Rozdział 16

651 73 17
                                    

Wielki szyld powitał dziewczynę. Ozdobiony był lampkami choinkowymi, a na nim napisane było "Witamy w Snowdin" czerwonymi oraz niebieskimi kolorami. Tuż obok znajdował się budynek z tabliczką nad drzwiami, które mówiły "Sklep". Budowla była także połączona z innym budynkiem podpisanym "Karczma". Wszystko było zbudowane z jasnego dębowego drewna, co dodawało uroku i wpasowywało się w tło ciemnych świerkowych drzew, pokrytych czystym, białym śniegiem. Frisk westchnęła zauroczona jakże tym pięknym zjawiskiem i przypomniała sobie jak za młodu marzyła by spędzić w górach święta bożonarodzeniowe razem z rodzicami, jednak z oczywistych powodów nigdy nie przydarzyło się jej tam wybrać.

Brązowowłosa przekroczyła próg sklepiku i rozejrzała się dokładnie. Wyglądał nadzwyczaj dziwnie i wcale nie kojarzył się jej z przydrożnymi sklepikami, jakie kiedyś widziała w drodze do szkoły. Nieprzyjemne wspomnienia wypełniły jej głowę, lecz szybko je odgoniła. Frisk podeszła do lady, wyszukując kogoś wzrokiem, ktoś musiał tu przecież być.

- Witaj, podróżniku. - Dziewczyna podskoczyła, słysząc nieznajomy głos. Zza drzwi wyszła kobieta królik. Całe jej ciało pokrywało zmierzwione, fioletowe futro. Nosiła na sobie czarny, koronkowy podkoszulek, na tym biała bluzka na ramiączka oraz jeansy. Na głowie znajdował się mały, biały kapelusz z niebieskim, jedwabnym paskiem. Z nakrycia głowy wystawały dwa, futrzaste, skulone uszy. Twarz pokrywał mocny makijaż. Kobieta wyglądała na jakieś dwadzieścia lat nie mniej. - W czym mogę ci pomóc? - Dziewczyna rozejrzała się ponownie, jednak nie było na nic jej stać.

- Dzień dobry.. - Frisk powiedziała nieśmiało. Chciała jakoś uderzyć w rozmowę, nie wzbudzając nie potrzebnych podejrzeń.

- Hiya! Witaj w Snowdin! Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz widziałam nową twarz w pobliżu. - Kobieta uśmiechnęła się ciepło - Skąd przyszłaś? Stolica? - dziewczyna podrapała się po tyle głowy, nie wiedząc co odpowiedzieć, z jej ust wydobył się dźwięk niepewności. - Nie wyglądasz jak turysta. Jesteś tutaj sama?

- T-tak... uh...  jestem pełnoletnia... Um... - Dziewczyna szybko chciała przeskoczyć na następny temat. - Mam jeszcze inne pytanie. Co można tu robić?

- Chcesz wiedzieć co możesz robić w Snowdin? - kobieta zastanowiła się, zapominając o poprzednim temacie. - Grillby ma jedzenie i biblioteka informacje... Jeżeli jesteś zmęczona, możesz zrobić sobie drzemkę w karczmie. To od razu drzwi obok - moja siostra je prowadzi. A jeżeli jesteś znudzona, możesz usiąść na zewnątrz i pooglądać zwariowane szkielety robiące swoje rzeczy. Jest ich dwoje... bracia, jak sądzę. Pojawili się pewnego dnia i... rozgościli się. Miasto stało się ciekawsze od tamtego czasu. - Brązowowłosa pokiwała głową. Kobieta wyglądała na miłą i jej głos był taki przyjemny... ale brzmiał jak w innym dialekcie. Tak samo jak z innymi potworami. Dziewczyna nie potrafiła także zrozumieć pisma, którym pisali.

- Może opowie mi pani o historii tego miasta? - Frisk spytała się przyjaźnie, coraz bardziej  lubiła tą kobietę. Kobieta królik zastanowiła się.

