"Smutny dzień"

39 5 41
                                    

- NIE! - krzyknęłam ale było już za późno. Wywinęłam się z objęć Nevry i chciałam podbiec do niej, jednak zaraz poczułam silny uścisk na ramieniu.

- Hania, nic nie zmienisz - usłyszałam za sobą. Poddałam się i cofnęłam z powrotem do Nevry. Miał rację. Nie mogę nic zrobić, oprócz czekania na pomoc.

W korytarzu panował olbrzymi hałas. Nikt nie wiedział co się dzieje, tak samo jak ja. Nie mogłam przyjąć do wiadomości że w tej chwili, osoba z którą spędzałam cały swój wolny czas, która okazała się kłamcą, leżała teraz praktycznie martwa, a ja jestem zmuszona nic nie robić i patrzeć, jak niewinna dziewczyna, której nawet nie zdążyliśmy poznać, odchodzi.

- Odsunąć się! - na korytarz wbiegła Ewelein z dwoma innymi pielęgniarzami, którzy nieśli nosze.

Szybko zabrali ją i wybiegli z korytarza. Stałam, trzymając mój krwawiący policzek i jednocześnie patrzyłam na olbrzymią plamę krwi na środku, a w niej mój sztylet. Nie miałam odwagi podejść tam i wyjąć go z kałuży.

Miiko i reszta Lśniącej Straży zaczęli uspokajać mieszkańców, chociaż sami nie wiedzieli co tak naprawdę stało się w tej chwili na korytarzu. Patrzyłam na nich z podziwem. Nawet w takiej sytuacji potrafią zachować zimną krew, aby zająć się innymi. Po jakimś czasie udało się uspokoić tłum i wszyscy wrócili do pokoi, chociaż pewne było że nikt w tej chwili nie pójdzie dalej spać. Po tym wszystkim Miiko zwołała zebranie, a mnie poprosiła abym dołączyła do zebrania jak dostanę jakiś opatrunek na moją ranę. Podobno muszą mi zadać kilka pytań. Już wiem że zawaliłam.

Oczywiście nie wpuszczono mnie do przychodni, gdyż trwała tam właśnie akcja ratunkowa, jednak ja nadal krwawiłam i na dodatek nie czułam się najlepiej. Usiadłam pod ścianą i modliłam się o to aby ta dziewczyna jednak przeżyła.

- Hej! A ty co tu robisz?! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się w tamtą stronę

- Karuto? Bardziej co ty tu robisz.

- Widziałem całą akcję. - zaczął - Nie wpuszczą Cię do przychodni przez dobre dwie godziny. - spojrzał na drzwi za mną. Miał rację. - Chodź ze mną. Dam ci opatrunek z apteczki w kuchni. - bez słowa udałam się za nim.

- Więc... jak to się wydarzyło? - zapytał buszując w szafce.

- Nie chcę o tym mówić. - chociaż wiem że i tak kiedyś to wyjdzie na jaw, to nie chcę opowiadać o tym na prawo i lewo. I tak atmosfera jest bardzo napięta.

- Nie nalegam. - powiedział wyjmując gazę i kilka plastrów.

- Dzięki. - zaczęłam kiedy skończył mnie opatrywać.

- Już drugi raz cię ratuję. - odpowiedział zbierając wszystkie rzeczy. - Leć do sali. Słyszałem że chcą cię tam widzieć.

- Jasne. - westchnęłam. Będzie ciężko, ale trzeba liczyć się z konsekwencjami swoich czynów.

Szłam powoli do sali. Nigdzie mi się nie spieszyło. Widziałam jak światło przechodzące pod drzwiami przychodni zgasza się. Czy to oznacza że... Nie Hania! Odgoń złe myśli. Na pewno da radę.

Kiedy podeszłam do drzwi, zobaczyłam że cała Lśniąca Straż wychodzi z sali. Stałam troszkę zdezorientowana. Żaden z członków nie spojrzał się w moją stronę. Jakbym nie istniała. Nevra jedynie szybko złapał mnie za nadgarstek, co muszę przyznać trochę zabolało. Prawdopodobnie mam tam siniaka. Zaciągnął mnie do pokoju. Szykowałam się na najgorsze.

- Co tam robiłaś? - zapytał oschle kiedy weszliśmy. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. "A no chodziłam sobie po korytarzu, chociaż wiem że jest to nie bezpieczne i przypadkiem trafiłam na laskę, która miała być w lochach, ale nie była, po czym zaczęłam z nią walczyć". - To co ona mówiła... Byłaś w lochach, tak? - Muszę się przyznać. Jeśli teraz nie powiem to później wyjdzie.

TRZY FILARY - czyli najbardziej porąbana książka z Eldaryi ツWhere stories live. Discover now