Rozdział 19

655 50 67
                                    

Chara! Obudź się, jesteś przyszłością dla ludzi i potworów!

Dziewczyna w natychmiastowym tempie wybudziła się. Ciężki wdech, po czym szybki wydech. Jej serce waliło jak szalone, a mózg pracował na najwyższych obrotach. Ciemność otaczała ją dookoła, a strach przeszywał całe jej ciało.

- G-gdzie ja jestem... - wydusiła, pot spływał po jej czole. Czuła, jakby jej głos nie należał do niej. Nie miała zielonego pojęcia co się działo dookoła niej. Brązowowłosa wyprostowała się, po czym zeszła z zielonej kanapy na, której spała. To miejsce wcale nie wyglądało na jej dom, był jej całkowicie nieznany. Ściany, podłoga, meble... wszystko wydawało się takie nieznajome. 'Agh... jaka z ciebie totalna idiotka.' Frisk rozejrzała się dookoła, by po chwili stwierdzić, że nikogo nie ma. 'Do grzechu ciężkiego, dziewczyno. Mnie nie da się zobaczysz to po co się tak rozglądasz' dziewczyna podskoczyła, przerażona. - Kto... czym jesteś i gdzie jesteś! - brązowowłosa skuliła się na podłodze. - Czy to sen? Na pewno sen... - 'To nie jest sen ty idiotko bez kompetencji. Wstawaj z tej ziemi i idź dalej, bo te głosy nie dadzą mi spokoju.' - Tak... to na pewno sen... jak nie, to musiałam zachorować psychicznie i jestem w psychiatryku. - 'Ale z ciebie beksa, dokładnie jak Azi. Wstawaj do cholery, albo cię do tego zmuszę.' Frisk zasłoniła uszy i mocno zacisnęła powieki. 'No wstawaj, bo nie mogę przez ciebie spać!' głos w jej głowie załkał. Dziewczyna podskoczyła i uderzyła głową o półkę, na której stał duży telewizor. - Jak uda mi się stąd wydostać, to zostawisz mnie w spokoju? - spytała spokojnie, masując miejsce w którym się uderzyła. 'No cóż... nie do końca, ale uciszę się na jakiś czas.' dziewczęcy głos odpowiedział jej szybko. Brzmiała obiecująco. Gdyby jej głos choć na chwilę ucichł, uszczęśliwiło by to Frisk. 'Ej! Jeżeli uważasz, że jestem denerwująca to wzajemnie. A teraz hop siup i znikaj stąd, bo chcę choć trochę odpocząć.' - Ej no, nie czytaj mi w myślach! - brązowowłosa krzyknęła niezadowolona. Głos w jej głowie, jednak już nie odpowiedział. Frisk wstała bez słowa z podłogi i zaczęła rozglądać się za wyjściem. Kiedy wreszcie udało się jej dojrzeć w tych egipskich ciemnościach przejście, złapała za swoje buty, które leżały przy kanapie i wyszła na zewnątrz.

Było lodowato, a wśród spadających płatków śniegu, Frisk nie była w stanie czegokolwiek dojrzeć. Brązowowłosa szła na przód, przedzierając się przez zaspy śniegu.

- Agh... głupi głos... kazał mi wyjść w samą śnieżycę. - Dziewczyna zakrywała twarz rękami, próbując iść na przód. - I skąd się wziął śnieg w środku lata... do cholery, gdzie ja jestem. - Brązowowłosa zadawała sobie pytania, choć sama nie potrafiła sobie na nie odpowiedzieć. Wielka mgła zasłoniła jej widoczność. Wiatr szarpał jej włosami na lewo i prawo, a śnieg spadał na jej ubranie, i powoli rozpuszczając się na jej niebieskim swetrze w dwa różowe paski, który był ciepły od ciała, znajdującym się pod nim. Frisk, jednak nawet nie chciała dopuścić do siebie myśli by wrócić do ciepłej chatki w której się obudziła. Czuła, że musi iść dalej, nawet jeżeli miałaby z tego powodu zginąć.

Mgła zniknęła, a teren powoli się zmienił. Śnieg przestał padać, a atmosfera zrobiła się nagle nieprzyjemnie wilgotna oraz delikatnie ciepła. W ścianie tkwiły niebieskie kamienie, które intensywnie naświetlały korytarz, który pojawił się tuż przed nosem dziewczyny. Wyglądało to jak w miarę normalna jaskinia, z dziwnymi akcentami oraz naświetleniami. Frisk bez zastanowienia ruszyła w jej głąb. Po chwili przed jej oczami wyrosło małe stanowisko, w którym sprzedawało się różnorodne rzeczy, najczęściej jedzenie lub ubrania. Takie jak dziewczyna widziała na jarmarku, kiedy przechodziła niedaleko festiwalu w swojej miejscowości. Budka była niewielka, a na dachu znajdowało się pełno śniegu. Brązowowłosa podeszła i spojrzała do środka. Siedział tam szkielet w niebieskiej bluzie, czarnych spodenkach oraz różowych, puchatych kapciach. Znajdował się w miarę dziwnej pozie. Ręce znajdowały się w kieszeniach, a nogi założone miał na stole. Z tego co zauważyła dziewczyna to spał, dlatego, że miał zamknięte oczodoły, a jego klatka podnosiła się delikatnie do góry po czym do dołu. Samo jego bycie szkieletem, wcale nie zdziwiło dziewczyny, wręcz przeciwnie, uważała to za fascynujące. Jednak postanawiała nie przerywać snu nieznajomemu i postanowiła odejść. Kiedy już się odwróciła by ruszyć dalej, usłyszała głos, który był dla niej znajomy.

Two Hearts (Sans x Frisk)जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें