Rozdział 21

872 57 21
                                    

Minął rok. Rok odkąd Spiderman oddał życie, by inni mogli żyć. Rok odkąd wszyscy, którzy zniknęli w blipie powrócili. Ludzie byli szczęśliwi, w końcu wszyscy bliscy do nich powrócili. Szkoda tylko, że żeby to się stało, Peter musiał opuścić ten świat.

Lecz ludzie byli mu wdzięczni i tę wdzięczność okazywali. Po śmierci Spidermana, Avengers uznali, że należy powiedzieć ludziom kim był i co zrobił, by ich uratować. Tak też zrobili. Cała ludzkość poznała Spidermana jako Petera Parkera. Osiemnastolatka, który poświęcił życie, by ratować sobie nieznanych ludzi. By oddać mu hołd, władcy na całym świecie, dzień odejścia Spidermana ogłosili jego dniem.

Dzisiaj była pierwsza rocznica jego śmierci, więc pierwszy prawdziwy ,,dzień Spidermana". Na całej kuli ziemskiej były porozwieszane flagi z logiem Avengers, a na murach graffiti ze Spidermanem. W części wielkich miast były parady na jego cześć. Na takich paradach można było zobaczyć małe dzieci w strojach Spidermana i młodzież z makietami wyrzutni sieci. To wszystko było dlatego, że Peter Parker był największym bohaterem jakiego widział świat. Każdy o tym wiedział i nikt nie zaprzeczał.

------------------

Był wieczór. Avengers przez cały dzień, byli na różnych paradach, wywiadach itp. na temat Spidermana. Bohaterowie postanowili pójść na grób swojego zmarłego przyjaciela, kiedy już żadnych ludzi tam nie będzie, czyli po zamknięciu cmentarza. Tak zrobili. Teraz stali przy grobie nastolatka, który uratował całe uniwersum i rozmawiali o nim. Byli tam już godzinę, więc gdy nastała dłuższą cisza, Kapitan powiedział smutnym tonem:

- Chyba pora się już zbierać, stojąc tu nie przywrócimy mu życia....

- Nie musicie.- usłyszeli niski ton, jakby z kądś znajomy. Od razu się obrócili. Jakimś cudem nikt nie zemdlał. Przed nimi stał właśnie we własnej osobie Peter Parker. Co prawda był wyższy, miał trochę dłuższe włosy, no i ogólnie był bardziej rozbudowany w klacie, a rysy twarzy się wyostrzyły, ale bohaterowie bez problemu go rozpoznali. Chłopak opierał się o drzewo i patrzył na Avengersów. Po chwili odezwał się Tony:

- Młody??? Jakimi cudem ty tu jesteś, jakim cudem żyjesz, coś do cholery!!?!?!?!?- nie wytrzymał miliarder.

- To jest bardzo słuszne pytanie.- powiedziała bliska łez Wanda.

- To jest długa historia, którą chętnie wam opowiem, ale moglibyśmy najpierw pójść do wieży, bo od roku nie jadłem ludzkiego jedzenia i za chwilę tu padnę.

Po tych słowach Peter podszedł do przyjaciół witając się z nimi. Nie obyło się bez płaczu i krzyków. Avengers nie wierzyli w to co widzą. ICH dzieciak, uznany za zmarłego rok temu, właśnie przed nimi stał i witał się po 12 miesiącach rozłąki.

Gdy wszyscy się już trochę uspokoili i uwierzyli w to co się dzieje, wrócili do bazy. Podróż była pełna śmiechów, ciągłych łez szczęścia i dużej ilości pytań, ale szatyn, który był źródłem tego zamieszania, skutecznie zmieniał temat, tłumacząc, że wytłumaczy to wszystkim na spokojnie w wieży.

------------------

Po powrocie do wieży, wszyscy usiedli do stołu, jedząc uprzednio zamówioną pizzę. Nikt nie pytał się o to co się stało, bo wiedzieli, że teraz Peter im nie odpowie. Dopiero jak wszyscy skończyli jeść i usiedli z kubkami kawy lub herbaty a ręku, Tony powiedział:

- To jak młody? Wytłumaczysz nam wreszcie czemu jak cały świat przez rok myślał, że nie żyjesz, to okazuje się, że żyjesz?- na te słowa Spiderman poprawił ze zdenerwowania włosy, i westchnął:

- To nie jest takie proste...- lecz Bucky mu przerwał i wręcz rozkazał:

- To nam wytłumacz.- Dziewiętnastolatek przetarł dłońmi twarz i zaczął mówić:

- Wtedy, kiedy się rozpadem, tak naprawdę nie zginąłem. Te całe kamienie nieskończoności przeniosły mnie tam gdzie wszyscy trafiliśmy podczas blipu. Z jedną różnicą. Ja byłem po drugiej stronie bariery, niż ci, którzy zniknęli w taki sposób jak w blipie. Tak w sumie to mnie uratowało, bo przynajmniej nie musiałem się martwić, że armia Thanosa mnie za chwilę zaatakuje. Gdy już ogarnąłem co się dzieje, próbowałem się z tamtąd jakkolwiek wydostać. W trakcie moich poszukiwań natknąłem się na coś w rodzaju dziennika. Z kontekstu wywnioskowałem, że ten ktoś też użył kamieni w ,,dobry'' sposób, tak jak ja i tak samo trawił na tamtą stronę bariery. Zacząłem podążać za tymi wskazówkami i w taki sposób udało mi się dotrzeć na granicę tamtego świata. Szczerze to nie pamiętam co się dokładnie potem stało, ale chyba wpadłem do czegoś na rodzaj portalu z powrotem do świata żywych, czy coś takiego. Sam nie wiem.... Obudziłem się na jakimś zadupiu gdzie mieszkali zieloni ludzie, znaczy kosmici..., zresztą kto ich tam wie. Tak więc przez kolejne miesiące próbowałem wrócić na ziemię. Trochę to potrwało, ale jakoś się udało tu do was powrócić....- zakończył westchnięciem swój monolog.

- Ja pierdole....- skwitował Tony, a Bucky dodał:

- Kompletnie pojebane.

- Wiem, do tej pory nie wieżę, że udało mi się tu dotrzeć. Odkąd opuściłem krainę blipu i próbowałem tu wrócić, zachaczyłem chyba o wszystkie możliwe planety w kosmosie. Nie powiem, to było ciekawe przeżycie, poznałem mnóstwo istot, o których pojęcia nie miałem i zdobyłem przyjaciół w całej galaktyce, ale po tym czasie, który tam spędziłem, jestem tym cholernie zmęczony.

------------------

Minęło kilka tygodni od niemożliwego powrotu Spidermana. Cały ten czas spędził on ze swoimi bliskimi, czyli Avengersami, May, Nedem i MJ. Jeśli chodzi o spotkania z ciocią, przyjacielem i dziewczyną, były one przepełnione radością i przytulasami, a w przypadkach May, i MJ, nie obyło się bez łez szczęścia.

Nikt nie mógł uwierzył w to, co się stało. Świat też nie. Bohaterowie postanowili ujawnić, że pajęczak żyje, po około miesiącu. Ludzie wręcz oszaleli kiedy zobaczyli swojego ukochanego pajączka z sąsiedztwa. Za to Peter, gdy dowiedział się, że świat wie kim jest, wybuchnął śmiechem. Nikt nie wie dlaczego, on sam też nie, ale tłumaczył to sobie tym, że wreszcie jest wszystko tak jak chciał żeby było. Brak sekretów, MJ u boku, May z Happym są szczęśliwym małżeństwem, Ned wreszcie odważył się powiedzieć Betty co czuje, a w wieży nigdy nie czuł się lepiej. Znajomości w całym kosmosie też były niczego sobie. Raz, gdy Stark potrzebował vibranium, a Wakanda nie mogła aktualnie mu nic dać, Peter jednym galaktycznym telefonem załatwił mu tonę tego tworzywa i to zupełnie za darmo. Do tej pory, wszyscy śmieją się z twarzy Tonego, kiedy dziewiętnastolatek, popijając herbatę mu o tym powiedział.

Wszystko było idealnie, tak jak sobie wymarzył.

No siemka!!!
1010 słów. Nie wierzę, że to pisze, ale to jest przedostatni rozdział. Jeszcze tylko krótki epilog i koniec tej historii 😭. Nie będę się tu długo wywodzić, bo na to przyjdzie pora na koniec epilogu, więc teraz tylko proszę o głosy i komentarze, żebym zobaczyła, że ta książka komukolwiek umiliła czas, no i do napisania!!!
Papa <333

Marvel__mania

With great power comes great responbility // SpidermanWhere stories live. Discover now