Rozdział 22

91 10 0
                                    

Kiedy poprawiałam ten rozdział, zdałam sobie sprawę, że to dobrze, że opowiadanie to powstawało lata temu, kiedy jeszcze byłam taka młoda :-) Naruto potrzebuje trochę takiego kiczu i satyry, a mam dziwne wrażenie, że teraz miałabym z tym problem :-)


"Moja krew oszalała na Twoim punkcie"

Jacek Podsiadło

*

- Szybciej, Naruto, kretynie! – zganiłem samego siebie, pędząc w stronę Akademii. Nigdy nie lubiłem egzaminów, ale nie lubiłem też się spóźniać. Za bardzo mi się to kojarzyło z wiecznym oczekiwaniem na Kakashiego. Przypominało mi się zawsze, jak się złościłem, że sensei nie przychodzi na czas i od razu zawsze przyspieszałem. Teraz też tak zrobiłem i już po chwili gmach Akademii Ninja wyrósł przede mną jak grzyb po deszczu.

Przed budynkiem zebrała się już masa geninów, oczekujących na wejście do środka. Pilnowały ich małe oddziały chuuninów, dostrzegłem miedzy nimi Mei i Shana w szarych mundurach. Zwolniłem, bo uznałem, że nie przystoi mi przedzierać się biegiem przez tłum dzieciaków, nawet jeśli nie miałem na sobie tego śmiesznego, biało-czerwonego stroju, w którym, ku nieszczęściu, musiałem paradować podczas większości ważnych imprez. Zdecydowanie bardziej wolałem moje pomarańczowe portki i jakiś podkoszulek, najlepiej ciemny.

Tak więc już powoli, zacząłem się przedzierać przez tłum dzieciaków ku drzwiom Akademii. W duchu zastanawiałem się, po co oni przyleźli tu tak rano? Przecież złożyć aplikacje mieli do jedenastej i wtedy też miała się rozpocząć pierwsza część egzaminu.

Właśnie przepychałem się przez tłum jakichś dzieciaków, stojących w zwartej grupce i skutecznie tarasujących przejście, gdy jeden z tych, których zostawiłem już za sobą, odezwał się nienaturalnie głośno:

- A co to za stary pryk się przepycha?! Mógłby uważać, jak lezie!

Maiłem zamiar go zignorować, ale ku mojemu przerażeniu chłopak nagle krzyknął z bólu, po czym zaklął. Obejrzałem się i zobaczyłem tego bezczelnego dzieciaka, trzymającego się za głowę. Rozejrzałem się i spostrzegłem Shana, już bez śladów po wczorajszej szarpaninie z siostrą, podrzucającego w ręku dość spory kamień. Uchiha i chłopak który mnie obraził, patrzyli na siebie.

- To Lord Hokage, parszywa gębo! – zawołał Shan. – Zapamiętaj, albo dostaniesz następnym kamieniem w ten głupi łeb!

- Shan! – wydarłem się na Uchihę. – Nie znęcaj się nad gośćmi!

- Tak jest, Lordzie Hokage, chciałem go tylko nauczyć dobrych manier! No, a propos, dzięki za wczorajszą misję! – wyszczerzył zęby. – Dostałem szlaban!

Zaśmiałem się i przecisnąłem do drzwi. Wlazłem do szkoły i ruszyłem od razu na trzecie piętro, gdzie w sali, w której miał odbyć się egzamin, zebrali się już pewnie wszyscy odpowiedzialni za niego nauczyciele. Gdy wparowałem do klasy, wszyscy spojrzeli na mnie ponuro. Shikamaru mruknął coś o „upierdliwości spóźnialskich" i odwrócił się do mnie tyłem.

- Spóźniłem się?! – zapytałem na wydechu.

- Nie... tylko jakieś pół godziny, Kakashiego nie przebiłeś – zakpiła Anko.

- No dobra, to jedziemy! Wszystko gotowe, tak?! – zawołałem uradowany, patrząc na tłumek ludzi. Wśród nich zobaczyłem swojego syna, w białym kitlu, stojącego w kącie wraz z dwoma starszymi od niego medykami.

- Dobrze jest być takim, co przyłazi na gotowe, co? – zapytała Anko złośliwie. Zmrużyłem oczy i przyjrzałem jej się. Na starość zrobiła się jeszcze bardziej zgryźliwa.

Hiroetsu | NarutoWhere stories live. Discover now