Rozdział 7

1.9K 109 118
                                    

( + )

Frisk P.O.V

Szybkim krokiem przeszliśmy dalej. Nagle kobieta zatrzymała się, ja także, unikając w ostatniej chwili zderzenia się z nią. Szybko odwróciła się w moją stronę i westchnęła cicho. Odwróciła wzrok w innym kierunku. Gdy Frisk zobaczyła co je czeka zrobiła nie wielki krok do tyłu, trzęsąc się przy tym.

 - Tu są puzzle, ale... -  Toriel zaczęła patrzeć w te i we te, prawdopodobnie myśląc co ma teraz zrobić. Nagle zobaczyłam blask w jej oczach i szybko skierowała swój wzrok na mnie.

Author P.O.V

 - A może... tutaj złap moją rękę na moment. - Dziewczyna chwilę wahała się, jednak podała dłoń kozicy. Ta trzymając Frisk zaczęła iść w stronę kolców.  Dziewczyna wystraszona ścisnęła mocno powieki nie chcąc widzieć co się dzieje. Toriel bez wahania wkroczyła na kolce, które kiedy zbliżyła swą stopę szybko chowały się, nie raniąc jej. Kręciły na polu skręcając raz w prawo, raz w lewo, aż znalazły się przy wyjściu. Kiedy wreszcie zatrzymały się Frisk delikatnie otworzyła swe oczy i obróciła się. Widząc, że już jest po wszystkim puściła jej rękę i spojrzała ponownie na kobietę. - Puzzle wyglądają trochę niebezpieczne na teraz. - Toriel uśmiechnęła się spokojnie i zniknęła w ciemnościach następnego pomieszczenia. Frisk bez zastanowienia ruszyła za kozicą z kamiennym wyrazem twarzy. Kiedy znajdowała się w kolejnym pokoju zakręciło się jej delikatnie w głowie, dreszcz przeszedł całe jej ciało. - Dobrze sobie radziłaś aż do teraz moje dziecko. - Jej ciepły uśmiech sprawił, że w sercu dziewczyny zagościł spokój. Toriel była dla niej taka miła, nie jak tamta osoba... czekaj, jaka osoba? Frisk nie pamiętała, w sumie, tego nie było warto pamiętać. - Jednakże... mam dla ciebie trudną prośbę. - Zapadła cisza. Serce Frisk zabiło szybciej. Co to mogło znaczyć? -  Chciałabym abyś przeszła do końca tego pokoju, sama. Wybacz mi to. - Kobieta zniknęła ze wzroku dziewczyny chowając się potajemnie na kolumną na końcu długiego pokoju.

( - )

Przerażona dziewczyna zaczęła trząść się. Nagle poczuła jak całe jej ciało przepływa ponownie to uczucie. Ciepłe, jak uśmiech Toriel... determinacja.

 - Spokojnie Frisk, dasz radę, nie bądź beksa, masz prawie osiemnaście lat... - szepnęła sama do siebie i powolnym krokiem ruszyła dalej.... po chwili przyśpieszyła... zaczęła biec. - M-M-M-MAMO! G-GDZIE JESTEŚ?! - pokój nie miał końca. Po policzkach Frisk zaczęły spływać pojedyncze łzy. Była wystraszona, że nie spotka już nigdy kobiety, która traktowała ją tak dobrze i otaczała ją swoją miłością. Ostatkami sił swojego głosu ponownie zaczęła krzyczeć, jednak było to za ciche by doszło do uszu Toriel. Frisk przeszedł ogromny ból, nie mogła wykrztusić już ani słowa, zamilkła. Nagle w oddali zobaczyła białą kolumnę i następne przejście. Doszła do końca i oparła się o podporę biorąc jak największe wdechy powietrza. Nagle zza kolumny wyszedł cień... Toriel.

( + )

 - Witaj, moje dziecię. Nie martw się. Nie opuściłam cię. - Dziewczyna bez zastanowienia podbiegła do kobiety i przytuliła ją. Toriel zaśmiała cicho. - Byłam od razu za tą kolumną przez cały czas. Dziękuje za ufanie mi... Stało się coś, moje dziecię? - Frisk starała się coś powiedzieć, jednak z jej ust wydobył się jedynie jęk. - Oh nie..! Straciłaś głos? - Dziewczyna pokiwała delikatnie głową, wtulając się mocniej w Toriel. Ta jedynie zachichotała na reakcję swojej podopiecznej. Frisk odsunęła się od kozicy i z uśmiechem na ustach zaczęła wymachiwać dłońmi, tworząc różne kształty.

Two Hearts (Sans x Frisk)Where stories live. Discover now