Rozdział 23

137 10 21
                                    

Dziewczyna biegła co sił w nogach, omijając lecące w jej strone oszczepy. Jeden błąd i ostre narzędzie byłoby wstanie przebić się przez jej ciało. Labirynt wydawał się bez końca gdy z jednej alejki wbiegała w następną, a za nią biegł potwór w srebnej zbroji, pragnący jej śmierci. W końcu wskoczyła w alejkę bez wyjścia a ataki zakończyły się, zapadła niepokojąca cisza. Frisk wiedziała, że powinna zawrócić, lecz światło nadchodące z wyjścia, wydawało się przerażające, to.. czycha na nią. Z pewnością musi się z tym zmierzyć. Niepewność i strach pokierowała ją w stronę wyjścia i jak się spodziewała, srebrna zbroja, ciężkimi krokami stanęła jej na drodze. Nim mogła cokolwiek powiedzieć, kilkanaście włóczń wbiło się w rusztowanie mostu i złamało je. Brzęki i otrzaski po czym spadanie z hukiem w ciemność bez dna.
Czy właśnie tak miała umrzeć?

- Brzmiało jakby nadeszło stamtąd! - z oddali nadchodził głos, gdy leżała pomiędzy kwiatami bez ruchu. Wszystko bolało, a jej wzrok zbladł, nie będąc odróżnić nawet mglistych kształtów. - Oh, spadłaś, prawda? Wszystko w porządku? Choć, wstań... - nieznajomy podał jej dłoń i zarzucił ją przez ramię, ledwo mogła wstać a jej nogi wciąż drżały z bólu. Jedyne co mogła wykrztusić to swoje imię. - Chara, huh? To ładne imię. - uśmiechnął ciepło jej stronę - Moje imię to...

Mgła nagle opadła, leżała w znajomych jej złotych kwiatach, wpatrując się w sufit który wyglądał jakby nie miał końca. Nie mogła uwierzyć, że przeżyła ten wypadek, tuż przed chwilą uciekała, jeszcze te wspomnienia których nigdy nie znała i nieprzerwana cisza w towarzystwie płynącej wody. Wszystko było mokre razem z jej ubraniam. Było jej zimno. Trzy głębokie wdechy i z bólem w kościach, tutaj napewno jakiś żart ze strony Sansa by wpadł, podniosła się by iść dalej. Kawałek mostu, który spadł razem z nią, pomógł jej przejść kawałek, lecz reszta zanurzona była głęboko w wodzie. Dziewczyna wskoczyła do lodowatej cieczy, poziom wody sięgał jej aż do biódr. Powoli kroczyła na przód przez smętną jaskinię, pomijając kupę śmieci stojące jej na drodze. Dużo tego co widziała, pochodziło z powierzchni i tak obserwując jak śmieci spadały razem z wodospadem w dół który wydawał się jakby nie miał końca, i powtarzający się cykl w nieskończoność, napełniło ją determinacją. Dalej wędrując, napotkała zniszczony rower, DVD starego anime oraz użytego manekina treningowego, który przypominał jej trening z Toriel. Tóż przed wyjściem, które było tuż przednią, usłyszała niepokojący łopot wody i odwróciła się w stronę dźwięku. Lecz nic tam nie było, może jej się wydawało? Nagle coś przykuło jej uwagę. Wzrok zwrócił się w strone wcześniej zauważonego manekina. Jego brwi zmarszczyły się w gniewliwy sposób, przekuwając dziewczynę wzrokiem. Zniknął pod powierzchnią wody by wyskoczyć tuż nad nią ze złowieszczym śmiechem.
- zbyt onieśmielona by walczyć, co? Jestem duchem żyjącym w manekinie! - przedstawił się walecznym tonem - Mój kuzyn także zamieszkiwał kiedyś w manekinie. Dopóki... TY...! - zatrzymał się mierząc ją zwrokiem. Jej wyraz twarzy oniemiały na widok krzyczącej marionetki. -Ty... w imię Asgora, byłaś totalnie nudna! Tak się zdenerwował, że aż wyszedł z siebie, dosłownie! - dziewczyna krótko prychnęła postrzymując śmiech. - Jak każda osoba, która siebie szanuje! Cóż. Cóż! CÓŻ! Nudni ludzie to jak kawałki chleba przylepione do twarzy świata. Człowieku! Wytrę cię ze smakowitą chusteczką zemsty!

