Rozdział 29

103 7 0
                                    

Madison

Connor dotrzymał słowa. Zamieszkałam w małym domku, położonym po przeciwnej stronie miasta niż siedziba Klanu bruneta. Dzięki temu mogłam zachować pracę w bibliotece, ale byłam sporo oddalona od wszelkich wydarzeń, jakie były z nim powiązane. 

Nikt mnie nie nadzorował, a ja mogłam w pełni się cieszyć powolnym odbudowywaniem życia prywatnego. Poznałam grupę znajomych, którzy przyjęli mnie w swoje ramiona, a z braćmi mogłam się widywać kiedy tylko chciałam. Po burzliwych wydarzeniach, Klany moich braci mimo wszystko pozostały we współpracy z Connorem, jednak nie zamierzałam wchodzić w szczegóły. Już mnie to nie interesowało.

Po pierwszych dwóch miesiącach zaczęłam się czuć nieco samotna w domu, a do tego miałam wrażenie jakby mi czegoś brakowało. Kilka razy przyłapałam się na tym, jak otwierałam okienko wiadomości i chciałam napisać sms-a do Connora lub Michaela. Z palcami zawieszonymi nad klawiaturą za każdym razem  z tego rezygnowałam. Póki co, utrzymywałam kontakt tylko z Ilianą i Claudią, czasami umawiając się z nimi na mieście na wspólne spotkanie.

Swoimi częstymi rozmyślaniami o kontakcie z chłopakami z Klanu chyba ściągnęłam ich myślami, ponieważ wieczorem w trakcie oglądania filmu otrzymałam wiadomość od Michaela.

Michael: Jutro, w klubie. Impreza urodzinowa. Większość ekipy ma się pojawić. Będziesz?

Ja: O której? Czyje urodziny? 

Michael: Twojego ulubieńca. O 22.00 się zaczyna.

Moje palce zawiesiły się nad klawiaturą. Czy po tak długim czasie, gdzie walczyłam o odejście od Connora rozsądne było pojawienie się na jego imprezie urodzinowej? Zapewne nie.

Ja: Możliwe, że będę ale nie nastawiaj się.

Odrzuciłam telefon na kanapę i powróciłam do śledzenia akcji na ekranie. Do jutra miałam czas, żeby podjąć decyzję, jednak coś czułam, iż podświadomie chciałam zobaczyć się z ludźmi, przy których tak naprawdę czułam się bardzo dobrze, nie musząc niczego ukrywać. Byli oni jedynymi przyjaciółmi, żyjącymi w takim samym świecie jak ja. 

*

Wchodząc do klubu ubrana w proste, czarne jeansy i błyszczący srebrny top na ramiączkach niemal pozbyłam się wątpliwości odnośnie tego, czy powinnam się tutaj znaleźć. Pół nocy nie spałam, ze względu na to, iż w końcu otwarcie przyznałam przed sobą, że stęskniłam się nie tylko za przyjaciółmi, ale także za Connorem.

Cała nasza burzliwa relacja nie była idealna, ale kiedy w końcu poczułam się wolna, to pojęłam, że tęsknię za towarzystwem bruneta. Mało kto tak naprawdę, jeżeli chodzi o wcześniejszych mężczyzn, nie dość że rozumiał w jakim świecie żyję, to jeszcze potrafił zapanować nad moim nieco chaotycznym i mocnym charakterem. Dopiero po odejściu od niego, doceniłam to jak starał się otoczyć mnie ochroną, a równocześnie wysłuchiwał moich zarzutów i pretensji wobec tego jak potoczyły się zdarzenia w jego Klanie. Mógł być moim oparciem, którego żaden zwykły człowiek mi nie ofiaruje.

Nawet mnie samą dziwiło, w jaką stronę rozpędziły się myśli. Nie byłam pewna, jak potoczą się sprawy, jednak chciałam go spotkać i powiedzieć co czuję. Nie planowałam wyznania miłości, jednak ze względu na moją ciekawość chciałam zobaczyć jak to będzie rozmawiać z nim w neutralnej sytuacji. Warto było spróbować, chociażby po to, aby jeszcze raz go zobaczyć i spojrzeć mu w oczy.

Z prezentem pod pachą udałam się wprost do loży vip na balkonie, gdzie już dostrzegałam większość znajomych mi twarzy. Zapakowane pudełko odstawiłam obok innych, na małym stoliczku pod ścianą, a następnie z uśmiechem na twarzy zaczęłam witać się z chłopakami i dziewczynami. Iliana i Claudia od razu poczęstowały mnie drinkiem i powiedziały, że Connor na chwilę zszedł na dół, ale zaraz ma wrócić.

ZnalezionaWhere stories live. Discover now