Rozdział 29

19 1 0
                                    

Legendarna Czwórka pod postacią żywiołów niezauważalnie dostała się na rufę. Kiedy posiadacze Elements ponownie stali się widzialni, poczuli pod stopami delikatne drżenie. Statek ruszył, nie czekając na pozostałych członków Anti Stones.

Władcy żywiołów powalili pięciu strażników tyłów, zanim ci zdążyli podnieść alarm. Ostrożnie zakradali się, obserwując otoczenie. W międzyczasie Mia zaskoczyła nadchodzącego przeciwnika, uderzając go w głowę karabinem należącym do jednego z powalonych.

Kiedy już chcieli wyjść z ukrycia, nadleciało nagle sześć myśliwców. Nie należały one jednak do L.A.S.T. i wyglądało na to, że celowały w Bourdin i całą jej zgraję ocalałych. Anti Stones rozpoczęli ostrzał, a myśliwce nie pozostały im dłużne. Gdy James się lepiej przyjrzał, dostrzegł logo SAA z boku jednego z pojazdów. Mimo że sam niedawno miał mieszane uczucia co do tego, czy powinien pozostawić Jeanne przy życiu, właśnie obudził się w nim miłosierny Samarytanin, który nakazywał powstrzymać tę rzeź. Wybiegł więc wprost na pokład, gdzie odbywała się strzelanina. Padło już dwóch pomagierów Francuzki, a jeden z myśliwców się dymił. Widząc ruch Jamesa, pozostali również wyszli naprzeciw swoim wrogom z nadzieją, że nie zostaną przypadkowo postrzeleni. Mia wytworzyła barierę ze ściany wody dookoła okrętu, a Philip uniósł się do góry i odstraszał agentów SAA kulami ognia. Cassie zdmuchiwała przeciwników na drugi koniec pokładu, choć niektórych zarzucało nawet za burtę. James natomiast zarzucił kotwicę i wytworzył pędy, które oplotły dwa myśliwce i powstrzymywały przed dalszym ostrzeliwaniem.

Kiedy sytuacja wydawała się już opanowana, James zdał sobie sprawę, że na statku brakowało pani kapitan. Cóż to za przywódczyni, która nie idzie razem ze swoją załogą na dno?

- Hej! - zwrócił uwagę swoich przyjaciół, którzy kończyli właśnie rozprawiać się z niedoszłymi uciekinierami lub agentami SAA. - Jeanne zniknęła!

- Co? Jak to? - Mia złapała się za głowę. Jak mogło im to umknąć?

- Sprawdzę teren z góry - oznajmiła Cassie i dołączyła do Philipa. Nawet, gdyby jej przyjaciel namierzył Bourdin, nie mógłby ich zawiadomić pod postacią ognia, więc to ona musiała ją odnaleźć.

James był coraz bardziej sfrustrowany. Uderzył ostatniego członka gangu Anti Stones prosto w twarz i wstał z klęczek, rozglądając się przy okazji dookoła. Nie miał już siły na kolejne gierki. Nawet nie wiedział, czy Jeanne po prostu chciała się nim bawić, czy naprawdę była tak zdesperowana i musiała czym prędzej zniknąć, zanim ktoś ją zabije. Nie miał pojęcia, co jej w głowie siedziało, a miał już do czynienia z wieloma zbirami, zarówno psychopatami, jak i zwykłymi ludźmi, którzy zbłądzili. Nie wiedział, czy Jeanne miała umysł wariata, czy może pogubiła się, tak jak jego matka. Mimo zła, które wyrządziły, wciąż chciał widzieć w nich dobro. Chciał wierzyć, że nie ma ludzi idealnych, całkowicie złych lub całkowicie prawych. Chyba każdy zasługiwał na drugą szansę?

O ile nie przekroczył pewnej granicy. Jak jego matka, kiedy odzyskała drugą szansę i ją zmarnowała. Jak George, który zabił połowę własnej rodziny.

Jedna z kul właśnie przedarła się przez barierę Mii. Nie, właściwie to przyleciała z góry, trafiając w podłogę, zaledwie kilkanaście centymetrów od stopy Jamesa. Obydwoje wznieśli swój wzrok ku niebu i dostrzegli elektryzujący się myśliwiec L.A.S.T. - ten sam, do którego Cassie zaniosła przechwycone kamienie.

- Szlag - warknął pod nosem James.

Pojazd zataczał koła w powietrzu, jakby jego pilot walczył z kimś o stery. I sądząc po błyskach wokół maszyny, tym kimś była Bourdin.

- Opuść barierę - nakazał zdecydowanym tonem. Mia zrobiła, co powiedział, dzięki czemu James mógł wydostać się z okrętu. "Cassie, gdzie jesteś?", zastanawiał się.

Elements 3Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora