Rozdział 33

154 10 5
                                    

No i mamy ostatni rozdział!

"Unieście rąbki sukien, drogie panie, wkraczamy do piekieł."

Allen Ginsberg

*

Dygotałem jak w febrze. Raz robiło mi się ciepło, a raz zimno. W głowie mi wirowało, a cała twarz piekła, jakbym zanurzył ją we wrzątku. Ale najgorsze było to, że nie mogłem przestać myśleć o Hiroetsu. Próbowałem, ale każda moja myśl skłaniała się ku niemu. Chciałem to przerwać, znałem klucz, odpowiedź, wiedziałem, jak zatrzymać to jutsu... a mimo wszystko nie mogłem. Chciałem zahaczyć o coś myślą, o cokolwiek, ale myśli nie były mi posłuszne.

Jęczałem, wijąc się w łańcuchach. Całym sobą chciałem, aby się to skończyło, aby już przestało, abym mógł uciec... aby mój pan przyszedł i mnie ocalił...

Usłyszałem trzaśnięcie drzwi i jakiś głos. Ktoś złapał mnie za ramiona, klepał po twarzy. Coś mówił... nagle poczułem paskudny ból w dolnej wardze, po czym coś złapało mnie za włosy i pochyliło moją głowę w dół tak, że nagle znalazła się między kolanami. Widziałem czarną ciecz wolno płynącą mi po brodzie i kapiącą na podłogę.

-... niuszy nikt nie słucha, a przecież mówiłem, że ten cały plan to jedno wielkie szaleństwo... ale nie, bo przecież Lord Hokage ma zawsze rację! Kto w ogóle wpadł na pomysł, by zrobić Hokage z takiego debila...

- Ja cię słyszę, Sasuke... - szepnąłem słabo i szarpnąłem się, bo miałem ochotę rzucić mu się do gardła i go zatłuc. Był człowiekiem, który przyszedł tu pokonać mojego pana!

- Spokój! – warknął, wciąż trzymając mnie za głowę. – Teraz grzecznie powiedz, że Hiroetsu to drań. No już!

Zazgrzytałem zębami, ale nie powiedziałem. Nie mogłem tego wymówić, nie mogło mi to przejść przez gardło, ba, nie mogłem nawet o tym pomyśleć. Myślałem, że będę miał wolną wolę, że będę mógł wybrać nieposłuszeństwo, ale nie mogłem. To coś we mnie mi nie pozwalało. Nagle zacząłem podziwiać Yoshio oraz wszystkich ludzi, którym udało się źle pomyśleć o naszym panu. Jak oni to zrobili? Jak w ogóle było to możliwe? Jak mogli z tym walczyć? Ja czułem się słaby i poddany Hiroetsu. Moje myśli nie chciały zboczyć ze ścieżki, na końcu której stał on, mój pan. Musiałem być mu wierny, przecież to było oczywiste.

- Naruto... - usłyszałem nagle szept tuż przy swoim uchu. Sasuke pochylił się nade mną, czułem jego oddech na mojej szyi. – Słyszysz mnie, Naruto? Znalazłem Saia...

Drgnąłem. Sai... Coś przewróciło mi się w żołądku i jednocześnie moje żyły zapłonęły żywym ogniem. Wrzasnąłem, wyprężając się, ale nie mogłem się wyprostować, bo Sasuke wciąż trzymał mnie za włosy, zaciskając na nich swoje palce jeszcze mocniej. Kiedyś podsłuchałem Sakurę, opowiadającą Hinacie, że był czuły i delikatny... tsa... zwłaszcza delikatny. Moje wyrywane włosy to potwierdzały.

- Oddychaj... - poradził mi, szarpiąc moją głową. – Walcz z tym...

- Wal się! – warknąłem, dysząc ciężko. – Zostaw mnie, cholera...

Kurama wewnątrz mnie też walczył, czułem go i słyszałem. Usiłował rozgryźć jutsu Hiroetsu, usiłował wypalić je z mojego ciała swoją chakrą.

- Naruto... - Sasuke powtórzył moje imię. Ponownie szeptał mi do ucha. – Sai... wiesz, co kazał mi przekazać? Powiedział, że kluczem jest wiara... On przez ten cały czas wierzył, że po niego przyjdziesz... Naruto... cała Wioska w ciebie wierzy... Każdy człowiek z naszej wioski, który się tu znalazł... wierzył w CIEBIE... słyszysz, weź się w garść, Lordzie Hokage!

Hiroetsu | NarutoWhere stories live. Discover now