Rozdział 11

185 12 4
                                    

Mikasa

Wracam ze stacji już do domu. Domu w którym będzie bardziej pusto niż zazwyczaj. Dzisiaj pożegnałam tatę. Wraz z Leviem postanowiliśmy, że lepiej będzie jeśli będzie dzielił grób z mamą niż sam tutaj w Shiganshinie. Przynajmniej już nie będzie się przemęczał, pracą oraz opieką nade mną. Spotka ją, może będzie szczęśliwszy. Co się stało, się nie odstanie. Może tak musiało być? Mam nadzieje, że będzie szczęśliwszy tam gdzie jest teraz. No cóż.. nie mogę się tak pogrążać. Pora.. ogarnąć się.

Wracając do rzeczywistości. Wracałam do pustego już domu. Szłam przed siebie, patrzyłam ciągle w kostkę brukową, myśląc o niczym, a jednak wszystkim. Już miałam przechodzić przez pasy, gdy poczułam jak ktoś pociągnął mnie za nadgarstek przyciągając do siebie. Uniosłam lekko głowę do góry i zobaczyłam.. Erena.

- Ejejej, patrz na światła czasem okej? - uśmiechnął się do mnie i poklepał po głowie.

Nie odpowiedziałam żadnym gestem. Czułam się w tej chwili jak kompletna idiotka. Nie napisałam do niego ani razu w ciągu tych pięciu dni w których tak wiele rzeczy się działo. Nic nie powiedziałam mu. Powinnam. Na dodatek tego dnia uciekłam jak tchórz jakiś po geście który uczynił. Wpatrywałam się przed siebie, zauważyłam jak macha mi przed oczami ręką.

- Jest tam ktooo?- ostatnie słowo przeciągnął lekko.

- Ach.. wybacz.. zamyśliłam się. - starałam unikać się kontaktu wzrokowego z nim, nie spojrzę mu w końcu w oczy, po tym jak zwiałam.

- Jesteś zła? - no, akurat teraz spojrzałam mu w oczy przypadkiem.

- Czemu miałabym? Nie mam powodu być zła.. nie na ciebie. - przeszliśmy przez ulicę.

- Wiesz, zniknęłaś na 5 dni z wszystkiego. Pisałem do ciebie, dzwoniłem, nie odpowiadałaś. Zaczynałem się martwić. Wiesz.. jeśli chodzi o to co zrobiłem 5 dni temu to.. - przerwałam mu.

- Nie nie nie Eren, to moja wina, uciekłam jak tchórz no i.. pozostawiłam cię bez odpowiedzi, zamknęłam drzwi centralnie przed nosem, nie powinnam przepraszam. - język mi się plątał przy każdym zdaniu. Wszystko to powiedziałam na jednym tchu. - Jeśli chcesz to możesz wpadnąć do mnie i wiesz.. pogadamy o tym, czy coś. - spojrzałam na niego.

- Pewnie. A tak właściwie to skąd ty wracasz? - zapytał.

- Liberio. - krótko odpowiedziałam.

- Coś ty tam robiła? - i to właśnie było pytanie którego nie chciałam słyszeć.

- Wiesz, to moje rodzinne miasto i no.. co ja będę zresztą zamulać tak. Po prostu, pożegnałam tatę. - delikatnie się uśmiechnęłam smutnawo. Zauważyłam, że Eren zdziwił się dość.

- Przykro mi. - w ciszy wracaliśmy do domu. Po chwili przerwał tę ciszę. - Poradzisz sobie jakoś? - zapytał.

- Sądzę, że tak. - staliśmy już obok mojego domu. Nie sądziłam, że tak szybko przyjdziemy tu.

- Jeśli chcesz to wiesz.. drzwi mojego domu stoją dla ciebie otworem. I tak mieszkam sam więc chętnie cię przygarnę. Co ty na to? - uśmiechnął się do mnie. Również lekko odwzajemniłam uśmiech i otworzyłam drzwi domu, do którego zaraz weszliśmy.

- Rozgość się. A odpowiadając na twoje pytanie co do tej propozycji. Nie chce sprawiać ci kłopotu, poradzę sobie tutaj. - ściągnęliśmy buty jak i też kurtki i poszliśmy do salonu.

- Nie sprawiałabyś go. - usiedliśmy na kanapie. Jakiś czas była cisza, którą przerwałam.

- Eren a właśnie.. to co zrobiłeś w święta to. To było szczere? - zapytałam.

- Było. Ale zrozumiem jeśli ty nie.. - przerwałam mu, krótkim całusem w usta.

- Wiesz.. też to czuje. - uniosłam delikatnie kąciki ust w górę.

- Znowu nie jest to odpowiednią chwilą oczywiście, ale skoro i tak beznadziejnie to wyznałem to dokończmy w ten sam sposób. - zaśmialiśmy się cicho. - Czyli ty i ja, możemy być.. no wiesz. Razem. Rany.. ale to zjebałem.. - powiedział.

- Sama lepiej bym nie powiedziała, uwierz. Odpowiadając na pytanie. Jeśli ty tego chcesz to ja również. - na chwile nastała cisza. - Jesteś złodziejem Eren. - zaśmiałam się cicho.

- Co? Złodziejem? - zaśmiał się również.

- Tak. Po pierwsze. Skradłeś mi serce, po drugie, skradłeś mój pierwszy pocałunek, złodziejaszku. - spojrzałam mu w oczy.

- Cieszy mnie to w takim razie.. CHWILA PIERWSZY? - spytał z niedowierzaniem. Skinęłam głową na tak. - Czyli.. mam rozumieć, że nikogo nie miałaś jeszcze? - oparłam się o oparcie kanapy. 

- Dokładnie tak. Czyli wiedz, że jestem w sprawach uczuciowych beznadziejna. - może tego nie okazywałam aż tak, ale w środku moje emocje szalały, każde po trochę naraz. Byłam szczęśliwa. Miałam nadzieję, że nie jest to moim snem..

_______________________________

Witam nocne zgredki. Ktoś nie śpi? 00:32

Także no, wstawiam rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. 

Dodam tyle, że w notatkach napisałam przed chwilą cudowny CUDOWNY normalnie pomysł na najbliższe rozdziały. Także, nie długo urodziny Mikasy, zaraz potem te Erena (w książce, były już w rel jakby ktoś nieogarnął o co mi chodzi), więc akcja będzie miała miejsce, o ile oczywiście nie zmienię planów. Ale wątpie bym je zmienił i no..

Do następnego!

(Rozdział nie sprawdzony)

Ostatni Oddech | EremikaWhere stories live. Discover now