Rozdział 13

1K 50 6
                                    

Minął miesiąc odkąd Peter stracił pamięć. Jakiś czas temu poznał (podobno) jego przyjaciela, ciotkę i dziewczynę. Lecz to nic nie pomogło. Chłopak nadal nie pamiętał nic ze swojego życia, chociaż starał się żeby sobie przypomnieć. Zauważył jak bardzo boli jego bliskich to, że ich nie pamięta, ale on nie mógł z tym nic zrobić.

Kiedy szatyn rozmyślał pijąc herbatę w salonie, do pokoju weszli Avengers. Chłopak podniósł na nich wzrok, na co oni uśmiechnęli się. Każdy powoli tracił nadzieję, że Peter sobie przypomni, lecz się nie poddawali. Próbowali wierzyć, że wszystko może się jeszcze ułożyć.

Przez ostatnie 30 dni, cały czas starali się przywrócić mu pamięć, lecz to nie skutkowało, a oni nie mogli całego swojego czasu na to poświęcać, ponieważ mieli swoje obowiązki jako bohaterowie. Peter się nie narzucał i praktycznie cały swój czas spędzał w pokoju, pracowni, siłowni lub na dachu. Nie chciał przeszkadzać. W końcu on nie znał tych ludzi. Oni znali jego, ale on ich nie i nie zapowiada się, żeby coś się w najbliższym czasie zmieniło.

- Fury do nas dzwonił, musimy jechać na misję młody.- odezwał się Clint.

- Jadę z wami.- od razu odparł Spiderman.

- Nie ma takiej opcji.- powiedział Tony.

- No ej!!! Siedzę tu już miesiąc, nudzi mi się, poza tym nie zapomniałem jak się bić.- mówił z oburzeniem szatyn.

- Ehhh, no dobra, niech ci będzie, ale masz uważać! Wystarczy, że musimy leczyć ci głowę.- mruknął Stark.

- To zabrzmiało jak bym był psychiczny...., ale uznam, że tego nie słyszałem. W takim razie idę się ogarnąć.- jak powiedział tak też zrobił.

Peter znał bohaterów około 30 dni, ale czuł się jakby znak ich już od kilku lat. Po części tak w sumie jest. Dogadywał się ze wszystkimi, żartował, każdy starał się nie wspominać o jego utracie pamięci w zwykłych rozmowach. Ten temat poruszali tylko wtedy, kiedy musieli. Najbardziej dogadywał się z Buckym. Jako jedyny od początku nie traktował go jak dzieciaka. Już pierwszego dnia wieczorem, gadali naprawdę długo. Najprawdopodobniej było to spowodowane tym, że przeżył to samo. Też zapomniał jak wyglądało jego życie, ale on jakoś szybciej wszystko sobie przypominał...

------------------

- Dobra, więc plan wygląda tak.- zaczął tłumaczyć Stark reszcie drużyny, gdy już dolatywali do docelowego miejsca.

- Nat, Clint idziecie wentylacją z góry, Steve, Sam wejdziecie drzwiami po prawej, ja i Bycky będziemy na środku, a reszta idzie z lewej. Peter, ty zostajesz tutaj i tylko jak zobaczysz, że sobie nie radzimy, lub ktoś cię zawoła to przyjdziesz. Tylko wtedy.- podkreślił Tony.

- No dobra...- odpowiedział zawiedziony Spiderman, wiedząc, że nie wygra z Ironmanem.

- Dobra, to powodzenia wszystkim i ruszamy.- zakończył miliarder, na co wszyscy, oprócz Petera wybiegli z Quinjeta.

Time skip

- Stark, z lewej!!!- krzyknęła Wdowa i skoczyła, by ochronić swojego przyjaciela, co poskutkowało tym, że oboje zostali rzuceni o ścianę.

Walka trwała już długo. Avengers byli wyczerpani, a wrogów cały czas przybywało. Tony i Natasha byli ostatnimi bohaterami, którzy jeszcze stali na nogach. No już nie do końca.

- Wiecie? Myślałem, że trudniej będzie pokonać ,,wielkich herosów" jakimi są Avengers.- zaczął niebezpiecznie szybko zbliżać się do leżących, jeden z agentów, jak podejrzewali bohaterowie, ich przywódca.

