Rozdział 19

842 48 14
                                    

- Jak ostatnio spotkałem waszego pajączka, czułem jak ważna była dla niego ta dziewczynka. Chłopak jest silniejszy niż myślałem i cały czas się we mnie miota, a to nie jest zbyt przyjemne. To powinno go uciszyć.- zanim Avengers zdążyli cokolwiek zrobić, Venom włożył głowę dziewczyny do paszczy i już miał zagryźć zęby, gdy nagle szatynka wypadła mu z łap i upadła na beton, a potwór złapał się za głowę i zaczął się szamotać jakby coś go opętało.

- Zabierzcie ją stamtąd!!- krzyknął Bucky, a ironman natychmiast to zrobił. Gdy dziewczyna była już bezpieczna, bohaterowie wrócili wzrokiem do Venoma. Ten zaczął się cofać, rycząc w agonii.

- Co się dzieje do cholery?!- krzyknął Clint.

- Nie mam pojęcia!- odparł zestresowany Tony. Nikt z Avengers nie wiedział co robić. Potwór ryczał, miotał się i skamlał. Po chwili bohaterowie mogli zobaczyć, że warstwa ,,czarnego gluta" zaczyna spływać ze stwora tworząc coraz większą kałużę tej mazi. Po chwili można było zobaczyć kawałki, a potem całą twarz Petera.

Spiderman nigdy w życiu nie czuł takiego bólu. Nawet w Hydrze. To co tam przeżył miało się nijak do tego co teraz czuł. Myślał, że głowa mu za chwilę wybuchnie. Nie wiedział ile to potrwało, ale po chwili wszystkie te odczucia minęły. Zniknęły jakby nigdy nie istniały. Młody bohater nie wiedział co się dzieje. Czy stoi, czy leży, czy żyje, czy już umarł. Czy tak właśnie miała wyglądać jego śmierć?

Avengers widzieli jak z potwora już nic nie zostało. Nic oprócz kałuży czarnego gluta. Jakby w zwolnionym tempie widzieli jak szatyn, który pojawił się wraz ze zniknięciem Venoma, chwieje się i upada na beton. Bohaterowie nie mogli się ruszyć. Nie wiedzieli co się dzieje. Tylko MJ, bez wahania wyrwała się z uścisku Natashy, która ją trzymała. Dziewczyna podbiegła do chłopaka i zaczęła płakać:

- Pete? Pete proszę otwórz oczy. Pete?!- chlipała nastolatka.

- NO ZRÓBCIE COŚ!!- krzyknęła zrozpaczona w stronę herosów. Dopiero te słowa wyrwały ich z letargu. Natychmiast podbiegli do dwójki zakochanych i zaczęli próby pomocy Peterowi.

- Musimy go natychmiast zabrać do wieży!- poinformował resztę Bruce.

------------------

Od 8 godzin trwała operacja młodego bohatera. Nik nie wiedział czy w ogóle ma ona sens. Najlepsi doktorzy na świecie, czyli dr.Banner i dr.Cho dawali szansę 50/50.

Kiedy Avengers przywieźli Spidermana do wieży i wiedzieli, że zajmą się nim najlepsi doktorzy, zajęli się sprzątaniem tego całego bałaganu. Tarcza już dawno zabrała Venoma w wersji ,,gluta" do ulepszonej przez Starka kabiny w laboratorium. Zajęli się też opatrzeniem Michelle, która co prawda fizycznie nie była bardzo ,,uszkodzona", ale dziewczyna była bardzo roztrzęsiona. To wszystko zajęło im jakieś 3 godziny. Tak więc przez ostatnie 5 siedzieli przed drzwiami sali operacyjnej nie zamieniając ze sobą słowa.

Na zegarze miała właśnie wybić kolejna godzina zabiegu, kiedy z sali z zawrotną prędkością wyszedł Bruce i powiedział:

- Mamy go.- na te słowa wszyscy odetchnęli z niesamowitą ulgą, uśmiechnęli się pierwszy raz od pierwszych wiadomości o Venomie, a Stark zapytał się przyjaciela:

- Możemy wejść?- zanim Banner mu odpowiedział, dr.Cho wyszła z gabinetu i powiedziała:

- Właśnie się obudził, ale jest niesamowicie wyczerpany. Normalny człowiek nie przeżyłby mając takiego pasożyta w sobie. Gdyby młody go nie zwalczył, to dla niego też byłby zabójczy. Wiem, że was nie powstrzymamy przed wejściem, ale za 5 minut widzę was z powrotem. Z resztą, każdy z nas tutaj musi iść spać.- taka była prawda. Wszyscy zebrani tu, wyglądali okropnie. Doły pod oczami i zadrapania na całym ciele miał każdy, a gałki oczne bohaterów miały kolor, ładnie mówiąc, nienaturalny.