Walka rozpoczęła się.
Z pod powierzchni wody pojawiły się inne manekiny, które zaczęły rzucać w jej stronę bawełniane kule. Choć ciężko było poruszać się jej w wodzie, z trudem ominęła zagrożenie. Było ich coraz więcej i nadchodziły z każdej strony. Nagle kilka z nich trafiło w rozgniewanego manekina i ten zawył z bólu.
- Wy głupole! Uważajcie gdzie rzucacie swoje magiczne ataki! - w głowie dziewczyny zaświeciło światełko a ten widząc jej wyraz twarzy, skrzywił się. - Hey! Ty! Zapomnij, że mówiłem cokolwiek o magii! - poddenerwowany, rzucił kolejny rozkaz swoim pomocnikom by rzucili kolejny atak. - Pokonam cię i zabiorę twoją duszę! - Na to, dziewczyna odpowiedziała kierując ich ataki w stronę ich szefa. Ten coraz bardziej wkurzony, nie był w stanie utrzymać w miejscu gdy dostawał coraz więcej bólu. - Będę stać w oknach luksusowych sklepów i wtedy wszystko będzie moje! I.. wtedy pomyślę o zemście dla mojego kuzyna. Jak jeszcze raz miał na imię...? - Jego ruchy były o to coraz bardziej nie do przewidzenia, Frisk jednak była w stanie dobrze omijać ataki manekinów tylko z kilkoma zadrapaniami. Desperacja rosła do punktu gdy skakały jej stronę by ją zranić. - Nieważne. Nieważne! NIEWAŻNE! Żałosne. Żałosne! ŻAŁOSNE! - skrzeczał w kółko, nie mogąc powstrzymać narastającego gniewu i wypadającej bawełny z ran wciętych w materiał swojego cielesnego gospodarza. - Hey! Matoły. Matoły! MATOŁY! Pamiętacie jak wam powiedziałem byście mnie nie strzelali? Cóż... - powstrzymał się na chwile, by złapać oddech, po czym krzyczał jak najgłośniej potrafił - Porażka! JESTEŚCIE ZWOLNIENI! WSZYSCY JESTEŚCIE ZASTĄPIENI! - śmiał się do rozpuku gdy manekiny zanikały pod powierzchnią wody. Dziewczyna wykończona, łapała ciężko oddech, próbując kontrolować swoje szybkie bicie serca. Czyżby walka zakończyła się...? - Teraz zobaczysz mój prawdziwy potencjał, poleganie na ludziach, którzy nie są zwykłymi śmieciami. - Frisk z niespokojem widziała jak metalowe manekiny wyskakują ze stert śmieci. Znów była otoczona bez drogi ucieczki. - Manekinowe boty! Magiczny pocisk! - Tym razem to rakiety były rzucane w jej strony. Jednak czuła resztki siły w niej pozostawione i omijała ataki, to chowając się w wodzie lub biegnąc w stronę gdzie nie mogli jej trafić. Posciski przez chwile były nakierowane na nią i potem leciały w prostą linię. Wykorzystała tą szansę by trafić swojego przeciwnika tymi ostrzałami. - Manekinowe boty! Spróbujcie znowu! - te i z następnym atakiem jednak nie byli zranić na tyle dziewczyny by przestała walczyć. Złowrogi Manekin jednak miał na sobie coraz więcej ran i coraz bardziej rzucał się na wszystkie strony. - Jesteście okropne? - westchnął, po czym dostał kolejną rakietą - FINALNY ATTAK! - skrzeczał, czerwony od złości. Wszystkie manekiny rzuciły się w jej stronę, razem z wszystkimi pociskami jakie mieli, jednak było to daremne. - N..niemożliwe! Oni są nawet gorsi od swoich poprzedników! Kogo to obchodzi. Kogo to obchodzi! KOGO TO OBCHODZI! NIE POTRZEBUJE PRZYJACIÓŁ!!! - Krzyczał w złości. Nie był w stanie pokonać słabego człowieka. Jego ludzie, jego ataki, wydawały się bezcelowe, jednak ten nie zamierzał się poddać. Wyciągając ostry przedmiot zza swych pleców i kierując go w stronę dziewczyny. Ta wzdrgnęła na jego widok. - MAM NOŻE! - rzucił go niedbale w jej stronę, a ten przeleciał kilka centymetrów od jej twarzy, przecinając kosmyki jej włosów. - Nie.. mam już noży. ALE TO NIC NIE ZNACZY! NIE MOŻESZ MNIE ZRANIĆ ANI JA CIEBIE! UTKNĘŁAŚ W WALCE ZE MNĄ... na zawsze. Na zawsze! NA ZAWSZE! - wybuchł maniakalnym głosem, czując się jak zwycięzca, nawet jeżeli nie miał jej duszy. Mógł być tu na zawsze, blokując jej dalsze przejście, a ona była zbyt zmęczona by ryzykować próbę przedostania się przez niego. Nagle z góry zobaczyła nadchodzące krople deszczu i spadające na wciąż śmiejącego się manekina. - Co to jest?! Ugh! Kwaśny deszcz! Oh, zapomnij o tym! Spadam stąd! - nie czekając ani minuty dłużej, odleciał w stronę wyjścia i zniknął w ciemności. Ulga przeszła przez ciało Frisk gdy zniknął, jednak nie była sama. Na jego miejscu, pojawił się znajomy jej duch, Nastablook.
- ...przepraszam, przeszkodziłem ci, nieprawdaż? Jak się pojawiłem, twój przyjaciel odszedł... oh nie, wyglądaliście jakbyście dobrze się bawili... o nie.. chciałem tylko powiedzieć cześć... o nie... - Duch był przestraszony i zaczął się wycofywać. Frisk jednak wyciągnęła w jego stronę rękę.
- Nie nie odchodź jeszcze! Mój.. "kolega" musiał iść, więc nie martw się o to. Dziękuję, że przyszłeś. - Uśmiechnęła się w jego stronę z wyrazem wdzięczności.