- Nie każdy ma w zanadrzu nieskończoną ilość ludzi.- odpyskował mu Clint, próbując się podnieść. Na marne. Mężczyzna się zaśmiał i powiedział:

- Dobra koniec tego.- wyjął pistolet i już miał strzelać w głowę ledwo przytomnego Steva, kiedy coś mu przeszkodziło. Nagle poczuł jak jest w powietrzu a jakaś lepka substancja zaczyna go oklejać. Po chwili wisiał już jak kokon do góry nogami.

- No hejka!!- usłyszał jakby radosny ton obok siebie. Gdy udało mu się spojrzeć na właściciela głosu zobaczył, dla niego normalnie, więc dla ludzi na ziemi do góry nogami, wiszącego Spidermana. Pająk zeskoczył na ziemię i podbiegł do Avengersów.

- Żyjecie?- zapytał się zmartwiony pomagając chociaż usiąść swoim przyjaciołom.

- Ledwo.- wychrypiał Tony i dodał:

- Wołaliśmy cię jakieś 15 minut temu, gdzieś ty był, co?

- Nasz atak z zaskoczenia chyba nie do końca wyszedł, bo jak znikneliście mi z widoku to na Quinjeta napadło kilkudziesięciu dosyć ,,ciekawie" uzbrojonych agentów.- odpowiedział mu pajęczak.

Nagle Parker poczuł swój pajęczy zmysł i odskoczył w bok, co uratowało mu życie, bo kilka kul było już wbite w ścianę obok niego, na wysokości jego głowy. Na ten atak Spiderman zaczął walkę. Też był już trochę zmęczony, po tym jak sam odparł atak na ich statek, ale nie aż tak, żeby się poddać. Zapasy agentów chyba się już kończyły, bo nie przybywało ich tak dużo jak poprzednio. Po chwili walki, Peter zobaczył, że część bohaterów stanęła wraz z nim do pojedynku. Uśmiechnął się pod nosem i z nowym zapałem zaczął atakować.

Po jakiś 10 minutach ponownego starcia, Avengers mieli dużą przewagę. Widząc to, ich wrogowie, (ci którzy jeszcze byli przytomni) zaczęli uciekać.

- Peter, Clint, Sam gonić ich!- krzyknął Steve do swoich kolegów z drużyny, którzy wyglądali na najmniej zmęczonych, by zacząć pościg. Wywołani bohaterowie ruszyli za uciekinierami, a Tony, Natasha, Bucky i Rogers, którzy zostali, zaczęli sprawdzać wszystkie dokumenty, które były w tej bazie. Dorośli nie chcieli mówić o tym młodemu, ale aktualnie byli w jednej z baz Hydry. Z tego też powodu, nie byli przekonani co do pomysłu żeby pajęczak przyjeżdżał tu z nimi. Tarcza znalazła tę bazę jakiś czas temu i Fury chciał żeby to jego agenci poszli ją zaatakować, ale Stark uparł się, że zrobią to Avengers. Miał nadzieję, że w ich dokumentach znajdzie coś na temat Petera i tego co mu zrobili. Co prawda, nie wiedzieli czy w tej bazie w ogóle coś na ten temat będzie, więc opierali się wyłącznie na przypuszczeniach.

Time skip

Po jakimś czasie szperania w tajnych aktach Hydry, Natasha zwołała wszystkich do siebie.

- Co jest Nat?- zapytał się Steve jak wszyscy byli już przy kobiecie.

- Patrzcie co znalazłam...- mówiła cicho i pokazała kolegom zdobycz.

- Czy to jest to, o czym ja myślę?- przełknął głośno ślinę Tony, na co Bucky mu odpowiedział:

- Tak to...

Polsat!!!
Witam, witam, jak tam życie! 950 słów dzisiaj. Tak wgl przepraszam, że tak późno rozdział wleciał, ale zapomniałam wrzucić, nie bijcie. Rozdziały nie są jakieś najdłuższe, ale przez to, że mam dużo nauki, nie mam czasu pisać, wybaczcie ☹️. Ja wiem, że wy kochacie polsatowanie, w szczególności kiedy nie ma maratonu i musicie czekać tydzień, żeby się dowiedzieć, co dalej. Przypominam, żeby głosować i komentować moje rozdziały. Co prawda nie na wszystkie komentarze odpowiadam, ale wszystkie czytam. W razie błędów, dajcie znać. Miłej pory dnia, w której to czytacie!!!
Papa <33

Marvel__mania

With great power comes great responbility // SpidermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz