Rozdział 31

108 7 0
                                    


To rozdział, w którym poprawiłam chyba najwięcej jak do tej pory. Tak jak pisałam wcześniej, zależy mi na tym, żeby poprawić sceny walki do aktualnych umiejętności bohaterów. Staram się nie zmieniać całokształtu walk, tylko raczej dopasować zdolności Naruto i Sasuke do tego, co napisałam lata temu. Wydaje mi się, że całkiem nieźle mi się to udaje.


"(...)starsza kobieta pyta o drogę młodszego

który sam wciąż jej szuka (...)"

Wojciech Brzoska

*

Sasuke, idący nieco z przodu i dźwigający mały plecak z najbardziej potrzebnymi rzeczami, obejrzał się na mnie, marszcząc brwi. Westchnąłem, przewracając oczami.

- Co znowu? – zapytałem.

- Jesteś Hokage, a jesteś taki głupi, że aż cię szkoda – wyjaśnił tonem zupełnie pozbawionym wyrazu. – Ten cały Shimamura...

- To ten, co się kocha w Sharonie – wyjaśniłem, a on drgnął i zatrzymał się. Zrównałem się z nim i spojrzałem na jego twarz. – Coś się stało?

- Mam wspaniały plan. Zabiję jego, potem zabiję ciebie, a potem zabiję jej obecnego chłopaka – powiedział, a oczy mu zalśniły jakimś fanatycznym blaskiem. Każdy normalny człowiek zwiałby na ten widok, aż się dziwiłem, jakim cudem Toei zdołał przeżyć wcześniejszy trening. Sasuke miał hopla na punkcie swojej córeczki.

- A potem Shar zabije ciebie. Nie czepiaj się dziewczyny. Ma siedemnaście lat...

- Ja w jej wieku... - zaczął, a ja prychnąłem, ruszając dalej.

-... byłem durnym kretynem – dokończyłem za niego, chichocząc.

- Uzumaki, ostrzegam cię. Poza swoją wioską nie masz już takiej władzy – rzekł Sasuke, ruszając za mną. Pokręciłem głową, nadal się śmiejąc. Przez całą drogę tylko się sprzeczaliśmy, ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Przypominały mi się stare dobre czasy, kiedy byliśmy dzieciakami.

- Marzyciel i to beznadziejny – powiedziałem. – Ale chyba chciałeś zapytać o Shimamurę?

- Tak. Skąd pewność, że nie robi nas w kant?

- Ufam mu – odpowiedziałem z pełnym przekonaniem, wyciągają z kieszonki w swoim plecaku jabłko. Wgryzłem się w nie, nie zwracając uwagi na Sasuke, który zaczął mamrotać sobie coś pod nosem.

Byliśmy już wiele kilometrów za Konohą, niedaleko miejsca, które wyznaczyłem na postój. Jutro mieliśmy spotkać się z Cashem, pomocnikiem Shimamury. Nasi bliscy byli przekonani, że wybraliśmy się na spotkanie biznesowe z Lordem Feudalnym Krainy Ognia. Hinata wiedziała, w którym miejscu w domu, dawno temu, ukryłem swój testament. Nie, żebym uważał, że tak szybko będzie potrzebny. Po prostu chciałem mieć pewność, że nawet jakby co, to moi bliscy dowiedzą się, co chciałbym im przed śmiercią powiedzieć. W ogóle, to czemu zacząłem myśleć o takich rzeczach?

Wyrzuciłem ogryzek po jabłku w najbliższe krzaki, po czym otarłem usta rękawem i wyciągnąłem mapkę, by sprawdzić, jak daleko do naszego miejsca postoju.

- Już blisko, dochodzimy...

- Może ty dochodzisz, bo mnie to jakoś nie kręci – odrzekł Sasuke, ziewając, po czym wyrwał mi mapę z reki.

- Bardzo śmieszne, dowcip jak z baru „U cycatej Luśki" – warknąłem, kiedy przyglądał się mapie.

- Bywasz tam? Kto by pomyślał... - powiedział, kręcąc głową.

Hiroetsu | NarutoWhere stories live. Discover now