"Książę"

87 6 103
                                    

Był piękny słoneczny dzień. Spacerowałam pomiędzy strażnikami, którzy ozdabiali Kwaterę na przybycie Księcia. Kiedy Miiko dostała wiadomość że reprezentant Królestwa Północnych Szmaragdowych Jezior (lub coś w tym stylu) jest już w połowie drogi atmosfera zaczęła robić się napięta pomimo iż większość rzeczy była przygotowana. Strażnicy odpowiedzialni za ozdoby uwijali się więc biegając po ogrodach jak poparzeni. Muszę jednak przyznać, że te ozdoby z kwiatów naprawdę im wyszły Podobno książę kocha różnego rodzaju rośliny. Przeczytałam więc kilka książek o roślinach i spędzałam trochę czasu z miejscowymi ogrodnikami aby móc porozmawiać z Księciem nie tylko o Ziemi i ziemskich zwyczajach. Siedząc obok wiśni i obserwując śpieszących się strażników zauważyłam jak jeden z tych większych rozmiarów krzaków dziwnie drga. Przez głowę szybko przeleciała mi wizja z Marią. Zaraz jednak przypomniałam sobie że przecież nadal jest bariera. Bo jest, no nie? Podeszłam do dużego szeregu krzaków. Może to jakiś chowaniec, który zaplątał się w gałąź, albo dziecko, albo Nina. Rozsunęłam gałęzie i...

- O hej Hania - szepnął Mery z uśmiechem. Siedział skulony pomiędzy gałęziami obserwując fearies zza liści. 

- Co ty robisz? - zapytałam ale on jedynie mnie uciszył.

- Ukrywam się. - szepnął 

- Co? Przed czym? - zapytałam znowu, ale Mały jedynie pociągnął mnie delikatnie za rękaw, każąc mi wejść za nim w liście. Rozglądnęłam się. Wszyscy byli zbyt zajęci, aby zobaczyć, że rozmawiam z liśćmi, a później wchodzę w krzaka. Wzruszyłam ramionami. Przecież już wiele razy chowałam się w krzakach - Więc? O co chodzi? - powiedziałam kiedy siedziałam już razem z Merym pomiędzy gałęziami. 

- Mama chce mi dać na obiad brokuły - powiedział z oburzeniem. - Przecież wie że nie lubię brokułów. - znając go krzyknął by, gdyby nie zaistniała sytuacja. 

- Brokuły mają dużo witamin... - zaczęłam, ale zaraz mi przerwał.

- Mówisz zupełnie jak ona. - skrzyżował ręce i zrobił nadąsaną minę. - Myślałem że chociaż ty mnie zrozumiesz. Wszyscy dorośli są tacy sami. 

- Moglibyśmy pójść do twojej mamy i zapytać czy mogła by przygotować jakieś inne warzywa na obiad. Na przykład szpinak. Makaron ze szpinakiem jest przepyszny.

- Jest obrzydliwy. - powiedział z odrazą - Nie lubię szpinaku. 

- A może pomidory? - głupi przykład bo sama lubię je tylko w zupie pomidorowej i ketchupie, ale nie koniecznie musi to wiedzieć - Z pomidorów można robić wiele potraw. Co powiesz na...

- Nie lubię pomidorów. - znowu mi przerwał. - Są mokre. Od środka.

- Mokre? - zapytałam, a on pokiwał głową. - Dobrze, więc jakie warzywa lubisz? Nikt nie musi lubić wszystkiego. - nastała cisza. 

- Lubię ziemniaki. - powiedział cicho. 

- Pieczone ziemniaki są dobre, ale nie da się jeść tylko ich. - powiedziałam - Jakie jeszcze lubisz? - znowu zapadła cisza. 

- Jabłka. - wymamrotał

- Jabłka to nie warzywa - poprawiłam go, a on prychnął.

- Warzywa są głupie. Owoce też mają dużo witamin i są smaczniejsze. - powiedział odwracając głowę.

- A zjadłbyś zupę z owoców? - zapytałam po chwili. - Taka z arbuza i truskawek. Tak szczerze, to nie byłaby zupa, tylko kompot. Istnieje kompot z arbuza? - nie odpowiadał, a mi wpadł do głowy pomysł. - Lubisz wyzwania?

- Nie takie z jedzeniem. - powiedział cicho - Ostatnio koledzy dali mi wyzwanie abym wypił eliksir rośnięcia, który ukradli z Labolatorium. To nie był żaden eliksir tylko ziemia wymieszana z wodą.

TRZY FILARY - czyli najbardziej porąbana książka z Eldaryi ツWhere stories live. Discover now