Rozdział 15

666 65 33
                                    

Frisk wreszcie udało się rozwiązać zagadki oraz oswoić ze sobą swoich byłych przeciwników. Miło spędzała czas w drodze do Snowdin, jedyne co jej przeszkadzało to przeraźliwy chłód, który przenikał jej ubranie. Dziewczyna była cała przemoczona i lodowata, jednak szła dalej zdeterminowana na przód. Modliła się w duchu by nic jej nie odmarzło, bo wtedy może przechodzić naprawdę bolesny czas.

Brązowowłosa wkroczyła na chwiejący się most, który był jedynym sposobem na przejście dalej. Dziewczyna zlękła się trochę, że spadnie, jednak starała się o tym nie myśleć. Kroczyła wolno i powoli, trzymając się liny, która utrzymywała całą konstrukcję w jednym, starając się przy tym nie patrzeć w dół. Wiatr smagał jej twarz i porywał włosy w szaleńczy taniec. Frisk mrugała raz po raz, by pozbyć się napływających jej do oczu łez, które wywoływał chłód, jaki przenikał jej ciało. Nagle ujrzała w oddali Papyrusa, który także szybko ją zauważył. Dziewczyna zatrzymała się i wpatrywała się w niego. Obok niego stał Sans, który niewzruszenie po prostu wpatrywał się dziewczynie.

- CZŁOWIEKU! - szkielet wyglądał na poważnego, nie tak jak zawsze miewał. - TO TWÓJ OSTATECZNY I NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNE WYZWANIE! OTO! RĘKAWICA ŚMIERCIONOŚNEGO TERRORU! - nagle nieba zaczęły wysuwać się przeróżne niebezpiecznie wyglądające przedmioty. Kula z kolcami, włócznia, pies... Pies? Wisiał na lince i obracał się dookoła i szczekał wesoło, oraz machał energicznie ogonem. Jego krótkie futerko szarpał wiatr w lewo i prawo tak samo jak włosami Frisk. Z drugiej strony zaś wyłaniał się miotacz ognia, włócznia oraz armata. Wszystko skierowane wprost na nią. Dziewczyna, jednak wcale się nie zlękła. Wyprostowała się i patrzyła wprost na Papyrusa, z determinacją w oczach. Czuła się silna, jakby nic nie mogło znieść jej miejsca, nigdy nie zamierza się poddać. - KIEDY POWIEM SŁOWO, TO BĘDZIE CAŁKOWICIE AKTYWNE!!! - szkielet brzmiał jakby był czymś zmartwiony. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo. Nie potrafiła uwierzyć, że Papyrus chciałby ją skrzywdzić. Dziewczyna przelotnie spojrzała na niższego z braci, jednak jego wyraz twarzy był obojętny. - ARMATY BĘDĄ STRZELAĆ! KOLCE BĘDĄ  SIĘ KRĘCIĆ! OSTRZA BĘDĄ PRZECINAĆ! KAŻDA CZĘŚĆ BĘDZIE SIĘ GWAŁTOWNIE KRĘCIĆ OD GÓRY DO DOŁU! TYLKO NAJMNIEJSZA SZANSA WYGRANEJ POZOSTANIE!!! JESTEŚ GOTOWA?! - Frisk zamknęła oczy, wsłuchując się w wycie wiatru. Szum podmuchów powietrza i uderzenia drewna, brzmi jakby podziemie płakało. Brązowowłosa otworzyła swoje oczy, ukazując czerwone tęczówki. Obdarzyła wzrokiem Papyrusa, tak jak nikogo innego, czuła się zdeterminowana. Szkielet postawił krok w tył, trochę wystraszony siłą woli dziewczyny. - PONIEWAŻ! JA! MAM! ZAMIAR TO ZROBIĆ! - Frisk wciąż patrzyła wprost na szkieleta, zdeterminowana. Czuła, że nic nie jest jej straszne.

- Więc? Co cię powstrzymuje? - Sans skierował wzrok na swojego młodszego brata.

- POWSTRZYMUJE!? CO POWSTRZYMUJE!? JA... JA MAM WŁAŚNIE ZAMIAR TO URUCHOMIĆ!

- To, uh, nie wygląda na za bardzo uruchomione.

- WIĘC!!! TE WYZWANIE!!!  WYGLĄDA... MOŻE... ZA ŁATWE DO POKONANIA CZŁOWIEKA. - Papyrus zastanowił się na chwilę, po czym miał jakby przebłysk, ponieważ podskoczył delikatnie jakby wpadł na pomysł. - TAK! NIE MOŻEMY TEGO UŻYĆ!!! JESTEM SZKIELETEM Z WYMAGANIAMI!!! MOJE PUZZLE SĄ NAPRAWDĘ UCZCIWE! I MOJE PUŁAPKI SĄ FACHOWO UGOTOWANE! ALE TA METODA JEST ZBYT BEZPOŚREDNIA! CAŁKOWICIE BEZ KLASY! IDŹ SOBIE! - pułapki zaczęły chować się, a Frisk poczuła ulgę. Wyższy z szkieletów westchnął z spokojem, czuł się lepiej. Odwrócił się, jednak po tym przypomniał sobie o stojącym na pomoście człowieku. Znów zwrócił się w jej stronę. - NA CO SIĘ GAPISZ!? TO BYŁA INNA DEFINITYWNA WYGRANA DLA PAPYRUSA!! NYEH!! HEH!! ...HEH??? - Wyższy z szkieletów zniknął w trymiga pozostawiając swojego starszego brata w tyle. Dziewczyna powoli zeszła z pomostu, uśmiechając się delikatnie. Kiedy wreszcie znalazła się na jego końcu, podeszła do Sansa. Jej oczy świeciły się z zaciekawienia. Znała go tak krótko, mało co jej pomagał, ale sprawiał wrażenie miłego.

- Nie wiem co mój brat zamierza zrobić. Gdybym był tobą, upewniłbym się, że rozumiem niebieskie ataki. - Powiedział szybko i poszedł dalej, zostawiając ją samą. Frisk zaśmiała się. Rozumiała już co miał na myśli.

--------------------------------------

Skończyłam, myślę czy nie napisać jeszcze rozdziału 16, bo mam dużo czasu. Przepraszam, że opowiadania się nie pojawiają, ale to nie oznacza, że zapomniałam.. xD

Two Hearts (Sans x Frisk)Where stories live. Discover now