Rozdział 24

94 7 0
                                    

"Jakby miał tysiąc prętów świat zaklęty

i nie ma świata prócz prętów tysiąca."

Rainer Maria Rilke

*

Na drżących nogach krążyłem po małej kuchence, która kiedyś należała do mnie. Przy niewielkim stoliku siedzieli Sasuke, Shikamaru i Sharona. Pierwszy etap egzaminu na chuunina zakończył się już kilka godzin temu, zdało dwadzieścia dziewięć drużyn. W sypialni obok Sakura i mój syn badali wciąż nieprzytomną Mayę. Dziewczynce na pozór nic nie było, ale wolałem się upewnić. Wciąż słyszałem jej słowa, tak wyraźne, jakby stała teraz obok mnie.

- Niech mi pan pomoże, niech mnie pan ratuje...! – zakpiła Sharona, przedrzeźniając słowa, które im powtórzyłem. – Ciekawe jak? Ja bym się jej pozbyła...

- Sharono! – wrzasnąłem na nią. Zamilkła i odwróciła spojrzenie. Jej oczy zaszły łzami, ale w tej chwili miałem to głęboko gdzieś. Sasuke spojrzał na mnie z chęcią mordu w oczach, a ja z przyjemnością odwzajemniłem to spojrzenie. Shikamaru chrząknął, zwracając na siebie naszą uwagę.

- Sprawa Mayi to drażliwy temat – rzekł. – Z jednaj strony nieokiełznana, chora psychicznie, zwariowana potworzyca, władająca ogniem bez żadnych ograniczeń. Z drugiej strony mała, biedna sierota, która nie radzi sobie z samą sobą. Nasuwa się pytanie, która jej tożsamość w końcu weźmie górę? I co my mamy robić w takim razie?

- Na pewno nie zezwolę na zabicie jej, dlatego wszelkie tego typu pomysły radzę wam natychmiast wybić sobie z głowy! – zawołałem, kierując swoje słowa w szczególności do Sharony.

- Więc co chcesz z nią zrobić? – zapytał natychmiast Sasuke.

- Jeszcze nie wiem, ale gdy tylko się ocknie, zamierzam porozmawiać z nią o wszystkim. Zupełnie wszystkim, beż żadnego tabu i owijania w bawełnę. Koniec z ostrożnością wobec niej.

- Tak, ale jak wkroczysz na temat, który jej się nie spodoba, to nie skończysz tej rozmowy – zauważył uprzejmie Uchiha. – Ja bym ją z powrotem umieścił w bunkrze za wioską...

- Nie – przerwałem mu. – Nie pozwolę jej nigdzie zamknąć.

- Naruto, trzymanie jej w wiosce jest niebezpieczne dla mieszkańców Konohy – kontynuował Sasuke.

- Wiem, ale trzymanie jej w zamknięciu niczego nie rozwiąże, bo ona nie chce być zamykana! Czy ty byłbyś zadowolony, gdyby cię ktoś nieustannie trzymał w zamknięciu?! Pomyślcie, to dwunastoletnia dziewczynka! Czego według was może chcieć?! Chce mieć dom, rodzinę, chce być kochana, chce obdarzać miłością... ona się boi, nie macie pojęcia, jak ona się boi, że my nie będziemy jej chcieć, że się jej pozbędziemy...! Dlatego właśnie zamierzam zrobić wszystko...

- Naruto, nie mamy zamiaru jej uśmiercać, ale musisz zrozumieć, że jej nie można traktować jak zwykłą dziewczynkę, bo to potwór! – przerwał mi Uchiha.

- Ona nie jest potworem!

- O mało co nie zabiła mojej żony!

- Ale nic się nie stało!

- Prawie spaliła szpital!

- Na szczęście tylko dwa piętra!

- Czy ty się słyszysz?! „Tylko dwa piętra". To co, powinna spalić cały, najlepiej z połową Konoszan, żebyś uznał ją wreszcie za potwora, kretynie?!

- ZWAŻ SOBIE, DO KOGO MÓWISZ! – huknąłem na całą kuchnię, po raz drugi tego dnia uderzając pięścią w stół, który tym razem natychmiast się złamał. Trzy osoby obecne w kuchni spojrzały na mnie z takim zdumieniem, że mogłem się śmiało za to obrazić. – JAK ŚMIESZ MI SUGEROWAĆ, ŻE NIE DBAM O TĘ WIOSKĘ, UCHIHA?! TO MAŁO SIĘ W ŻYCIU NAHAROWAŁEM?! MIESZKAŃCY KONOHY SĄ DLA MNIE NAJWAŻNIEJSI! ALE NIE POZWOLĘ WAM KRZYWDZIĆ MAYI W ŻADEN SPOSÓB! DLATEGO SKOŃCZCIE Z POUCZANIEM MNIE, BO MNIE TO WKURWIA, OKEJ?!

Hiroetsu | NarutoWhere stories live. Discover now