"Opętanie"

49 5 140
                                    

Zupełnie zapomniałam o sprzątnięciu tej głupiej jadalni. Przetarłam oczy i zaczęłam się z powrotem przebierać w swoje normalne ciuchy. Wyszłam i udałam się do jadalni. Spodziewałam się najgorszego, czyli typowego syfu jak po każdej balandze. Jednak kiedy weszłam okazało się że wcale nie jest aż tak źle. Co prawda mogło być gorzej, ale nie marudzę. Zaczęłam zbierać kawałki szkła z rozwalonej butelki. Kto normalny imprezuje w środku tygodnia? Zastanawiając się tak przez przypadek przecięłam sobie wewnętrzną część dłoni kawałkiem szkła. Cicho syknęłam.

- Coś znowu sobie zrobiła? - Karuto wyjrzał z kuchni. Serio satyry mają taki dobry słuch?

- Nic - z powrotem zaczęłam zbierać rzeczy z podłogi starając się nie okazywać bólu. Niech znowu nie wyjdzie że jestem niezdarna.

- Pokaż to. - powiedział szybko.

- Ale co? Nie mam nic do...

- Wiesz o co mi chodzi. Dawaj ten nadgarstek. - podszedł do jednej z szafek i wyjął z nich bandaże. - Idziesz?

- Idę. - powiedziałam odkładając worek z szkłem na bok. Podeszłam do Karuto. On bez słowa podał mi bandaż. A potem poszedł w stronę jadalni.

- Najpierw sobie to przemyj dopiero załóż bandaż. - powiedział schylając się i sam zbierając szkło, które zostawiłam.

- Dzięki. - podeszłam do umywalki.

- Chyba cię coś porąbało. - podbiegł do mnie. - Wodą utlenioną.

- Muszę? - sytęknęłam. Będzie piekło.

- Tak - podał mi małą buteleczkę. - Chociaż wiesz co? Zrobisz sobie tym krzywdę albo coś jeszcze. - zabrał mi ją i polał trochę na ranę, a potem nie patrząc na mnie, która wprost zwijała się z bólu przez głupią wodę, poszedł po bandaż zostawiony przeze mnie na blacie. - Weź już przestań się mazać. - podszedł do mnie i zaczął zawijać mi bandaż. - Musisz być odporna na ból jak chcesz być wojownikiem.

- Nie koniecznie w tej chwili muszę być odporna. - powiedziałam. Nadal bolało, ale już nie tak bardzo. On tylko wzruszył ramionami i znów zajął się swoimi sprawami.

- Weź miotłę. - wskazał palcem na róg kuchni. Wzięłam co miałam i zaczęłam zamiatać. Na szczęście Karuto sam z własnej woli wziął szkło i je wywalił więc miałam o jedną rzecz mniej.

Kiedy już cała stołówka była zamiecona wzięłam mopa i wiadro z wodą. Myjąc podłogę przypomniałam sobie sytuację, jak na jednym z świąt na które zostałam zaproszona do fenghuangów niechcący zwaliłam dzbanek z kompotem. Ciekawa historia. Będzie co dzieciom opowiadać. Po cichu zaczęłam nucić pieśń, która akurat leciała w tamtej chwili. Ponieważ nie mam najpiękniejszego głosu na świecie jeśli chodzi o śpiew nie brzmiało to jak w tych wszystkich musicalach.

- Mogłabyś się z szanownej łaski swojej przymknąć?! - usłyszałam donośny głos Karuto z kuchni

- Dlaczego niby? - zapytałam odrywając się przez chwilę od mojej roboty.

- Bo to moja ulubiona melodia. - powiedział cicho.

- Więc co ci przeszkadza? - zapytałam średnio rozumiejąc

- Bo ją niszczysz swoim głosem. - powiedział już głośniej. Prychnęłam
i wróciłam do swojej roboty.

Po pół godzinie jadalnia "błyszczała". Karuto oczywiście przed moim wyjściem wykonał inspekcję. Kiedy dowiedziałam się że mogę iść, wybiegłam ze stołówki, aby jak najszybciej pójść spać.

Kiedy weszłam do pokoju była równiutka północ. Westchnęłam. Nie ma sensu iść spać, bo będę spała do rana. Ubrałam jakiś płaszcz i jak wczorajszej nocy wymknęłam się do Marii. Długo nie rozmawiałyśmy, bo jednak nie chciałam się spóźnić następnego ranka. Dowiedziałam się kilku ciekawych i całkiem przydatnych rzeczy o niej. Na przykład to że miała dwóch młodszych braci i że jej mama pracuje za granicą, a tata zajmował się nią i rodzeństwem. Że chodziła do 3 klasy liceum oraz miała podobno "całkiem przystojnego" jak to mówili za moich czasów na Ziemi crush'a. Trochę się zapomniało tego słownictwa. Bardzo ją polubiłam, chociaż wiedziałam że nie mogę jej ufać. W ten sposób ja znałam ją bardzo dobrze, a ona o mnie nic. Pasowało mi to, jednak ona zdawała się coraz bardziej ciekawa mojej osoby.

TRZY FILARY - czyli najbardziej porąbana książka z Eldaryi ツWhere stories live. Discover now