(Cringe jak chuj z którego nie jestem dumna. Omijajcie to szerokim łukiem błagam, wybaczcie mój błąd z gimbazy)
Coraz częściej masz wrażenie, że siedzisz i obserwujesz swoje życie niż bierzesz w nim faktyczny udział. Spoglądasz na swoje dłonie i ni...
Mój brat mnie zabije jeśli to kiedykolwiek znajdzie ;PP
Aha i założyłam se też nowego tik toka z myślą, że może kiedyś też coś dodam. Jeśli chcesz mi powysyłać jakieś śmieszne tik toki zapraszam @buymeapinkmonster
Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.
— Czy ty chcesz złamać serce biednej Sophie? — twój brat zapytał z żartem, kiedy zdecydowałaś się mu powiedzieć o spotkaniu kolegi w kawiarni.
— Nie! W życiu kochanym! Ja i on? Weź! — machnęłaś ręką. — Nawet nie jest w moim typie.
Właśnie był Nowy Rok, a wy, zamiast odpoczywać po sylwestrze, idziecie do sklepu z pełną listą zakupów, którą dała wam mama. Rzeczy do kupienia było pełno, spożywcze jak i te do higieny. Zrobiliście dość mądry podział; jedno z was do spożywczaka, drugie do drogerii. Śmieszne było to, że to właśnie Luke zdecydował się pójść do tego drugiego sklepu. Zapewniałaś go, iż będzie miał problem z rzeczami, które wy jako kobiety potrzebowałyście. Uparcie utwierdzał o swoim powodzeniu. Tak, może studiować medycynę, ale w życiu nie da sobie rady z zakupem odpowiednich podpasek.
Co do waszego ojca, pojechał dwa dni później rano bez żadnej informacji, czy nawet pożegnania. Znowu stał się niewiadomą i nieistniejącą dla was jednostką. Obstawiałaś za ile miesięcy zdecyduje się ponownie wrócić i oby to było jak najpóźniej. Z jego odejściem ponownie zapanował spokój w waszym domu. Czułaś, że twoja energia i chęć do nauki wracają, a to było teraz bardzo potrzebne, zważywszy na coraz bliższy termin egzaminów wstępnych. To samo zauważyłaś u mamy. Ponownie stała się jakby dwadzieścia lat młodsza. Widziałaś jej ponowną radość i dobry humor. Pragnęłaś zachować jej szczęście i odciąć ją na zawsze od ojca. Szkoda tylko, że to było prawie niemożliwe...
W połowie drogi rozdzieliliście się. Ty poszłaś do spożywczaka, a Luke do drogerii. Próbowałaś stłumić śmiech, kiedy patrzyłaś na jego odchodzącą postać. Był nieświadomy tego co go czeka. Potrafiłaś tylko przewidzieć godzinę, o której zadzwoni z prośbą o pomoc przy tym wszystkim. Ponownie z tą myślą odcięłaś się od otaczającego Cię świata... aż przywaliłaś w czyjeś plecy.
— Najmocniej przepraszam! — ukłoniłaś się chowając głowę i wzrok w swoje buty. Ukłony były ważnym elementem w kulturze japońskiej, którego musiałaś się od razu nauczyć. W Anglii było inaczej, nieważne co, nieważne jak, dostawało się w twarz.
— y/n... prawda? — podniosłaś oczy do kobiecego głosu. To była Naomi, praktycznie była narzeczona zmarłego Raye'a.
— Och, to Pani! Miło ponownie Panią widzieć i bardzo mi przykro z powodu narzeczonego. Jeśli mogłabym jakoś pomóc, czy coś to chętnie to zrobię.