Rozdział 12

146 13 7
                                    

Mikasa

Dzień zaczął się jak każdy inny. Doskwierający mi ból głowy towarzyszący drugi tydzień, nieprzespana noc. Od dwóch tygodni czuje się okropnie zresztą więc uznajmy, że da się wytrzymać. Nic dodać nic ująć, nie chce mi się iść do szkoły nawet, ale musze. Pierwszy dzień po przedłużonych feriach w szkole będzie katorgą na pewno. Na dodatek, dodajmy do tego moją pracę do 22 wieczorem w kawiarni. Pracuję tam od miesiąca żeby utrzymać jakoś ten dom. Nie mam z tego za wiele, ale źle nie jest również. Wracając do tych przyjemniejszych rzeczy. Pierwsza sprawa. Jesteśmy z Erenem razem już dwa miesiące, i w sumie to jesteśmy szczęśliwi. Może nie jest to aż tak dużo, ale dla mnie przynajmniej jest. Druga sprawa. Jutro w końcu kończę pełnoletność.

Mamy dzisiaj 9 lutego. Właśnie ubieram kurtkę, a następnie na ramie torbę. Otworzyłam drzwi i wyszłam upewniając się czy zamknęłam dobrze dom. Jako iż zima ciągnęła się dobrze, na chodniku był lód, a niektóre drzewa i większość trawy w okół obsypane śniegiem. Wyjęłam z kieszeni telefon, aby spojrzeć na godzinę. Miałam w sumie dość dużo czasu, 30 minut. Dla mnie przynajmniej jest to dużo. Telefon z powrotem włożyłam do kieszeni i zaczęłam schodzić po schodkach. Otworzyłam bramkę i przez nią przeszłam, przy okazji z drzewo obok na głowę spadł mi śnieg. Super. Strzepałam z włosów śnieg i kontynuowałam drogę. Będąc już obok szkoły, nie patrzyłam pod nogi bo po co skoro znam tę drogę doskonale. Aż tu nagle noga poślizgnęła mi się o lód który prawdopodobnie został zmarzniętą pozostałością deszczu i gdy już czułam to, że zaraz znajdę się na chodniku poczułam jak ktoś mnie łapie. Otworzyłam oczy które przez tę sytuacje sama nie wiem kiedy się zamknęły i zauważyłam Erena podtrzymującego mnie. Wyprostowałam się.

- Patrz pod nogi, jeszcze się o korzeń wywal albo kamyk. - zaśmiał się cicho.

- Dziękuje, że mnie złapałeś. - przytuliłam go krótko i zaczęłam iść do drzwi szkolnych.

- Halo, a gdzie przywitanie. - rozłożył ręce z pytającą miną. Podeszłam do niego i dałam mu całusa w policzek.

- Może być szefie? - zaśmiałam się pod nosem.

- Wolałbym tak. - połączył na krótko nasze usta, odsunęłam jednak głowę w miarę szybko. - Mikasa noo.

- Jesteśmy w szkole. - poklepałam go po włosach.

- No i? - zapytał. - Czyżbyś się mnie wstydziła? Hmmm? - dodał, następnie z swoim aktorskim smutaskiem na mnie spojrzał.

- Oczywiście, że nie. Po prostu to.. takie krępujące w miejscu publicznym. - powiedziałam.

 - Oj tam oj tam, przynajmniej każdy będzie wiedział, że jesteś moja. - na te słowa lekko się zarumieniłam.

- Dobra, chodźmy już, zaraz dzwonek i no.. - przerwał mi po przez pocałunek w usta. Gdy skończył szybko odszedł w stronę drzwi wejścia dodając chytrze "do zobaczenia!' i zniknął za drzwiami.  - Eren chytrusie! - krzyknęłam, a następnie złapałam się za głowę. 

Nie powinnam przy tym upierdliwym bólu głowy krzyczeć. Ruszyłam w stronę wejścia do szkoły.

***

Wraz z Erenem wracaliśmy ze szkoły. Rozmawialiśmy na różne tematy.

- O której kończysz dzisiaj zmianę? - zapytał.

- 22, ale to zależy też. - krótko odpowiedziałam.

- Mogę po ciebie przyjść? - niewinnie się uśmiechnął.

- Po co? - zadałam mu proste pytanie patrząc na niego.