Nie zważając na przytyk od strony kobiety, herosi weszli do pokoju. Zobaczyli tam siedemnastolatka, który siedział na łóżku w samych dresach i miał zwieszoną głowę. Avengers mogli ujrzeć przerażającą ilość zadrapań, blizn, ran na ciele młodszego, ale nie zważali teraz na to uwagi, ponieważ najważniejsze było, że ten chłopak żyje.

- Młody?- powiedział, a raczej zapytał nadal nie dowierzając Stark.

- Halo Peter?- powtórzył po przyjacielu Kapitan, bo chłopak zdawał się jakby nie usłyszeć. Usłyszawszy swoje imię szatyn podniósł głowę i spojrzał na swoich przyjaciół stojących w drzwiach. Uśmiechnął się niemrawo i z lekką chrypką powiedział:

- Strasznie wyglądacie.- na te słowa kilku ze stojących parsknęło śmiechem, a Bucky się odgryzł:

- A w lustrze siebie widziałeś?- teraz z kolei Peter się cicho zaśmiał. Do rozmowy wtrącił się Sam:

- A ty dzieciaku to nie powinieneś leżeć czy coś?

- Nie przesadzajmy, ja nic wielkiego nie zrobiłem.- odpowiedział młodszy. Na te słowa, wszyscy zrobili wielkie oczy i krzyknęli coś w rodzaju ,,NIC!!", a Ironman w imieniu wszystkich powiedział:

- Cholera jak to nic?! To TY nas wszystkich uratowałeś! Gdybyś TY nie był wystarczająco silny, Venom by nas wszystkich pozabijał! Gdybyś TY nie dał rady go pokonać, to my byśmy nic nie mogli zrobić! Pogódź się z tym młody, że to właśnie TY dałeś radę temu kosmicie, to TY byłeś silniejszy niż my wszyscy, to TY nas wszystkich uratowałeś!!! Bez CIEBIE my byśmy już dawno nie żyli!!- zakończył swój wywód rozemocjowany miliarder.

Peter nie zdawał sobie z tego sprawy, ale to była prawda. To ON wszystkich uratował. Gdyby ON nie był wystarczająco silny, oni by zginęli. Bo to ON był najlepszym bohaterem jakiego widział świat. Tylko nie zdawał sobie jeszcze z tego sprawy.

- Pete!!!- do pokoju wbiegła zapłakana nastolatka i rzuciła się na szyję jej bohatera, mocząc łzami jego nagą skórę. Chłopak z całych sił oddał uścisk, samemu zacząwszy płakać.

Widząc tę scenę, Avengers uznali, że młodzi potrzebują trochę prywatności i poszli się przespać. Wiedzieli, że wszyscy są już bezpieczni, więc mogli odpocząć.

Time skip

Kolejny tydzień był trudny. Peter nie mógł spać, bo gdy zamykał oczy widział białe ślepia Venoma. Poradził sobie w taki sposób, że brał środki nasenne, ale koszmary dręczyły go nawet za dnia. W trakcie najprostszej czynności potrafił nagle się na wszystko wyłączyć i widzieć w swojej głowie wszystkie zabite osoby. Wiedział, że nie on je zabił, ale i tak się obwiniał. Na szczęście, z każdym dniem było lepiej.

Wszystkie badania wykazały, że powraca już do pełni sił i żadnej resztki kosmity w nim nie ma. Jeśli chodzi o Venoma, to wywieziono go do najbezpieczniejszej bazy Tarczy, czyli bazy w kosmosie. Jest on teraz pod stałą obserwacją i nie ma możliwości, żeby uciekł.

Wszystko się już ułożyło i było spokojnie. wręcz za bardzo. Bo jak to się mówi? Cisza przed burzą...

No siema!!!
1000 słów dzisiaj. Mam nadzieję, że takie zakończenie wątku Venoma jest okej. Piszę ten rozdział o 1 dzisiaj, więc mam nadzieję, że da się to czytać. Dawajcie znać o błędach w komentarzach, no i zachęcam do głosowania. Mam też do was pytanie i to ważne. Będziecie chcieli szczęśliwe czy nie zakończenie? Bo trochę jeszcze rozdziałów zostało, ale już muszę w głowie utworzyć sobie plan fabuły. Miłego dnia/nocy <333

Marvel__mania

With great power comes great responbility // SpidermanWhere stories live. Discover now