Rozdział 2

710 18 0
                                    

Madison

Przebudzając się podświadomie wiedziałam, że po otwarciu oczu może zdarzyć się coś niemiłego, jednak mimo wszystko postanowiłam sprawdzić, jaka będzie rzeczywistość. Już przy pierwszym ruchu poczułam ból. Chciałam jedynie uchylić nieco powieki, jednak tak jak prawa nie stanowiła problemu, tak przy lewej poczułam opór i nie potrafiłam jej całkowicie otworzyć.

W bardzo szybkim tempie wspomnienia z ostatnich dni napłynęły do mojej głowy, dlatego od razu wiedziałam, że to opuchlizna nie pozwala mi swobodnie popatrzeć na świat. Chwilę później, chcąc podnieść się do pozycji siedzącej, z moich ust wymknęło się głośne sapnięcie. Cały brzuch zdawał się płonąć żywym ogniem.

- Proszę, nie ruszaj się na własną rękę. - Usłyszałam cichy, miły głos z lewej strony.

Zerknęłam kątem oka, starając się nie wykonywać już zbędnych ruchów. Obok mnie siedziała nieco młodsza ode mnie dziewczyna, ubrana w prostą, szarą sukienkę. Swoje blond włosy miała spięte w niski kucyk, a na jej twarzy malowała się troska. Nie wiedziałam kim jest, jednak instynktownie wyczuwałam, że nie zrobi mi nic złego.

- Muszę zgłosić, że już się obudziłaś, ale nie martw się już cię nie będą krzywdzić, wiedzą że jesteś niewinna. - Dodała z lekkim uśmiechem.

Na te słowa nieco mi ulżyło. Wciąż jednak pamiętałam jak obcy ludzie zabili na moich oczach rodziców i świadomość, że znalazłam się wśród morderców nie pozwalała mi się w pełni rozluźnić.

Obserwowałam jak blondynka wychodzi z pokoju, a zaraz potem rozmawia z kimś za ścianą. Głosy i kroki na korytarzu oddalały się, aż w końcu całkowicie ucichły, a ja nie miałam nic innego do roboty jak patrzenie się na jasnoszarą ścianę. Przeszło mi przez myśl, aby uciec jednak szybko odrzuciłam ten pomysł ze względu na mój stan zdrowia.

Czekając na rozwój wydarzeń badałam całe ciało. Już po chwili okazało się, ze najbardziej ucierpiała moja twarz i brzuch, za to nogami mogłam w pełni ruszać, pod warunkiem, że nie napinałam przy tym mięśni brzucha. Ręce były obolałe i posiniaczone od ramion do łokcia, tam gdzie oprawca urozmaicał sobie ciosy, żeby celować też w inne miejsca.

Ostrożnie postanowiłam sprawdzić co mam na sobie, ponieważ wyczułam, że moje jasne jeansy, jak i biały top, które miałam ostatnio ubrane, zniknęły. Podniosłam nieznacznie okrywającą mnie kołdrę i okazało się, iż ktoś mnie przebrał w czarny krótki rękawek i tego samego koloru spodenki na gumce, sięgające do połowy uda. Nie chciałam nawet myśleć, kto mi to zakładał.

Na ponowne otwarcie drzwi mojego pokoju nie czekałam długo, tylko że tym razem pojawił się w nich mężczyzna, którego zapamiętałam z mojego domu. Chwilę zajęło mi poszukiwanie jego imienia w głowie.

Connor.

Po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Dobrze wiedziałam, że rudzielec bijący mnie przez kilka godzin, robił to na jego zlecenie. Jak przez mgłę kojarzyłam głos z głośnika, który kazał mu przestać i był to ten sam zimny ton, wydający wyrok na moją rodzinę.

Ciemnowłosy stanął w nogach mojego łóżka i bez skrępowania zeskanował całe moje ciało. Domyślałam się co zobaczy. Nieraz bywało że przez sport nabawiłam się poważnych stłuczeń, a teraz zapewne kolorowe sińce i krwiaki pokrywały każde odkryte miejsce mojej skóry.

- Chciałbym z tobą porozmawiać. Czy uważasz, że jutro dasz radę wstać z łóżka i dołączyć do mnie podczas kolacji? -Zapytał bezbarwnie.

Zdziwiło mnie jego pytanie. Ewidentnie zostałam porwana i byłam zdana na jego łaskę, wątpiłam więc, że odmowa wchodzi w grę, skoro i tak zrobią ze mną co chcą. Odchrząknęłam lekko, nie będąc pewna czy dam radę wykrztusić słowa.

ZnalezionaWhere stories live. Discover now