- Dawno temu, potwory mieszkały w ruinach, tak głęboko w lesie. Krótko mówiąc, wszyscy postanowiliśmy by opuścić ruiny i kierować się do końca jaskiń. Podczas drogi, puszysta ludność zdecydowała, że lubią zimno i rozbili obóz w Snowdin. Oh, i nie myśl o próbie zwiedzania Ruin. Drzwi są zamknięte na klucz od lat. Więc jeżeli nie jesteś duchem lub będziesz potrafił wykopać dziury pod drzwiami, możesz o tym zapomnieć. - Dziewczyna pokiwała głową, była już w Ruinach, ale to raczej nie jest informacja, którą powinna się dzielić.

- Jak mija pani życie?

- Życie jest takie samo jak zawsze. Trochę klaustrofobiczne... ale.. wszyscy głęboko wiemy, że wolność nadchodzi, prawda? Tak długo jak mamy wiarę, możemy zaciskać nasze zęby i twarze z tymi samymi zmaganiami, dzień po dniu... To życie, czyż nie? - Oczy Frisk zaświeciły się determinacją. "Muszę im pomóc za wszelką cenę stąd wyjść" pomyślała.

Dziewczyna podziękowała za wszystko i wyszła. Zimny wiatr uderzył ją prosto w twarz. Brązowowłosa szybko przypomniała sobie o mokrych ubraniach i zmęczeniu, który zamykał jej oczy. Szybko skierowała się do karczmy, o której mówiła sprzedawczyni i weszła do środka. Od razu na wejściu przywitała ją kobieta o ciepłym uśmiechu oraz ciepłe powietrze. Dziewczyna zadygotała. Frisk podeszła do lady i zauważyła małego króliczka, który stał niedaleko kobiety. Pomieszczenie nie było zbyt duże. Jedyne co się ty znajdowało to duża, czerwona kanapa, lampka, która oświetlała pokój, lada oraz wielki obraz, na którym przedstawione było miasto, prawdopodobnie na powierzchni. Znajdowały się tam jeszcze drewniane schody, prowadzące na górę, prawdopodobnie do izb. Dziewczyna zastanawiała się skąd one się tu wzięło.

- Witaj w Śnieżnej Karczmie! Premierowy hotel w Snowdin. Jedna noc kosztuje osiemdziesiąt G. - Kobieta przewinęła kartki, w wielkiej księdze gości, która leżała tuż przed nią. Prawdopodobnie spodziewała się, że dziewczyna zostanie.

- Chciałabym.. ale nie mam pieniędzy... - powiedziała smutno i spuściła głowę.

-... Nie masz nawet osiemdziesięciu g? Oh! Biedactwo. Mogę sobie tylko wyobrażać przez co musiałaś przechodzić. Jeden pokój na górze jest pusty. Możesz tam spać za darmo, dobrze? - Dziewczyna uśmiechnęła i podziękowała. Weszła na górę i przeszła do pokoju o którym mówiła kobieta. Frisk przyjrzała się każdemu elementowi dokładnie. Jeden stół, mała komoda i łóżko jednoosobowe. Wszystko czego było jej potrzeba. Dziewczyna zdjęła mokre buty, wypełnione po brzeg śniegiem i zostawiła przy drzwiach. Następnie ściągnęła z siebie przemoczoną bluzę, potem spodnie i położyła je na stole. Na jej ciele został tylko niewygodny, niebieski, dziecięcy stanik oraz białe majtki w czarne kropki. Nie była to zbyt wygodna bielizna, jednak dziewczyna wstydziła się swojego nagiego ciała, więc postanowiła jej nie zdejmować, nawet jeżeli uwierała ją i była cała umoczona od śniegu. Miała po części nadzieję, że wszystko wyschnie podczas jej snu, wtedy o wiele wygodniej byłoby jej podróżować. Frisk zgarnęła z czoła mokre włosy i usiadła na posłaniu. Skuliła się w mały kłębek, rozmyślając co porabia jej mama. Po chwili jej uwagę przykuły rany, blizny oraz siniaki, które pokrywały jej ręce, nogi, brzuch oraz każde możliwe miejsce. By o tym zapomnieć, położyła się i szybko zakryła się kocem, po czym oddała się w objęcia morfeusza.

-----------------------

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, panie stalkerze, teraz dasz mi spokój? XD






Two Hearts (Sans x Frisk)Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon