Rozdział 17

94 10 0
                                    

Ananke

"Gwiazdy wydały nade mną sąd:

- wieczną jest ciemność, wiecznym jest błąd

- Ty budowniku nadgwiezdnych wież

- będziesz się tułał jak dziki zwierz

- zapadnie każdy pod tobą ląd -

- wśród ognia zmarzniesz - stlisz się jak lont

A gwiazdom odparł królewski duch:

wam przeznaczono okrężny ruch

mojej wolności dowodem błąd

serce me dźwiga w głębinach ląd.

Poszumy płaczą mogilnych drzew

lecz w barce życia płynie mój śpiew.

Ja budowniczy nadgwiezdnych miast

szydzę z rozpaczy gasnących gwiazd."

Tadeusz Miciński <3

*

- To nie jest dobry pomysł – powiedziała, a raczej słabo wymamrotała Maya, patrząc, jak ja i Sharona rozstawiamy wokół niej kolorowe świece.

Znajdowaliśmy się kilka kilometrów od Wioski, na dużej polanie niedaleko jeziora. Na pomysł treningu wpadła Sharona, jak zwykle zaangażowana w pełni w to, co obiecała. Zawsze taka była. Nie było rzeczy, z którą by sobie nie poradziła. Choć wiedziałem, że w głębi ducha pragnie zabić Mayę w zemście za ukochanego, to tego nie zrobi, póki nie upewni się, że mała na to zasługuje. Czyli nie zrobi tego nigdy, bo według mnie, Maya na śmierć nie zasługiwała.

- Nie jęcz, młoda, poradzisz sobie! – zawołała Sharona wesoło, prostując się. Ja i ona odsunęliśmy się na bezpieczną odległość, by zobaczyć efekt naszej pracy.

Mayka, ubrana na biało, przerażona i zdezorientowana, stała pośrodku kręgu ułożonego z kolorowych świeczek. Odsłoniła swoje niesamowite oko, które miało teraz przerażony, jasnożółty kolor. Rozglądała się dookoła.

- Już mówiłam, to nie jest dobry pomysł. Naruto-san, wracajmy do wioski – powtórzyła. Pokręciłem głową.

- Nie ma mowy. Musisz nauczyć się panować nad ogniem. Dlatego tu przyszliśmy.

- Ja bym wolała w ogóle zapomnieć, że go używam – wyznała. – Proszę, a jeżeli to się wymknie mi spod kontroli... Naruto-san, błagam...

- Maya! – zawołała ostro Sharona. – Jeżeli się tego nie nauczysz, nie będziesz mogła pozostać w Konosze! Dlatego skup się i zapal czerwoną świeczkę!

Maya przełknęła ślinę, zerknęła na mnie, jej magiczne oko przybrało czarny jak węgiel kolor i nagle wszystkie świeczki, nie tylko czerwona, ale i również pozostałe, stanęły w ogniu. Wszyscy troje podskoczyliśmy ze zdziwienia i rzuciliśmy się do tyłu. Maya, znajdująca się w ognistym kręgu, bo ogniem zajęła się już nawet trawa wokół niej, przewróciła się na plecy i zakryła twarz dłońmi.

- Zgaś to! – wrzasnęła Sharona, chcąc przywrócić dziewczynkę do przytomności.

Ogień wygasł, zupełnie jak za dotknięciem magicznej różdżki. Maya leżała pośrodku kręgu wypalonej ziemi. Nie przetrwała żadna świeczka, ba, nie przetrwało nawet źdźbło trawy! Staliśmy z Sharoną kilka metrów od tego miejsca i gapiliśmy się oszołomieni na dziewczynkę. Widzieliśmy, jak ogień muska jej ciało i ubrania, ale jej nic się nie stało.

- Będzie ciężej, niż myślałam – szepnęła do mnie Sharona.

- Trzeba to poćwiczyć... może najpierw na większym celu?

Hiroetsu | NarutoWhere stories live. Discover now