- Nie ma za co, ale cóż, teraz ide do domu... możesz ze mną pójść jeśli chcesz... ale bez ciśnienia... - odpowiedział nieśmiało, kuląc się delikatnie do siebie. - rozumiem, jeżeli jesteś zajęta... to w porządku... nie martw się... tak myślałem, że zaproponuje... - i bez czekania na odpowiedź zniknął za jedynym wyjściem prowadzącym na przód. Ta podążając za nim, wreszcie była wstanie ustać na suchym lądzie. Następne pomieszczenie było wielkie. Obok przepływała rzeka i po tak długiej walce dziewczyna czuła się jakby wreszcie mogła wypocząć, czując ten łagodzący spokój.. napełniało ją determinacją. Przed sobą miała jednak dalsze trzy drogi i na środkowej z nich znajdował się uciekający duch, widząc ją, cicho mruknął w jej stronę. - hej...mój dom jest w tą stronę... - zakomunikował, kierując wzrokiem w głąb drogi - jeżeli chciałabyś zobaczyć... albo i nie... - i oddleciał, nie czekając na nią. Ta bez dalszego pomysłu, wolnym krokiem skierowała się w wskazaną drogę, postanawiając odwiedzić inne później. Co ją zastało było zaskakujące. Dwa domy stojące obok siebie. Oba były ogromne i miały dziwny kształt, z małym parterem i dużym drugim piętręm, do tego oba były pochylone, ten w lewo tamtem w prawo. Jeden był niebieski, drugi różowy. Nie wiedząc w którym mieszka Nastablook, postanowiła zapukać w drzwi niebieskiego domu najpierw. Drzwi lekko poruszyły się, pokazując, że były otwarte. Frisk zajrzała powoli do środka, znajdując kręcone schody prowadzone na górę. Było ciemno, lecz z góry nadchodziło światło, więc brązowo-włosa zaczęła wspinać się po schodach. Gdy znalazła się na miejscu, jej zwrok ukazał stary pokój pokryty od góry do dołu drewnem. Niektóre deski były stare i powyłamowywane. Pajęczyny pokrywały każdy kąt. Dom od środka wyglądał jak ruina. Trochę przypominało jej to chatkę, w której przenocowała, gdy była w lesie. Oprócz tego, w pokoji znajdowała się stara lodówka, telewizor i komputer na stole a przed nim siedział znany jej duch ze słuchawkami na głowie. Jej kroki powodowały skrzypienie starych desek podłogowych co skierowało jej uwagę w jego stronę. - Oh naprawdę przyszłaś... przepraszam, ja... nie spodziewałem się tego. To nie wiele, ale czuj się jak w domu. - Powiedział nieśmiało i kiwną głową na powitanie po czym z powrotem odwrócił się w stronę ekranu. Ta rozglądała się dookoła, szukając czegoś nadzwyczajnego i wtedy ujrzała pudełka z płytami. Ciekawość wzięła za dość i włożyła jedną z nich o nazwie "Fala strachu" do odtwarzacza stojącego na telewizorze. Zaskakujący dźwięk zaczął grać, wypełniając cały pokój.. był na tyle głośny, że na pewno było słychać go aż na zewnątrz. Duch zerknął w jej stronę i wymamrotał - kurde... ta atmosfera... jakby moje całe ciało było nawiedzone.. - po czym znów skupił się komputerze. Dziewczyna wyciągnęła płytę i postanowiła odtworzyć następną o nazwie "Muzyczny dzień Ghoula" - oh.. ta piosenka.. kiedy nauczysz się zwrotek, nie da się tego nie śpiewać... - po czym nucił wraz z melodią słowa piosenki - kolejną płytą była "Nawiedzone nuty", która brzmiała tak samo jak "Fala strachu" lecz nie miała efektu dzwiękowego, który sprawiał wrażenie jakby piosenka była grana w oddali - oh.. klasyczna nawiedzona melodia.. już nie tworzą piosenek jak ta. - Powiedział smutnym tonem i skulił się na swoim miejscu. Postanawiając zostawić tą piosenkę by grała dalej, dziewczyna z ciekawości zagląda do lodówki, zastanawiając się co może znajdować się w środku, skoro duchy nie jedzą. Napstablook widząc ją, podleciał do niej - O jesteś głodna? Mogę ci coś podarować do jedzenia. - otworzył na moment lodówkę, z zawartością wyglądającą nadzwyczaj normalnie. Po czym wyciąganą także normalnie wyglądającą kanapkę z serem, sałatą i ogórkiem, owinętą bagietką i przeciętą w pół. - To jest kanapka duch... chcesz spróbować? - próbując w gryź się w apetycznie wyglądający przekąsek, jej usta przeszły przez nią, nie będąc nawet w stanie wziąć gryza. Oboje byliście zaskoczeni obrotem spraw. Duch odłożył kanapkę do lodówki i nieśmiało zwrócił się w jej stronę. - Nieważne... Po dobrym posiłku lubię położyć się na ziemi i czuć się jak śmieć... to rodzinna tradycja.. czy chcesz... się dołączyć? - zaproponował na co otrzymał kiwnięcie głową od swojego gościa. - Okay.. rób to co ja.. będziesz tak długo leżeć jeżeli nie będziesz się ruszać... więc.. poruszaj się tylko jeżeli chcesz wstać... - oboje położli się na ziemi na środku pokoju. Dziewczyna zamknęła oczy, z rękami na brzuchu, wsłuchując się w bicie swojego serca. Muzyka którą włączyła, była coraz cichsza i cichsza, jakby odleciała gdzieś daleko, daleko od tego świata. Jej myśli zaczęły się zbierać. Myśli o jej mamie, która ją skrzywdziła, nóż, który jej matka wbiła jej w plecy. Straszny mężczyzna, który próbował zrobić jej krzywdę. Upadek oraz walka ze śmiercią prawie każdą minutę. Goniące ją potwór w zbroji. Niebezpieczeństwo czyhające na nią w przyszłości. Po czym ciepły uścisk od Toriel i jej ciasto przyszły jej na myśl. Papyrus, Sans oraz inne potwory z dobrym sercem, które stanęły jej na drodze. Uściski jej matki gdy była mała i uśmiech jej ojca. Koniec końców, oczekiwane promienne słońce i świeży zapach trawy po deszczu na powierzchni. I gdy te wszystkie myśli drążyły w jej głowie, w pewnym momencie te wszystkie mieszane emocje ustały i nastała cisza, nie tylko w dookoła niej, ale także w jej głowie. Leżała tak, wsłuchując się w bicie własnego serca, czując, że żyje.

