Rozdział 9

130 14 7
                                    

Mikasa

Otworzyłam oczy, pierwsze co ujrzałam było rażące jasne światło. Znałam je bardzo dobrze, znaczyły tylko szpitalem. Tylko dlaczego tu jestem.. Dlaczego ból w klatce piersiowej jest tak ogromny, i tak ciężko mi się oddycha? Jest mi zimno. Złapałam ręką za maskę z tlenem którą jeszcze chwilę temu miałam na twarzy, właśnie, miałam. Łapiąc ją wypadła mi z rąk.

- Wstałaś już? A teraz mi powiedz co do cholery odpierdoliłaś dziewczyno. Oczekuję wyjaśnień. Jesteś tak cholernie nieodpowiedzialna, z tobą jest gorzej niż z MAŁYM dzieckiem. - bezsilnie spojrzałam na siedzącego na krześle obok łóżka na którym leżałam Levia. Milczałam dłuższy czas. - No słucham!

- Przepraszam. - było to jedynym słowem, które zdołało wyjść z moich ust.

- Tch. Ciebie to powinni w czterech ścianach zamknąć i nie wypuszczać. Zawiodłem się na tobie, zlekceważyłaś wszystko na co jebane choróbsko ci nie pozwala i tak po prostu prawie sobie zeszłaś na inny świat wiesz? Jesteś idiotką, Mikasa. - poczułam jak łapie mnie za rękę, a następnie pochyla się nade mną aby przytulić.

- Wiem, że jestem idiotką, wielką.. - tu się zatrzymałam, poczułam jak robi mi się duszno.

- Nie chcę cię stracić, martwiłem się tak bardzo martwiłem.. nie rób tak więcej ty idiotko.. - gdy mówił te słowa na swojej szyi poczułam kilka kropel. Płakał.

- Ja.. tak bardzo przepra.. - zaczęłam w tym momencie kaszleć.

- Mikasa? - odsunął się ode mnie.

- Nie nie.. to.. to nic. - każde słowo przerywał mi kaszel. Spróbowałam sięgnąć po maskę, nie dosięgałam. Levi chyba zrozumiał co chcę zrobić, podniósł maskę z ziemi i przyłożył mi ją do twarzy a mój kaszel powoli przechodził.

- A właśnie.. ktoś chcę z tobą pogadać. "Przyjaciel". Powiedzieć mu że nie teraz czy jednak.. - przerwałam mu.

- Spokojnie Levi, wpuść go jeśli możesz. - posłałam mu delikatny uśmiech.

Kiwnął głową na znak, że rozumie i wyszedł po chwili z sali, a ja swój wzrok skierowałam na biały sufit. Po jakiejś chwili usłyszałam ponowne otwieranie się drzwi, a chwilę po ich otwarciu dźwięk zamknięcia ich. Odwróciłam twarz w stronę drzwi i zauważyłam Erena. Zaczęłam się powoli podnosić do siadu.

- Spokojnie leż. - uśmiechnął się do mnie lekko smutnawym uśmiechem.

I tak się podniosłam żeby siedzieć. Uklepałam łóżko dając mu znak żeby usiadł obok. Chłopak zrozumiał o co mi chodzi i to zrobił.

- Jak się czujesz? - zapytał z troską.

- Noo.. - ściągnęłam maskę tlenową z twarzy odkładając na bok. Dokładniej to na półeczkę. Kaszel mnie już nie męczył, jednak ból i zimno nadal mi doskwierało. - Jakbym wpadła do zamarzniętej rzeki. - uśmiechnęłam się lekko. Poczułam jak chłopak łapie mnie za dłonie.

- Mikasa.. tak bardzo przepraszam, to moja wina to co się stało. Mogłaś stracić przeze mnie.. - przerwałam mu.

- To nie twoja wina. Mogłam bardziej uważać, czy coś. - posłałam mu uśmiech. - Zresztą gdybym nie zgodziła się na tą zabawę dla dzieciaków to byłoby wszystko okej. Nie przejmuj się tym, nie pierwszy i nie ostatni raz natknęłam się na śmierć. - mówiąc to uśmiech nie zniknął.

- Nie pierwszy i nie ostatni? Zaraz co masz na myśli mówiąc nie ostatni.. ty chcesz.. - kolejny raz mu przerwałam.

- Nie nie nie! - nerwowo się zaśmiałam. - Chodziło mi bardziej o to, że mogę się udusić, tylko tyle.. - poczułam jak Eren mnie przytula.

Ostatni Oddech | EremikaWhere stories live. Discover now