Rozdział 20

108 9 0
                                    


Powolnymi kroczkami zbliżamy się do końca tego opowiadania, a potem zacznę od razu wrzucać rozdziały Nowej Generacji. Szczerze, nie mogę się już doczekać! Nie podejrzewałam, że tak dobrze będę się bawić, czytając to opowiadanie od początku!


„Każdy absurd ma także swoją logikę."

Albert Camus

*

Shikamaru ziewnął, patrząc spod uniesionych wysoko brwi jak ja i Ban rozkładamy na stoliku zdjęcia powyciągane z raportów, dotyczących misji o porwanych ludziach, którzy sami powrócili. Szóstka dzieciaków patrzyła na nas sceptycznie, ich twarze w różnym stopniu wyrażały niewyspanie. Rozsiedli się na kanapie pod oknem, Mei spała z głową na ramieniu Shana, a Kaju zerkał na nią co chwila. Sayoko piłowała paznokcie, a Roppa gapił się w przestrzeń z półotwartą buzią. Jedynie mój syn patrzył na mnie z ciekawością.

- Mam dla was zadanie – powiedziałem do nich, gdy już rozłożyłem wszystkie zdjęcia na biurku. – Wstańcie i podejdźcie.

Załapali, że to do nich mówię dopiero po tym, jak Mintao podszedł do biurka. Pokręciłem głową, kiedy ustawili się przed meblem i popatrzyli na zdjęcia.

- Poznajecie kogoś? – spytałem. Skupili się na twarzach porwanych.

- Ja poznaję, ten koleś to ten gbur, któremu nie smakował ramen! – zawołała Mei, wskazując jedno ze zdjęć. – Przybył tu na egzamin!

Ban natychmiast odłożył to zdjęcie na bok.

- Tak, poznaję niektórych, ten koleś to ten od chrapania! – zaśmiał się Shan, wskazując następne zdjęcie. Je również Ban odłożył.

- A ta lalunia gadała z tobą, Kaju – powiedziała Sayoko, odkładając na kupkę stworzoną przez Bana następne zdjęcie.

Po chwili odłożonych zostało kilka zdjęć ludzi, których rozpoznały dzieciaki. Resztę zgarnąłem i wrzuciłem do szuflady, a te wybrane ponownie rozłożyłem na blacie biurka.

- To zadanie będzie wymagało czegoś więcej, niż siły, czegoś więcej, niż sprytu – powiedziałem do dzieciaków, a one przyjrzały mi się podejrzliwie. – Będzie wymagało uroku osobistego.

- O, to coś dla mnie! – ucieszył się Shan, a Mei strzeliła go w głowę.

- Chcę, abyście teraz wybrali sobie po kilka osób, odnaleźli je, a potem za wszelką cenę starali się z nimi związać. Macie nakłonić daną osobę, by zgodziła się być w związku z którymś z was.

Shikamaru zakrztusił się własną śliną. Ban rzucił się mu na pomoc i przez chwilę patrzyliśmy wszyscy, jak chłopak wali Narę w plecy, a Shikamaru się dławi. Gdy wreszcie skończyli to przedstawienie, uśmiechnąłem się do zdębiałej szóstki dzieciaków. Shan wystąpił naprzód i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- Lordzie Hokage, przepraszam, że się ośmielę, ale czy pana już do końca pogięło? - zapytał. Pokręciłem głową.

- Nie, Shan, nie pogięło mnie ani trochę. Nie martwcie się, po prostu zróbcie to, o co was proszę – wskazałem na zdjęcia leżące niewinnie na biurku. – Do zachodu słońca każda z tych osób ma zostać poproszona o chodzenie.

Zaczęli wybierać zdjęcia. Ponieważ zdjęć dziewczyn było akurat cztery, każdy z chłopców wybrał jedną. Mei i Sayoko wybrały po dwóch chłopców, ale na stoliku zostały jeszcze dwa zdjęcia.

- Zabraknie nam czasu, by poderwać aż trzech i nakłonić ich do chodzenia – powiedziała mi Mei, gdy zachęciłem ją, by wybrała jeszcze jedno zdjęcie. – No przecież nie podejdę i nie zapytam prosto z mostu, czy chce ze mną chodzić!

Hiroetsu | NarutoWo Geschichten leben. Entdecke jetzt