Rozdział 20

851 41 20
                                    

Minęły kolejne miesiące od kiedy Peter wygrał z Venomem. Był to czas spokoju i odpoczynku. Avengers mieli mało misji, przestępczość w mieście też nie była duża, więc Spiderman również nie miał dużo roboty. W tym czasie, wszyscy bohaterowie wypoczęli i odnowili siły. Wszystko było idealnie. Do czasu.

------------------

- Peter idzie!- krzyknął Clint patrząc za okno. Dzisiaj wypadały jego osiemnaste urodziny i Avengers postanowili zorganizować przyjęcie. Wszyscy bliscy młodego bohatera byli już w salonie, a sam jubilat wracał właśnie ze szkoły (jak coś to jest teraz na ostatnim roku w liceum).

Z tego też powodu wszyscy mieszkańcy wieży, wraz z May, Nedem, MJ i Happym czekali z zapartym tchem na moment, w którym drzwi windy się otworzą. No i się doczekali. Peter wszedł do salonu, patrząc na telefon i ze słuchawkami w uszach, więc zorientował się co się dzieje dopiero kiedy potknął się o balony. Wszyscy zaczęli się śmiać, a Bucky skomentował:

- Ta dzisiejsza młodzież tylko by w te telefony patrzyła.- na to Peter, który cały czas próbował wyplątać się ze wstążek, zapytał się:

- Co się dzieje? Czemu tu są jakieś sznurki na ziemi?- wszyscy po raz drugi parsknęli śmiechem a Michelle powiedziała:

- To są wstążki debilu.- gdy chłopak usłyszał głos swojej dziewczyny, podniósł na nią i stojącego obok Neda wzrok, i powiedział:

- MJ? Ned? Czemu nie było was w szkole, a na grupie pisaliście, że jesteście chorzy i tyle?

- To się nazywa niespodzianka, Parker.- odezwał się rozbawiony całą sytuacją Stark.

- Co?- zapytał się coraz bardziej zdezorientowany.

- No nie gadaj, że o swojej osiemnastce zapomniałeś młody?!- odpowiedział Tony, a Peter po chwili namysłu zaśmiał się i powiedział:

- A rzeczywiście, wypadło mi z głowy.- na te słowa wszyscy zrobili wielkie oczy, a Spiderman wreszcie podniósł się z podłogi.

- No dobra tak to nie miało wyglądać, ale...- powiedział Ironman

- NIESPODZIANKA!!!- krzyknęli wszyscy, a Peter dopiero teraz się rozejrzał po pokoju. Wszędzie były wstążki, balony i inne ozdoby, a na stole stał gigantyczny tort z figurką Spidermana na górze. Peter się uśmiechnął, wskazał na mini pajęczaka i ze śmiechem się zapytał:

- Serio?

- Ty wiesz ile było wzorów w piekarni? Więcej niż kogokolwiek z tych tutaj. Wybrałam ten najmniej podły.- odparła Michelle, podchodząc do chłopaka, przytulając go i wręczając prezent.

Time skip

Minęło kilka godzin, podczas których imprezka trwała w najlepsze. Wszyscy się świetnie bawili i śmiali. Była wiosna, więc za oknem cały czas było jasno. Peter i MJ wyszli na chwilę na balkon, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. Rozmawiali, opierając się o barierki gdy nagle Spiderman zamarł, a uśmiech zszedł mu z twarzy.

- Pete, co się dzieje?

- Patrz.- wskazał przed siebie. Dziewczyna spojrzała we wskazanym kierunku i zamarła z przerażenia. Wiedziała, że za długo było kolorowo.

Jakiś kilometr przed nimi, można było zauważyć gigantyczny kosmiczny statek, który wyglądał jak pionowo postawiony pączek.

- Peter nie.- powiedziała patrząc na szatyna, który zakładał już wyrzutnie sieci.

- Michelle spokojnie, wrócę.- powiedział spoglądając na dziewczynę. Po chwili dodał:

- Dobrze wiesz, że muszę iść.- MJ ze łzami w oczach odparła:

- Nie musisz, ale wiem, że cię nie powstrzymam.- na te słowa Peter pocałował swoją ukochaną, przelewając w tym pocałunku wszystkie swoje uczucia. Gdy się od siebie oderwali, pobiegli do reszty bohaterów.

------------------

Avengers właśnie stoją przed tym pączko-statkiem i rozmawiają z jakimś łysym kosmitą. Znaczy rozmawiali, bo aktualnie to próbowali uratować dr.Strange, co nie do końca im wychodziło.

- Tony! To latające coś mnie wciąga!- krzyknął Spiderman do Starka.

- Trzymaj się młody!- odpowiedział mu Ironman.

------------------

(Teraz przypomnijcie sobie przebieg Infiniti War i wklejcie w głowie wydarzenia z tamtąd, do tej książki. Nie chcę ich pisać, bo byłoby bez sensu opisywać to co działo się w filmie. Tak więc teraz wyobraźcie sobie, że Peter właśnie się rozpadł.)

------------------

- Młody? Nie, nie, nie, czemu ty, dlaczego.- rozpaczał Stark

- Cholera, NIE!- krzyknął głośniej i rzucił kamieniem przed siebie.

- Stark, tak musiało się stać.- powiedział Steven i też się rozpłynął.

Time skip (minęły 3 lata od pstryknięcia Thanosa (wiem, że blip trwał 5, ale ja chcę 3 i co mi zrobicie))

- Czyli chcesz mi powiedzieć, że jest szansa żebyśmy ich wszystkich uratowali?- powiedział Kapitan.

- Wszystkich.- odpowiedział mu z pewnością Tony.

Time skip (na polu bitwy, jak coś to gdy Avengers odzyskali kamienie nikt nie zginął)

Thanos zdobył rękawice, już miał pstrykać, kiedy ostatkami sił, Spiderman rzucił się na niego i zaczął próby zdjęcia rękawicy. Na darmo. Fioletowy gigant odrzucił go kilka metrów w bok i powiedział:

- Nie powstrzymacie mnie. Jestem przeznaczeniem.- pstryknął, ale nic się nie stało. Kosmita spojrzał na swoją rękawice, na której nie było kamieni. Wrócił wzrokiem do klęczącego Spidermana i usłyszał od niego:

- A ja jestem Spiderman.- pstryknięcie. Tym razem zadziałało. Cała armia przeciwnika zaczęła się rozpływać. Thanos zniknął. Peter widząc to uśmiechnął się i usiadł opierając się o skałę. Ironmam natychmiast podleciał do młodszego, zdjął mu maskę, by ten lepiej oddychał i powiedział:

- Karen?- w odpowiedzi usłyszał robotyczny głos ze strony Al należącej do szatyna przed nim.

- Stan krytyczny.- Stark wciągnął powietrze i zaczął mówić jak opętany:

- Peter? Nie, nie, nie, nie, nie rób mi tego młody.

- Wszystko dobrze, wszystko jest dobrze Tony.- Usłyszał od umierającego.

- Czemu ty, znowu ty, to powinien być ktoś inny. Tylko nie rób mi tego znowu!- rozpaczał miliarder. Spiderman ostatkami sił odpowiedział:

- Z wielką mocą, wiąże się wielka odpowiedzialność.- po tych słowach, chłopak opierający się o gruzy, rozsypał się w ten sam pył, co trzy lata temu.

- NIE!!!!- krzyknął Stark, po czym dodał ciszej.

- Nie....

Wszyscy na polu walki uklęknęli, oddając hołd największemu bohaterowi jakiego widział świat, by uczcić jego śmierć.

Ale czy na pewno umarł...

Hejka!!!
Spokojnie, spokojnie, czytałam komentarze pod ostatnim rozdziałem, więc ta książka się tak nie kończy, nie martwcie się. Mam nadzieję, że zgodzicie się ze mną, że opisywanie tego samego co działo się w filmie jest niepotrzebne. Jednak z racji tego, że potrzebowałam tych wydarzeń, to mam nadzieję, że takie ich przywołanie wam odpowiada. Jak coś to przepraszam, że ten rozdział jest tak strasznie chaotyczny, ale jakoś tak wyszło. Tak w ogóle to 900 słów dzisiaj. Dajcie znać w komentarzach jak się wam rozdział podobał, no i proszę wszystkich czytelników, tych nowych, i tych, którzy dopiero się pojawili, o głosowanie na każdy rozdział. Ode mnie to chyba wszystko, tak więc papa!!!

Marvel__mania

With great power comes great responbility // SpidermanWhere stories live. Discover now