----------------------
Dobry, dobry :D
Pewna osoba o nazwie Maggi Zel na instagramie przypomniała mi o tej szlachetnej książce lol. 👀
Ile lat to już minęło, ile to już się przeżyło!
Szczerość, dziwne było pisanie po polsku po tak długim czasie, ale wziąż interesująco.
Mam nadzieję, że dam radę ją napisać, tak szczerze chciałam walnąć wielkiego time skipa na powierzchnie, ale to by się nazywało leniwe pisanie, więc tego nie zrobię xD
Btw. Co tam u was? Co się zmieniło od czasu kiedy ostatnim razem czytaliście moją książkę? :D U mnie jest w miarę w porządku, nauczyłam się lepiej rysować i rozwinęłam swój kanał na youtubie.. oprócz tego szkoła, postanowiłam nauczyć się grać na gitarze elektrycznej w tym roku i coś tam chciałam się nauczyć koreańskiego, ale noob ze mnie xD. Ah, no, zostałam fanem k-dram, k-pop też lubię. Moje poglądy się zmieniły. Czytałam moją inną książkę i mój opis tutaj na wattpadzie i mogę powiedzieć, że nie byłam ani z tego ani z tamtego dumna. Znak dorosłości hm? Daleko mi do niej, ale wciąż pnę na przód. Do każdej osoby która czyta, dziękuję za wszystko, zobaczmy jak dalej rozwinie się ta książka ;)

Two Hearts (Sans x Frisk)Where stories live. Discover now