Rozdział 3

140 14 3
                                    

Mikasa

- Co tu robisz? Jest zimno i pada deszcz. Zresztą, mamy też późną godzinę. - patrzył na mnie zaciekawiony Eren.

- Mogłabym spytać o niemalże to samo. A ty? - zapytałam wstając z ławki.

- Zapytałem pierwszy. - podszedł do mnie i również schował się pod parasolem. Westchnęłam.

- Jak wyszłam nie padało ani się na to nie zapowiadało. Chciałam poznać okolicę, a gdy poczułam pierwsze krople deszczu postanowiłam wracać, ostatecznie pogubiłam drogę powrotną. - spojrzałam na niego, zaśmiał się, zaczęliśmy powoli iść z powrotem.

- Gratulacje wiesz? Mamy swoje numery, znam okolice mogłaś pisać że chcesz je bardziej poznać. A odpowiadając na twoje pytanie. Lubię czasami pochodzić gdy pada deszcz po parku, jest cicho i spokojnie, mogę zebrać swoje myśli. - odpowiedział, nie spuszczał ze mnie wzroku.

- Wiesz.. nie pomyślałam o tym. Dziękuje. - spojrzałam na niego.

- Za co dziękujesz? - zadał mi pytanie po czym spojrzał pytającym wzrokiem.

- Pojawiłeś się tak znikąd z parasolem i odprowadzasz mnie do domu chroniąc przed deszczem. Mało kto by zrobił coś takiego dla dziewczyny poznanej tego samego dnia. - wysłałam mu lekki uśmiech.

- Nie wydajesz się zła tak więc ci chce pomóc, i tak jesteś cała przemoczona. - również wysłał mi uśmiech. - A No tak, chwila. - zdjął z szyi czerwony szal i owinął mi go na szyi. - Proszę.

- Dziękuje.. Nie musiałeś.. - na te słowa uśmiechnął się szeroko.

- Ale chciałem. Dobra no to co? Skoro już cię odprowadzam to może opowiesz mi coś więcej o sobie niż tylko imię oraz wiek? - zapytał. Spojrzałam na niego i kiwnęłam lekko głową na znak że opowiem mu. - Tak więc zamieniam się w słuch. - zaśmiał się cicho i prowadził mnie w stronę domu.

- Imię i wiek znasz, nie mam żadnego rodzeństwa, w poprzedniej szkole nie miałam za dużo znajomych. - kaszlnęłam kilka razy zakrywając usta, czułam ten dobrze znany mi ból. Mimo to kontynuowałam. - W sumie wcale ich nie miałam, z jednej prywatnej przyczyny. Ale mniejsza z tym. Wcześniej mieszkałam w Liberio. - skończyłam, nie wiedziałam co jeszcze mogłam powiedzieć. Powoli zaczynałam kojarzyć już okolice.

- Oh, Liberio. - podrapał się po karku. - Duże miasto, nie za przyjemne zresztą też. - zauważyłam w oddali dom Erena.

- Skąd wiesz? Nie nazwałabym go nieprzyjemnym. Chociaż do tych najlepszych też nie należy. - ciekawiło mnie skąd wiedział, że takie jest Liberio.

- Miałem tam brata, co prawda przyrodniego, nie dogadywaliśmy się za bardzo. Byłem, drugim dzieckiem ojca. Wiesz o co chodzi. - wysłał mi lekki uśmiech, przez chwilę się zastanawiałam o co mu mogło chodzić ale po chwili ogarnęłam i kiwnęłam głową, że rozumiem.

- Chwila, miałeś? - zapytałam a po chwili zrozumiałam że nie powinnam o to pytać. - Wybacz, nie ważne, zresztą.. - przerwał mi.

- Nie  nie, spokojnie. - zaśmiał się pod nosem. - Zeke zmarł jakieś 4 lata temu. - nastała chwilowa cisza po tym. Postanowiłam ją przerwać. 

- Nie sądzisz, że za bardzo się otwierasz przede mną? - odwróciłam głowę w inny kierunek, przeszliśmy obok domu Erena. 

- Lubię zdobywać zaufanie ludzi, dlatego staram się być dla innych otwartym. - resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Gdy już byliśmy pod moim domem Eren odprowadził mnie aż pod drzwi. - No to do zobaczenia jutro w szkole. - wysłał mi promienny uśmiech i miał już iść ale złapałam go za kawałek bluzy. Odwrócił się do mnie i spojrzał pytającym spojrzeniem na mnie.

- Dziękuje za pomoc. Wiesz.. może wejdziesz do środka, deszcz powinien się uspokoić do jakichś trzydziestu minut, a ty w tym czasie wyschnąłbyś nieco. Nie chcę żebyś z mojego powodu był chory czy coś. - włożyłam klucze do zamka.

- Nie chcę ci się narzucać. Wrócę do domu i.. - przerwałam mu.

- Eren. - chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. - Wejdź. - wskazałam na drzwi. Już zaraz wszedł do środka, a ja za nim. 

- Dziękuje. - zdjął buty, zrobiłam to co on. 

- Pójdę do kuchni zaparzę nam herbaty. Rozgość się. - uśmiechnęłam się lekko do niego i wskazałam na salon. Poszłam do kuchni, z szafki wyjęłam dwa kubki i dwie torebeczki z herbatą, które wrzuciłam do kubków. Nalałam do czajnika wody i go odstawiłam włączając przy okazji.

- Mieszkasz sama? - zapytał patrząc na mnie.

- Z tatą. Jest w pracy. - odpowiedziałam czekając aż woda w czajniku się zaparzy. 

- A mama? - rozbił mnie, próbowałam zawsze nie ruszać tego tematu. 

- Gdzieś tam w lepszym miejscu na pewno. - uśmiechnęłam się lekko do siebie i spojrzałam przez okno na niebo.

- Przepraszam, że spytałem. - spojrzał na swoje dłonie ułożone na swoich kolanach.

- To nic. - odpowiedziałam, następnie nastała niezręczna cisza którą na szczęście po jakimś czasie przerwał dźwięk świadczący o tym, że woda się zagotowała. Chwyciłam czajnik i wlałam wody do kubków. - Ile słodzisz? - spojrzałam na niego wyciągając cukier. Gdy uzyskałam odpowiedzi wsypałam tyle ile chciał do jego herbaty i chwyciłam oba kubki zanosząc je na stolik w salonie.

- Dziękuje. - powiedział, uśmiechnął się lekko. 

- Nie dziękuj tylko pij. Mam nadzieję, że nie będziesz chory.. - spojrzałam na niego. - Zaraz wracam. - kiwnął głową, że rozumie a ja poszłam do łazienki. Wyjęłam z szafki dwa białe ręczniki i wróciłam. - Trzymaj. - rzuciłam obok niego jeden ręcznik, i zaczęłam wycierać mokre włosy.

- Dziękuje.. znowu. - chwycił ręcznik.

- Za dużo dziękujesz. Nie musisz. - odpowiedziałam.

***

Była godzina 21:04, deszcz ustał a Eren powoli już zbierał się do siebie. Wzięłam już puste kubki po herbacie i odniosłam je do kranu. Podeszłam do drzwi, szczerze wiedziałam, że gdy tylko Eren już pójdzie ja pójdę odpocząć, źle się czułam. 

- Do zobaczenia jutro. Wyśpij się. - powiedział Eren chwytając za klamkę.

- Do jutra. Ty też się wyśpij. - uśmiechnęłam się lekko do niego, odwzajemnił uśmiech i wyszedł. 

Zamknęłam dom na klucz sprawdzając czy jest dobrze zamknięty i podeszłam do okna odprowadzając Erena wzrokiem dopóki nie zniknął mi z pola widzenia. Szłam do swojego pokoju, jednak gdy poczułam, że coś kapie mi z nosa zmieniłam swój kierunek i poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Wzięłam trochę papieru i wytarłam nim cieknącą z nosa krew, nadal jednak czerwona ciecz ciekła mi z nosa. Dopóki 'krwotok' nie ustąpił siedziałam trzymając papier przy nosie. Wyrzuciłam zakrwawiony skrawek papieru do kosza i wróciłam do pokoju.

__________

Co sądzicie?

Do następnego ;))

Ostatni Oddech | Eremikaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن