Rozdział 6

1.7K 78 10
                                    

maraton cz.4

- Jak dla mnie możesz już wyjść.- powiedział Banner do siedzącego na łóżku Spidermana.

- Dzięki Bruce.- odparł Peter i już miał wychodzić, kiedy jego rozmówca dopowiedział:

- Hej! Nie tak prędko, chcieliśmy cię zaprosić do nas na obiad dzisiaj, żeby obgadać to co się stało i w ogóle.

- Wiesz co? Wolę nie. Mój ostatni obiad nie skończył się za dobrze.

- Prawda, ale tym razem o ile mi wiadomo nikt nie chce cię zabić

- Zawsze znajdzie się ktoś, kto pragnie mojej śmierci, Bruce.

- Coś w tym jest..., no ale nikt nie jest chyba na tyle silny i w ogóle, no wiesz o co chodzi.

- No dobra..., ale uprzedzam, że nie planuje tu długo przesiedzieć.

- Jasne, rozumiem, ale przypominam ci, że my się już dobrze znamy i wiemy kim jesteś na prawdę, więc już nie musisz się ukrywać.- powiedział dr. Banner i wyszedł z pokoju szpitalnego.

Po chwili zastanowienia, Peter uznał, że bohater ma rację. Avengers znają jego tożsamość i tak naprawdę to nie ma już co ukrywać. Z tego powodu, szatyn postanowił skorzystać z propozycji.

- Karen znajdź proszę plan budynku i zaprowadź mnie tam, gdzie ostatnio odwiedził nas Electro.- powiedział Peter do swojej sztucznej inteligencji.

Kiedy AI wyświetliła mu plan budynku, od razu udał się we wskazane miejsce. Przechodząc przez wszystkie korytarze uznał, że nigdy nie ruszy się tutaj bez swojego zegarka, na którym była Karen, bo by się zgubił 50 razy. Gdy dotarł do celu usłyszał urywki rozmowy bohaterów.

- Nie wiem czy to dobry pomysł, to jeszcze dzieciak, Stark- mówił Kapitan.

- Sam widziałeś co ten ,,dzieciak" potrafi, zresztą kiedyś my będziemy już za starzy na latanie i bijatyki. Musimy wyszkolić kogoś kto przejmie pałeczkę, dobrze o tym wiesz, Rogers.- odpowiedział mu Tony.

- Co racja, to racja Steve.- dołączyła się się Natasha.

- Nie chce być chamem, ale będę Spidermanem niezależnie od waszego zdania na ten temat.- na te słowa wszyscy odwrócili się w stronę wejścia do jadalni. Zobaczyli tam opierającego się o krawędź ściany chłopaka z licznymi ranami ma twarzy i rostrzepanymi włosami.

- Jasne, rozumiemy, próbujemy tylko przekonać do tego Rogersa.- powiedział Sam

- Nie obraź się, ale uważam, że jesteś za mało doświadczony, żeby walczyć na takich misjach, z jakimi my mamy do czynienia.- dopowiedział Steave.

- Jeśli nie wystarcza ci Kapitanie to co już widziałeś możemy zawalczyć.- zaproponował Parker, bo nienawidził kiedy ktoś lekceważymy go ze względu na wiek. Tego się właśnie obawiał, po tym jak Avengers poznali jego tożsamość.

-Czysta walka, ja bez tarczy, ty bez swojego stroju?- zapytał się Steave.

- Dokładnie.- odpowiedział mu uśmiechnięty pajęczak, bo wiedział, że Rogers nie zna jego możliwości.

With great power comes great responbility // SpidermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz