki wypadek, i tak przecież pomagacie przy egzaminie. Shan, oddaj to, coś zwinął.

Pokiwali głowami. Shan skrzywił się i odłożył na miejsce spinacze, które miał zamiar zarąbać. Nie chciałem nawet myśleć, do czego mogłyby mu się przydać. Znając tego chłopaka, dostałby potem dożywotni zakaz choćby patrzenia na spinacze. Przetarłem oczy i machnięciem reki odprawiłem ich. Gdy wychodzili, w drzwiach minęli się z Shikamaru, który dźwigał kolejny karton. Rzucił go przed oddziałem ANBU.

- Proszę. Tu też może być wzmianka o Yoshio – Przyjaciel ziewnął szeroko i przeciągnął się. Nie miałem pojęcia, jakim cudem on w ogóle wychodził z domu i dochodził do pracy nie zasypiając po drodze ze trzy razy. – Idę do domu.

- Chwila! Miałem ci opowiedzieć o Mayi!

- Już wiem wszystko, co powinienem. Kiedy trenowaliście sobie w lasku, ja gadałem z Sasuke. Na razie.

Hiroetsu | NarutoWhere stories live. Discover now