- Wiesz, to już trochę późno no i wiesz.. Nie chciałbym żeby ci się coś stało. - zaśmiałam się pod nosem gdy usłyszałam jego odpowiedź.

- Nie musisz. To nie pierwsza taka. Żyje? - kiwnął głową na tak. - Oddycham? - powtórzył ruch głową z przed chwili. - Jestem tu? - powtórzył go ponownie. - Więc nie masz się o co martwić prawda? - zaśmialiśmy się cicho.

- I tak przyjdę wiesz o tym. - dumnie się uśmiechnął.

- W takim razie zostawię ci otwarte z tyłu. Uparciuch. - uśmiechnęłam się delikatnie, a głowę położyłam na jego ramieniu.

***

Układałam filiżanki do szafek. Tak, moja zmiana trochę się przedłuża, a w kawiarni jestem ja sama.. no nie taka sama, w końcu towarzyszą mi kochane filiżaneczki i talerzyki które muszę powkładać do wszystkich półek. Czasami zdarzy mi się przestraszyć własnego cienia, albo co najlepsza odgłosów szurania moich butów, które z każdym krokiem są przy mnie obowiązkowo. Skończyłam wkładać naczynia do szafek więc chciałam przebrać się z tej sukienki, służącej za wdzianko z pracy. Odkrywała ona moje ramiona, była typowa jak hiszpanka, w kolorze granatu, który w tym słabym świetle podchodził pod czerń, reszta była normalna w sumie, halka jako spódnica, aby to nie było takie wątłe. Szczerze było mi obojętne to, w końcu, nie lubiłam rzeczy typu sukienki i spódnice, nic dziwnego, ale w pracy wytrzymać musiałam.

Miałam już iść do szatni aby się przebrać aż nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają. Zostawiłam je otwarte dla Erena, który się uparł przyjść po mnie, jak zawsze zresztą. Kto inny jak nie on mógłby teraz niby przyjść. Nie patrząc za siebie zaczęłam mówić.

- Poczekaj na mnie, zaraz wrócę, skocze się przebrać. Jasne Eeeeren? - przeciągnęłam zdecydowanie E.

- No no, powiem ci, że ci w tej sukieneczce całkiem całkiem. - jednak nie usłyszałam głosu Erena. Co prawda głos który usłyszałam znałam dość dobrze.

- Co ty tu robisz. - szybko się odwróciłam. - Co ty tu do cholery robisz Hiroshi!? - rozdarłam się na niego i poczułam lekkie zderzenie moich pleców ze ścianą. 

Stał przede mną dociskając mnie do ściany, nachylając swoją twarz nad moją. Może zacznijmy od tego kim Hiroshi jest. A więc tak. Wysoki blondyn, starszy ode mnie o 2 lata. Popularny chłopak z mojej byłej szkoły w Liberio, mój były oraz osoba która w 1 i 2 klasie liceum zrujnowała moją psychikę. Chciałam o nim zapomnieć, chciałam wyobrażać sobie, że nie istnieje. Wszystko na marne.

- Miałeś do mnie się nie zbliżać. Nie zbliżaj się do mnie.. Ja nie.. - przerwał mi łapiąc za włosy. Syknęłam, z lekkiego bólu który mi zadał po przez złapanie mnie za włosy.

- Naprawdę myślałaś, że tak po prostu gdy się przeprowadzisz twoje życie się zmieni? Ależ skarbie! Przecież nam było razem tak fajnie czyż nie! - poczułam jego ochydne łapsko na mojej talii.

Swoimi dłońmi w tej chwili ochotę miałam po prostu wydłubać mu oczy. Niestety moja daremna próba odgarnięcia jego ręki z mojej talii na marne poszła. Wolną dłonią złapał obie moje dłonie do paskudnej swojej i podniósł do góry przyciskając do ściany.

________________

Kto spodziewałby się takiego czegoś a przy okazji przerwania w takim momencie?

Mówiąc krótko.
Mamy godzinę trzecią w nocy, ja już jestem zmęczona i idę spać. Tak więc dobranoc. Dla niektórych dzień dobry chyba.

ROZDZIAŁU NIE SPRAWDZAM!! A to ze względu na to, że jeśli zacznę poprawiać to tylko zepsuje. Za błędy przepraszam! 

Mam nadzieję, że wam się podobało. Ja zmykam spać papa.

Do następnego!!

Ostatni Oddech | EremikaWhere stories live. Discover now