Rozdział 3

1.9K 110 37
                                    

maraton cz.1

- Hej May!- Krzyknął Peter wchodząc do swojego mieszkania.

- Hejka Pete, jak w szkole?

- Jak to w szkole, nudy.

- Póki pamiętam, dzwonił do mnie dzisiaj Happy i zaprosił nas na obiad z nim i Avengersami.- Peter usłyszawszy to, opluł się wodą, którą łapczywie pił, bo jakieś 5 minut temu walczył z mafią, na którą napatoczył się, kiedy wracał do domu.

- Po pierwsze, czemu z Avengersami?!? Po drugie, nigdzie nie idę, oni się zorientują, że to ja jestem Spidermanem, nie są głupi.

- Avengers to jego jedyna rodzina, no i chcą nas poznać, zresztą ja ich też. A ty idziesz ze mną, sam mówiłeś, że na misjach prawie w ogóle z nimi nie rozmawiasz, bo się boisz, że zrobią analizę głosu czy coś takiego, więc mało prawdopodobne, że się połapią.

- Ale ciociuuu...

- Peter proszę cię, zrozum, że kiedyś pewnie będą naszą rodziną, dobrze wiesz, że ja i Happy się kochamy i planujemy razem przyszłość.

- No dobra..., ale robię to tylko ze względu na ciebie.

- Dziękuję Pete.

- To kiedy ten obiad?

- W sobotę o 16.

- W sobotę? Umówiłem się z MJ na randkę.

- To pójdziecie wieczorem, przynajmniej będziesz miał wymówkę jeśli będziesz chciał stamtąd wyjść.

- Okej..., ja idę na patrol, jak coś to dzwoń.

- Dobrze Pete, uważaj na siebie.

- Jak zawsze ciociu, jak zawsze.

- No ostatnio to tak średnio uważałeś...

- May!!

- No już nic nie mówię.- zaśmiała się May, a Peter wyskoczył przez okno ubrany w strój.

- Kierunek, posterunek policji, Karen.

------------------

Patrick siedział przy biurku i robił coś na komputerze, gdy nagle ktoś wszedł do jego gabinetu.

- Słucham?- Burknął zapracowany policjant, nawet nie spojrzawszy z kim ma przyjemność rozmawiać.

- Prosiłeś żeby dać znać czy jest ok, więc daje znać, że żyję.- Gdy sierżant usłyszał tak dobrze znany mu głos podniósł głowę i szeroko się uśmiechnął.

- Pajęczak! Miło się widzieć z powrotem na nogach.

- Dzięki, przyszedłem tu jeszcze w innej sprawie.

- Słucham, słucham.

- Mógłbyś mi proszę załatwić teczkę Elektro? To jest na tyle nowa sprawa, że nie macie jej zapisanej w tajnej bazie informacji, a muszą wiedzieć o nim jak najwięcej, bo sprawia coraz większe zagrożenie.

- Pomijam to, że nasza TAJNA baza informacji powinna być TAJNA i udam, że nie słyszałem tego, że się przyznałeś do włamywania na nią..., a jeśli chodzi i teczkę, która tak w ogóle również jest TAJNA, to mogę ci ją załatwić.

- Jesteś wielki Pat, serio.

- Wiem młody, wiem.- powiedział policjant, następnie wstając zza biurka i zaczynając szukać wspomnianej wcześniej teczki.

------------------

- Okej Karen, co my tu mamy...- wyszeptał do siebie Peter siedząc na dachu najwyższego budynku w Nowym Yorku, czyli Avengers Tower.
Młody bohater zawsze przylatywał tu pomyśleć, odpocząć, czy zjeść taco. Widok zapierał dech w piersiach, no i wiedział, że raczej nikogo tu nie spotka.

- 138 przewinień karnych, w tym pozbawienie całego Manhattanu prądu, podpalenie połowy Brooklynu, rozwalenie elektrowni w Queens... Ja to wszystko wiem, byłem tam. Daj coś nowego, jakiś trop.- szeptał do siebie Spiderman jak opętany.

- Mówienie do siebie to podobno pierwsza oznaka szaleństwa.- Usłyszał za sobą młody bohater. Od razu założył maskę na twarz zrobił salto w tył i stanął przygotowany do walki.

- Na spokojnie młody.- Zaśmiał się Ironman wychodząc ze swojej zbroi.

- Och to tylko ty Tony.., weź mnie nie strasz co.

- Nie miałem takiego zamiaru. Myślałem, że ten twój pajęczy zmysł cię ostrzeże, czy coś, ale jak widzę, chyba ci trochę szwankuje.

- Przemęczenie, miałem ostatnio trochę na głowie.

- Ta właśnie widzę, co to za teczka?

- Nieważne, serio, pogadał bym, ale muszę się już zwijać. Jestem z kimś umówiony, do zobaczenia.

- Dobra..., to pa młody.- I już go nie było, Tony stał trochę zdziwiony, ten dzieciak nigdy nie przestanie go zaskakiwać.

Tak naprawdę, to Peter nie był z nikim umówiony, ale chciał się stamtąd jak najszybciej ulotnić, cały czas miał z tyłu głowy, że ktoś z Avengers może go rozpoznać, a tego się bał najbardziej. Teraz oni traktowali go normalnie, jak równego sobie. Parker myślał, że jeśli dowiedzą się kim jest na serio, że jest jeszcze dzieckiem, to zmienią do niego podejście.

Time skip - sobota 16

- May Parker oraz Peter Parker stoją pod drzwiami szefie.- Odezwała się sztuczna inteligencja, na co wszyscy się ożywili.

- Wpuść ich Friday.- odpowiedział Happy i poszedł do windy, by przywitać gości.

- Hej May.- powiedział Happy całując swoją ukochaną, a potem dodając

- Cieszę się, że zdecydowałeś się
przyjść Peter.

- Dla ciebie Happy, wszystko- zaśmiał się młody bohater i przywitał się z chłopakiem ciotki.

- Miło mi was wreszcie poznać, jestem Pepper.- usłyszeli zza pleców Happiego.

- May. Również się cieszę, że wreszcie nas sobie przedstawiono.- uśmiechnęła się życzliwie kobieta.

Po wszystkich uprzejmościach, które trochę zajęły ze względu na liczność mieszkańców wierzy, wszyscy usiedli do stołu. Od razu się ze sobą dogadali. Salon był pełen śmiechu, jedyną zestresowaną osobą w tym gronie był Peter, który starał się jak najmniej odzywać. Rozmawiał tak na prawdę tylko z Happym, co dziwiło innych, bo znali jego podejście do dzieci. Parker co jakiś czas patrzył na godzinę i gdy zobaczył, że wybiła 19, to wstał i powiedział.

- Naprawdę było miło, ale muszę iść, jestem umówiony z dziewczyną i nie mogę tego przełożyć.- Wszystkie spojrzenia wylądowały na nim, a potem usłyszał.

- Jasne, nie ma sprawy, miło było cię poznać, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.- odpowiedziała uśmiechnięta Pepper, jako organizatorka tego spotkania.

- Happy, odwieziesz proszę potem May do dom...- przerwał Peter, gdy poczuł mocny pajęczy dreszczyk.

- Halo Pete, wszytko okej?!- usłyszał jak przez mgłę.

- Wszyscy na ziemię!- krzyknął pajęczak i doskoczył do swojej cioci by ochronić ją swoim własny ciałem. W tym samym momencie szyby w salonie pękły, Petera odrzuciło w stronę ściany, w którą potem walnął, wszyscy usłyszeli straszny huk i pisk. Wszędzie było pełno dymu, na podłodze leżały odłamki szkła. Nagle usłyszeli przerażający głos.

- Witaj Pete...- a potem zabrzmiał nienormalny, wręcz szaleńczy śmiech.

Hejka!!!
Dzisiaj 970 słów. Piszcie jeśli chcecie dłuższe, ale uprzedzam, że wtedy będą rzadziej. Miałam wrzucać rozdziały co niedzielę, ale teraz mam tydzień wolnego, no i zachęciło mnie mega to, jak zareagowaliście na moje opowiadanie, tak więc mam pytanie. Chcecie maratonik w tym tygodniu? Mam nadzieję, że się podobało. Jak myślicie, kto przyszedł do naszego Spidermana?

Marvel__mania





With great power comes great responbility // SpidermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz