Rozdział 14

41 4 19
                                    

Mia poczuła silny powiew wiatru, który rozganiał jej nieczesane od kilku dni włosy na wszystkie strony świata. Ale nie tylko jej fryzura wyglądała tak niesfornie - nawet krótko przystrzyżony Philip musiał odgarniać te dłuższe kosmyki rękami, nie wspominając o Jeanne, której burza loków przypominała teraz istny huragan. Brunetka jednak nie martwiła się o swój wygląd i mimo trudności w widzeniu, do których dołożył się wirujący wszędzie piach, rozpoczęła kolejny ostrzał, osłaniając swoich podopiecznych.

W końcu i Mia dołączyła do strzelaniny, zniecierpliwiona brakiem wyraźnych postępów. Żołnierze znikali jej z pola widzenia wraz z coraz większą ilością kurzu i pyłu unoszących się wokół, ale próbowała, chcąc dołożyć swoją cegiełkę do ucieczki po nieudanym odbiciu kamieni. Philip też już miał zacząć strzelać, ale tylko wymierzył w to samo miejsce, co dziewczyny, i obserwował. Miał przeczucie, że powinni wstrzymać ogień, gdyż widoczność była już tak zła, że nie wiedzieli, gdzie właściwie celują. Być może był to już całkowicie martwy punkt i tylko na darmo tracili pociski, zwłaszcza że nikt nie odpowiadał strzałami. Uniósł więc rękę, dając znać, żeby przestały, ale żadna z nich nie dostrzegła tego ruchu, więc odezwał się głośno, jakby wichura go zagłuszała:

- Wystarczy!

Mia posłuchała go i powoli opuściła broń. Jeanne jednak nie przestawała i przeładowała broń, żeby kontynuować strzelanie.

- Jeanne, dość! - krzyknął Philip, ale brunetka uparcie ostrzeliwała chmurę pyłu, nie zważając na jego słowa. Już miał się do niej wybrać, jednak Jeanne oddała ostatni pocisk, nie przestając celować w nieznane. Chyba coś zobaczyła.

Zarówno Philip, jak i Mia, zwrócili wzrok w tę samą stronę, co Jeanne. Albo im się zdawało, albo naprawdę dostrzegli jakiś ruch wśród wirujących cząsteczek piachu. Wpatrywali się w jeden punkt przez kilka sekund, aż wreszcie ujrzeli czyjąś sylwetkę wyłaniającą się z chaotycznego pyłu. Ten tajemniczy ktoś szedł w ich stronę, ale jego ciało jeszcze się formowało, coraz bardziej ujawniając swoje detale. Kurz już prawie całkowicie opadł, przez co trójka uciekinierów zdołała ujrzeć leżących i nieprzytomnych - albo martwych - żołnierzy i agentów SAA, a przed nimi kroczył nie kto inny, jak James Hall.

Philip nawet nie zdążył całkowicie się uśmiechnąć na widok przyjaciela, a już za plecami usłyszał, jak ktoś twardo ląduje tuż przed zniszczonym samochodem, którym razem z dziewczynami zamierzał uciec. Wszyscy troje odwrócili się za siebie i zobaczyli prostującą się Cassie, która stawała się coraz bardziej widzialna dla ich oczu. Philip nie mógł być bardziej szczęśliwy niż wtedy, kiedy cała czwórka znów się zjednoczyła.

- James! Cassie! - rzekł uradowany, jakby sam własnym oczom nie wierzył i potrzebował potwierdzenia, że to się działo naprawdę. - Nareszcie koniec tej farsy! Jak nas znaleźliście?

- Jones dostał cynka od miejscowych, że zaginąłeś na misji, więc oto jesteśmy - wytłumaczył James. - Zbierajmy się stąd, póki reszta Rosjan jeszcze nie wypełzła ze swoich nor.

- Nie możemy. Zabrali nasze Elements i kamień elektrokinezy - przypomniała Mia, gasząc entuzjazm Philipa. Brunet miał nadzieję, że dwójka przyjaciół wyciągnie ich z tarapatów, zabierze w bezpieczne miejsce, po czym każdy o wszystkim zapomni i będzie wieść spokojne życie. Niestety, dla Mii nie byłoby takie spokojne.

- Ach, tak! - Philip złapał się za głowę. Chyba dostał gorączki z wrażenia. -  Nie wiemy, gdzie są, ale...

- Odjechali w tamtą stronę, trzy samochody, dwudziestu agentów - wtrąciła Jeanne, wskazując ręką na drogę za bramą, którą mieli wcześniej przekroczyć zdobytym pojazdem.

Elements 3Where stories live. Discover now