"Młyn w przychodni"

47 5 7
                                    

- Dziękuję! - krzyknęła mała Hemakshi rzucając się swojemu przyjacielowi na szyję. Tego dnia kończyła 6 lat. Była z tego powodu bardzo smutna, w końcu to jeden rok bliżej do śmierci, a ona nie chce się żegnać z tym pięknym kolorowym światem. Tak... Hem od zawsze miała inne spojrzenie na świat niż reszta dzieci, przez co rzadko zawierała przyjaźnie. Jednak był jeden chłopiec, którego nie zniechęciła ta dziwna cecha. Co najlepsze nie tylko jego, a całą jego rodzinę i tak zaczęła się pierwsza w życiu małej Hemakshi prawdziwa przyjaźń.- Nie ma za co. - odpowiedział chłopczyk, którego imię nie zostało uwietrznione.- Ja też coś dla ciebie mam. - zawołała dziewczynka i wyciągnęła z kieszeni małą karteczkę.- Hem, ty głupolu. Jubilat nie powinien dawać prezentów. - powiedział patrząc w jej duże złociste oczy.- Ale ja jestem jubilatką, więc mogę - odpowiedziała i wręczyła chłopcu zagiętą karteczkę. - Dziękuję, nie musiałaś. - powiedział odginając papier.- NIE! - zgięła go z powrotem - Nie możesz go teraz otworzyć! Dopiero jak wrócisz do domu.- Dobrze... - powiedział grzecznie i włożył kartkę do kieszeni. Później wspólnie bawili się do wieczora. Było już ciemno jednak rodzina Hemakshi i rodzina jej przyjaciela świętowali. Wszyscy siedzieli wokół ogniska rozpalonego niedaleko domu Hemakshi. Domu, który był położony najbliżej lasu. Dzieci były już zmęczone całym dniem zabaw i siedziały próbując nie zasnąć. W pewnym momencie ojciec chłopca wstał i powiedział że niestety muszą już wracać do domu. - Hemakshi... Muszę już iść- Naprawdę? - zapytała.- Tak, ale jutro znowu przyjdę. - uśmiechnął się. Rodzice dzieci również pożegnali się nawzajem, w bardziej dojrzalszy sposób.- Pa! - chłopczyk pomachał na pożegnanie i odszedł wraz z rodzicami do swojego domu. Dziewczynka została przy ognisku opierając się o ramię swojej mamy, która trzymała na rękach jej śpiącą 3 letnią siostrę. - Kochanie, zaraz wrócę, idę odłożyć twoją siostrę do łóżka. Proszę zostań tu i nie odchodź od ognia, jak co tata jest na ganku. - dziewczynka pokiwała głową.Tak oto mała Hemakshi została sama wpatrując się w pomarańczowo czerwone płomienie tańczące nad drewnem, które stawały się coraz mniejsze. W pewnym momencie Hem zdała sobie sprawę że jej mamy nie ma już bardzo długo, więc postanowiła sprawdzić co dzieje się w domu. Wstała z pnia położonego tak że można było nią nim usiąść i udała się do domu. Zdążyła zrobić z pięć kroków, zanim ognisko wygasło. Zaraz potem wszystko działo się szybko. Za szybko, aby młody jeszcze umysł Hemakshi zdołał co kolwiek uchwycić. BlackDog - zwierzę, którego bała się najbardziej złapał ją od tyłu i zaciągnął do lasu. Potem były tylko krzyki rodziców, las i... Skrzydła?


Obudziłam się w jednym z pokoi w przychodni. Wybiegłam nie patrząc nawet czy zamknęłam drzwi. Nie miałam czasu rozmawiać z elfką.
Musiałam.
Zobaczyć.
Nevrę.
Siadłam na krześle obok jego łóżka, położyłam swoją głowę na moich ramionach leżących swobodnie na materacu i zamknęłam oczy. Wyobrażałam sobie... AŚKA
Kurczerere Aśka jak tu wbije to się od niego nie odklei

- O Hania, już się obudziłaś. - podeszła do mnie Ewelein - Pomyślałam że będzie Ci wygodniej w oddzielnym pokoju i poprosiłam Mathyz'a, aby cię tam przeniósł.

- Jasne tak spokojnie - uśmiechnęłam się do niej. Nastała cisza.

- Masz potrzebę porozmawiać na temat tego co wczoraj się stało?


- Nie rozumiem - odpowiedziałam


- O twoim zachowaniu kiedy zobaczyłaś że coś się stało Nevrze.

- Emm... - nie spodziewałam się tego. - Może później.

- Jasne - uśmiechnęła się i odeszła do swoich obowiązków.
Zastanawiałam się czy Karenn już się obudziła. Zważywszy na to że jej tu nie ma znaczy pewnie że-

TRZY FILARY - czyli najbardziej porąbana książka z Eldaryi ツOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz