Rozdział 16

304 12 0
                                    

Madison

Następnego dnia byłam zła. Nie tylko na wczorajsze wydarzenia i słowa, ale również na siebie. Przypomniałam sobie o moich przybranych rodzicach, którzy zginęli z rozkazu Connora. Jak mogłam tak szybko się zaślepić życiem w jego Klanie, iż wyparłam z siebie te straszne chwile?

Emocje i myśli kotłowały się we mnie, przez co w nocy co chwilę się przebudzałam. Gdy na zegarku dostrzegłam szóstą rano, stwierdziłam, że dalsze zasypianie na siłę na nic mi się zda i postanowiłam pójść na siłownię, aby uspokoić i oczyścić umysł. Na miejscu, jak zwykle o tej porze było pusto. Uśmiechnęłam się na ten widok i syciłam się ciszą sali treningowej. Zaczęłam od rozciągania i porządnej rozgrzewki, póki nie zrobiło mi się gorąco. Zdjęłam białą koszulkę i tradycyjnie zostałam w samym staniku sportowym i czarnych spodenkach. Następnie przerzuciłam się na okładanie worka bokserskiego, stosując również ciosy nogą i uniki, imitując walkę z niewidzialnym przeciwnikiem.

- Myślę, że dużo więcej satysfakcji sprawiłby ci pojedynek z żywą osobą. - Drgnęłam, słysząc głos za sobą.

Dysząc ciężko, przerwałam to co robiłam, zdmuchnęłam z twarzy kilka kosmyków włosów, które wydostały się z kucyka i zmierzyłam Connora niewzruszonym spojrzeniem. Wszystko czego pozbyłam się podczas treningu, właśnie do mnie wróciło.

- Czego chcesz? - Rzuciłam nieprzyjemnym tonem i sięgnęłam po butelkę wody, aby nabrać kilka głębokich łyków.

Mężczyzna nie odpowiedział od razu, jak się okazało powodem tego było wgapianie się w moje odkryte ciało. Nie zrobiło to na mnie wrażenia, nie wstydziłam się swojego ciała i jak zapewne niejedna dorosła osoba, zdawałam sobie sprawę z tego, jak może ono działać na płeć przeciwną. Poza tym dobrze wiedziałam, gdzie w domu znajdują się kamery i miałam świadomość, że pewnie nie raz mnie sprawdzał w trakcie dnia, tak więc nie ma tu nic, czego by nie widział.

- Głuchy jesteś? - Podparłam się pod boki.

- Chciałem przeprosić za wczoraj.

- Super. - Odparłam z ironią. - Przepraszasz mnie za to, że zabiłeś moich przybranych rodziców, czy za to, że zachowałeś się jak maniak kontroli, który nie pozwala mi decydować o własnym życiu?

Nie odpowiedział. Być może dlatego, iż sam nie znał na to odpowiedzi. Podszedł do szafy ze sprzętem i wyjął z niej tarcze treningowe, jakie zazwyczaj na ręce zakładali trenerzy, by przyjmować ciosy. Następnie stanął na środku maty z wyznaczonym kwadratem do walki. Mogłam go olać i po prostu zabrać swoje rzeczy i stąd wyjść, ale nie chciałam przepuścić możliwości aby mu przyłożyć . Musiałam skorzystać z nadarzającej się okazji. Przetarłam lekko spoconą twarz ręcznikiem, który zawsze zabierałam ze sobą i sięgnęłam po swoją luźną koszulkę.

- Co robisz? - Zapytał zdziwiony Connor.

- Ubieram koszulkę. Nie chcę, żeby mój widok cię rozproszył, to by było niesprawiedliwe. - Rzuciłam na odczepkę.

Tak naprawdę, nie chciałam tak rozebrana być zbyt blisko niego. Faceci zawsze pozostaną facetami, a nie miałam zamiaru dawać mu niepotrzebnych okazji, do oglądania, czy dotykania mojego nagiego ciała. Co prawda byłam już spocona, a moja twarz zapewne zaczerwieniła się od wysiłku, ale nigdy nie wiadomo, do czego mógł doprowadzić bliski trening. Ktoś tak bezczelny jak Connor, zapewne by to nieźle wykorzystał.

Weszłam na matę i zaczęłam początkowo spokojnie wyprowadzać ciosy, aby zbadać możliwości bruneta. Kiedyś dużo ćwiczyłam w ten sposób i to nie tylko proste uderzenia. Liznęłam też odrobinę innych sztuk walki. Justin od zawsze naciskał na mnie, abym umiała się bronić. Przewidział to, w jakiej sytuacji mogę się znaleźć, ale ja go nie słuchałam i jak tylko weszłam w dorosłe życie zaprzestałam intensywnych treningów. Tylko od czasu do czasu samodzielnie przypominałam sobie chwyty i ruchy samoobrony.

Już po kilku minutach odnalazłam swój rytm i uderzałam, na przemian kopiąc nogami. Connor posiadał zadziwiający refleks.  Ani razu nie opuścił gardy, a dodatkowo czasami sam markował ciosy i musiałam przez to stosować również uniki. Denerwowało mnie to trochę, iż ani razu nie udało mi się go jeszcze uderzyć w żadne miejsce na ciele. Za każdym razem zdążył na czas zasłonić się miękkimi tarczami. Ja za to kilka razy za późno wykonałam unik i to on zdołał dosięgnąć celu. Ciosy nie były zbyt mocne, a do tego zamortyzowała je miękka pianka, lecz sam fakt, że brunet pokazywał, że jest lepszym wojownikiem, uderzał w moje ego.

Sfrustrowana wykonałam ruch lewą ręką, tak aby jedynie oszukać go i zaraz zaatakować prawą pięścią. Już czułam jak moje kostki lądują na jego szczęce od dołu, ale niestety w ostatniej chwili zdążył się odchylić, po czym przykucnął nisko na ziemi i podciął mnie jednym zwinnym ruchem swojej nogi.

Uderzyłam twardo plecami o matę, która wcale nie była tak miękka, jak się wydawało i zanim zdążyłam zauważyć co się dzieje i otrząsnąć się z upadku, Connor przyszpilił mnie do ziemi. Jedną dłonią przytrzymał moje ręce i choć za wszelką cenę próbowałam zrzucić go z siebie, doskonale wiedział co robi, ponieważ każdy mój ruch wyuczony z samoobrony szybko blokował i nie pozwalał mi się spod siebie wykręcić.

- Chyba musimy popracować nad twoimi umiejętnościami. - Powiedział, zbliżając swoją twarz do mojej. - Nie chcę, żebyś kiedyś miała problem i nie mogła się obronić.

- Sugerujesz, że muszę umieć się przed tobą bronić?

- Ze mną i tak nigdy w życiu nie miałabyś szans, obojętnie czego się nauczysz. Aczkolwiek jeżeli kiedyś sytuacja wymknie się spod kontroli, to bardzo szybko możesz znaleźć się w niechcianej sytuacji, z jakimkolwiek atakującym z innych Klanów.

Przewróciłam oczami na jego słowa. Mówił dokładnie jak mój brat, a co za tym szło, zaczynał mnie wkurzać.

- Zadufany w sobie, narcystyczny dupek. -Skomentowałam tylko, na co oboje po chwili wybuchliśmy śmiechem.

Miałam rację, że aktywność fizyczna mnie uspokoi. Dodatkowo towarzystwo Connora o dziwo było całkiem miłe. Czułam jego rozgrzane ciało na sobie i nie potrafiłam zaprzeczyć, iż bliskość mężczyzny mi nie przeszkadzała. Dziwnie na mnie wpływał.  Irytował mnie i bałam się go, ale czasami musiałam przyznać sama przed sobą, że lubiłam to jak się droczymy. Poza tym widziałam jak bardzo stara się mieć do mnie więcej cierpliwości, której nie okazywał nikomu innemu.

Zatrzymałam na chwilę wzrok na jego ustach, które znajdowały się tak blisko mojej twarzy, po czym zwilżyłam językiem swoje. Nasze spojrzenia się zetknęły, po czym Connor pochylił się i zaczął mnie całować.

To była chwila moment, mój już przyspieszony puls jeszcze bardziej się rozszalał. Nasze języki zaczęły delikatnie i spokojnie tańczyć ze sobą, tak jakbyśmy się dopiero poznawali i badali. Nie zaatakował agresywnie moich ust jak ostatnio. Tym razem pocałunek był bardziej namiętny i gorący, tak jakby chciał się powoli nim rozkoszować i pokazać mi co potrafi.

Kolejny raz go przed tym nie powstrzymałam, ale nasze zbliżenie nie trwało długo, bowiem szybko wykorzystałam element zaskoczenia i jednym sprawnym ruchem zrzuciłam go z siebie.
Patrząc na jego równocześnie rozczarowaną i zaskoczoną minę znów się roześmiałam. Otrzepałam ręce i spodnie z niewidzialnych paprochów i wstałam, odchodząc by ponownie napić się wody.

- To było nie fair. - Usłyszałam.

Wzruszyłam na to ramionami i zachichotałam, bo w końcu coś mi się udało.

- W prawdziwym życiu, gdy walczysz na śmierć i życie wszystkie ruchy dozwolone. Nie mówiłeś, że stosujemy się do jakichkolwiek zasad.

Connor wstał, a po jego minie widziałam, że coś mu się ciśnie na usta, ale w ostatniej chwili rezygnuje żeby to powiedzieć. Tym sposobem w dobrych humorach opuściliśmy siłownię i wróciliśmy do swoich obowiązków, nie komentując tego co się stało pomiędzy nami.

Dzięki temu co się wydarzyło, prawdopodobnie odkryłam słaby punkt bruneta. Upewniłam się w tym, że nadal mnie pragnie i to na tyle mocno, iż całkowicie rozprasza to jego uwagę.

Była to przydatna wskazówka na przyszłość, którą zdecydowanie miałam zamiar wykorzystać. Dodatkowo pokazując mu, że go lubię i pozwalając na to, aby się do mnie nieco zbliżył jeszcze łatwiej mogłabym uśpić jego czujność. Jedyne co, to musiałam uważać, żeby nie dopuścić, by mi również zaczęło na nim zależeć




ZnalezionaWhere stories live. Discover now