Rozdział 29

93 8 0
                                    

"Książki są bramą, przez którą wychodzimy na ulicę. Dzięki nim uczysz się, mądrzejesz, podróżujesz, marzysz, wyobrażasz sobie, przeżywasz losy innych, swoje życie mnożysz razy tysiąc. Ciekawe, czy ktoś da ci więcej za tak niewiele. Pomagają też odpędzić różne złe rzeczy - samotność, upiory i tym podobne gówna. Czasem się zastanawiam, jak możecie znieść to wszystko wy, którzy nie czytacie."

Arturo Perez-Reverte

*

Stukałem palcami w blat biurka, wyglądając przez okno. Czas wlókł się niemiłosiernie, a wskazówki zegara zdawały się przesuwać dwa, a może nawet i trzy razy wolniej niż normalnie. Niecierpliwiłem się, w końcu o północy miałem poznać tajemnicę Hiroetsu. Usłyszałem kaszlnięcie. Spojrzałem na Bana, który stał pośrodku mojego gabinetu. Zupełnie zapomniałem, że tu był.

- Co jest, mówiłem ci piętnaście minut temu, żebyś poszedł do domu się wyspać.

- Co się dzieje, Lordzie Hokage? – zapytał bez ogródek. Westchnąłem. Znał mnie o wiele lepiej, niż mi się wydawało. W końcu był moim pomocnikiem odkąd tylko zacząłem być Hokage. Nie było lepszego od niego na to stanowisko, tylko on był w stanie ze mną wytrzymać tak długo. Przypomniałem sobie jego pierwszy dzień w pracy...

*

Przez uchylone okno do gabinetu wlewało się bystre, letnie słońce oraz wpadał pachnący kwiatami wiatr. Ja jednak nie mogłem rozkoszować się pięknem pogody. Stojąca naprzeciw mnie Tsunade poirytowanym głosem tłumaczyła mi, za co teraz odpowiadam.

- ...i całą Wioskę Liścia, Naruto! Nie możesz zapominać, każdy mieszkaniec jest ważny, a praca Hokage to nie tylko zaszczyt, to również ogromna odpowiedzialność! Od tej pory musisz zapomnieć o swoich dziecięcych wybrykach i skupić się na pracy! To od ciebie będzie teraz wszystko zależało, często będziesz stawał przed niebywale trudnymi wyborami, stawiając na szali różne, czasem równe sobie wartości!

- Wiem! – powiedziałem głośno, zakładając sobie ręce za głowę. Podniosłem nogi i położyłem je na biurku, wyciągając się w fotelu. – Ale czadzior, patrzeć na świat z tej perspektywy...

- Naruto! – wrzasnęła na mnie, a ja uśmiechnąłem się.

- Wyluzuj, babciu. Wiem, co mam robić...

W tym momencie ktoś przerwał mi pukaniem do gabinetu.

- Proszę! – zawołałem. Drzwi tworzyły się i wszedł Shikamaru, prowadząc ze sobą jakiegoś chudego dzieciaka o przerażonym wyrazie twarzy.

- Naruto, to jest Ban – powiedział Shikamaru, wypychając chłopaka na środek gabinetu. – To on pół roku temu zdał egzamin na chuunina.

- I... naprawdę chcesz, by ten dzieciak był twoim zastępcą? – spytałem mojego przyjaciela, unosząc jedną brew. Shikamaru skinął głową.

- Tak. Jestem pewien, że się spisze. A teraz przepraszam...

Shikamaru skłonił się i wyszedł. Spojrzałem na Tsunade, a ona pokręciła głową i również opuściła mój gabinet. Zerknąłem na dzieciaka, który nadal stał w bezruchu pośrodku gabinetu, patrząc na mnie w niemym zachwycie.

- Miło mi cię poznać, Ban – powiedziałem. Dzieciak drgnął i ukłonił się nisko.

- To dla mnie zaszczyt, Hokage-sama! – wykrzyknął.

- Eeee, ta, dobra. Podejdź tu, pokażę ci co i jak...

Zbliżył się, a ja przez kilkanaście minut tłumaczyłem mu, na czym polegają codzienne obowiązki Hokage. Pojął w migi już po chwili mogłem go wysłać po raporty do bramy głównej. Nie było go niecałe piętnaście minut. Gdy wrócił i pozwoliłem mu wejść, wpadł do gabinetu zziajany.

Hiroetsu | NarutoWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu