Rozdział 1

178 14 6
                                    

Mikasa

Dzień zaczął się dla mnie tak jak każdy inny, zostałam zbudzona ze spokojnego snu poprzez stojący na półce obok łóżka budzik. Na bose stopy założyłam swoje kapcie i udałam się do łazienki trochę ogarnąć przed pierwszym dniem nowego liceum. Wczoraj postanowiłam zostać w domu zamiast iść na apel, czyli zacznę w ten rok nauką już pierwszego dnia, a raczej nie tak nauką jak chodzeniem po bibliotekach odbierając książki. Umyłam zęby, przepłukałam twarz ciepłą wodą, założyłam białą koszule z krótkim rękawem a do tego najzwyklejsze luźne jeansy i zrobiłam delikatny makijaż. Wróciłam do pokoju przypominając sobie o lekach, z szafki wyciągnęłam małe cztery pudełeczka wyciągając z każdego tabletki i, połknęłam lekarstwo popijając je wodą, schowałam je do półki z powrotem i wyszłam z pokoju. Tata był już w pracy, wychodzi o 06:00 a wraca o 22, czasami nawet 23. Żal mi go, tak bardzo się męczy przez starania o lepsze dla mnie życie, a ja jestem jedynie ciężarem. Wzięłam z kanapy torbę z potrzebnymi kilkoma zeszytami zarzucając ją sobie na ramię, ubrałam na nogi czarne najzwyklejsze trampki i wyszłam z domu upewniając się jeszcze czy go dobrze zamknęłam. Już w drodze do szkoły wyjęłam z kieszeni telefon by spojrzeć która godzina, była dopiero 07:30 czyli miałam dokładnie pół godziny by dojść do szkoły, wiem że zdążę, ponieważ nie mieszkam tak daleko od szkoły, a byłam już w połowie drogi. Gdy tak szłam ciepły wiatr rozwiewał moje włosy co było denerwujące, aż żałuję że gumkę do włosów zostawiłam w domu uważając że mi się nie przyda. 

Gdy doszłam do szkoły była godzina 07:55, czyli idealnie zdążyłam. Szłam do klasy tuż obok ściany, i już miałam skręcić, zza rogu wbiegł we mnie pewien chłopak przez co tak jak i on prawie upadłam na ziemie, z tego co widziałam chłopak upuścił swoje zeszyty na ziemie. Schyliłam się i zaczęłam je zbierać, gdy skończyłam podałam mu je.

- P-Przepraszam że na ciebie wpadłem! Nie chciałem! Wybacz wybacz wybacz! - krzyczał jąkając się i przy okazji odbierając książki które mu podałam.

Kiwnęłam mu głową że nie szkodzi i już miałam wejść do klasy gdy jego głos mnie zatrzymał.

- Jestem Armin Arlert a ty? Nie widziałem cię tu jeszcze. Miło mi cię poznać! - blondyn posłał mi delikatny uśmiech.

- Mikasa. - spojrzałam na niego, z lekko wymuszonym uśmiechem. - Ackermann. Mi również, miło.. poznać. - dokończyłam zdanie i weszłam do klasy gdy idealnie zadzwonił dzwonek, zaraz za mną wszedł do klasy ten blondyn.. Armin.

Nauczycielka stała przy tablicy, miałam zamiar usiąść w wolnej ławce i tak już siedzieć do końca lekcji ale gdy rudowłosa niskiego wzrostu kobieta zauważyła moją postać usłyszałam jak zaczęła mówić.

- Mikasa, chodź no tu do mnie i się przedstaw klasie. - kiwnęła mi ręką abym podeszła a na jej twarzy panował uśmiech. Zrobiłam jak chciała wychowawczyni.

- To ten.. nazywam się Mikasa Ackermann, mam 17 lat, mam nadzieje że się.. dogadamy czy coś. - gdy mówiłam to nie rozglądałam się po klasie, patrzyłam raczej w okno. 

- Tylko tyle? - zdziwiona zapytała, kiwnęłam głową że tak, nie miałam ochoty mówić więcej. - No dobrze, w takim razie usiądź w ławce obok.. jedyna wolna jest obok Erena. - spojrzałam na nią pytająco, skąd mam wiedzieć kto to Eren.  - Ah wybacz mój błąd! Brunet z szma.. - jakiś chłopak jej przerwał.

- Tutaj! - spojrzałam w tamtą stronę. Uśmiechnięty brunet z szmaragdowymi dużymi oczami kiwający do mnie ręką. 

Poszłam w tamtą stronę i usiadłam obok nijakiego Erena. 

- Miło poznać, jestem Eren Jaeger. - wyszeptał uśmiechając się do mnie.

- Mikasa. Mi również. - krótko odparłam jakby znudzona i oparłam głowę na swojej dłoni patrząc przed siebie czyli na brudnozieloną tablicę.

Siedziałam słuchając nauczycielki, od czasu do czasu zapisując w zeszycie notatki z tablicy, obecnie była lekcja polskiego, pani Petra Ral okazała się być naszą nauczycielką Polskiego oraz wychowawczyni. Jest miłą kobietą, jak narazie, w końcu pierwszego dnia każdy nauczyciel jest miły.

Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę wstałam z ławki, jako iż następne lekcje odbędą się również w tej sali swoje rzeczy zostawiłam na swoim miejscu i wyszłam z klasy, chciałam pooddychać świeżym powietrzem, w klasie był zaduch kompletny od czego równie jak i od choroby bolała mnie głowa, było to dla mnie już czymś zwyczajnym. Usiadłam na najbliższym parapecie szkolnym i uchyliłam okno, miałam zamiar te 10 minut przerwy przesiedzieć w kompletnej ciszy, jednak mi się to nie udało. Podeszło do mnie kilka osób z klasy w tym dwójka której imienia udało mi się już poznać.. Armin i Eren. Wstałam z 'siedzenia' i zamknęłam okno, wokół mnie zrobiło się jakieś kółko a ja stałam na jego środku. Każdy imbecyl nie da spokojnie spędzić pierwszego dnia jeśli jesteś nowym uczniem, chcą się dowiedzieć za wszelką cenę ile tylko się da o tobie niczym te stare babki z kościoła pytające się nawzajem siebie o której jest różaniec. Armin stanął przede mną i jakby był.. spokojniejszy niż cała ta banda, wracając, stojąc przede mną zaczął mówić.

- Skoro jesteś tu nowa miło by było gdybyś poznała jakieś osoby. - posłał mi swój delikatny uśmiech. Rozejrzałam się wokół siebie. - Mnie i Erena już mniej więcej znasz. To jest Jean. Tak zwany u wszystkich koniomordy. - wskazał palcem na chłopaka z jasnymi brązowymi włosami którego gęba przypominała konia.

- Serio go przypomina.. - powiedziałam cicho.

- A nie mówiłem, że ten szpetny ryj przypomina konia! - Eren krzyknął do Jeana z złośliwym uśmiechem, dumny z siebie.

- Ja tu wciąż jestem i wszystko słyszę! - odezwał się oburzony chłopak nadymając policzki jak chomik

 - To Sasha. - wskazał na dziewczynę z brązowymi włosami upiętymi w kucyka. - A i przy okazji. - szepnął. - Nie wyciągaj przy niej jedzenia jeśli chcesz spokojnie zjeść. - polecił.

- Armin! Wiesz ty co?! Wszystko słyszałam. - skrzyżowała ręce na swoich piersiach udając obrażoną, Armin się zaśmiał pod nosem.

- Wracając. To jest Connie. - wskazał na prawie łysego chłopaka. - To jest Christa. - wskazał na niską blondynkę, spojrzałam na nią a ta posłała mi uśmiech. - A obok niej stoi Ymir. - skończył gadać. 

Jednak przerwy zostało jeszcze 7 minut, te 7 minut chciałam spędzić w ciszy, ale co kroć się od nich oddaliłam po prostu poszli za mną. Nie chciałam być nie miła więc nie mogłam powiedzieć żeby po prostu się odczepili i zostawili mnie samą. Zrezygnowałam z spędzenia kilku minut w świętym spokoju i jakby nigdy nic przyłączyłam się do rozmowy. A raczej stałam jak ten ostatni kołek u ich boku. Gdy pytali o coś, ja odpowiadałam im krótkim zdaniem. Tak właśnie minęła mi cała przerwa.

____________

Co sądzicie? Dobre czy słabe jak na pierwszy rozdział?

Zmykam spać kochani, dobranocka.

A i jeszcze jedno, postaram się aby rozdziały pojawiały się we wtorki oraz w soboty, co wy na to? 

Bez przedłużania. Do następnego!

1126 słów

Ostatni Oddech | EremikaWhere stories live. Discover now