Rozdział 30

10 1 0
                                    

James ruszył przed siebie, nie wahając się ani chwili dłużej. Chociaż Jeanne dopuściła się ogromnego zła, była tylko człowiekiem i nie mógł jej zostawić na pewną śmierć. Wtedy nikt nie mógłby nazywać go bohaterem.

A to nim chciał być.

Cassie już miała odejść razem z Mią i Philipem, gdy zobaczyła, jak jej mąż szykuje się na skok do wody. Pobiegła do niego, zanim rzeczywiście by odszedł bez pożegnania.

- James, co robisz? - zapytała, choć doskonale znała odpowiedź. Nie wiedziała, czy chciała go w ten sposób powstrzymać, czy może tylko utwierdzić się w swoim przekonaniu.

- Muszę ją uratować, Cas - powiedział szczerze. Liczył, że jego żona to zrozumie.

Cassie głęboko westchnęła. Wiedziała, co to oznacza. Choć bardzo nie chciała, żeby ziścił się najgorszy scenariusz, wiedziała, że nie powstrzyma Jamesa. Był zbyt uparty i zawzięty. Zbyt dobry. Czasami miała wrażenie, że na niego nie zasługiwała. Zawsze chciał pomóc każdemu, nawet jeśli wcześniej został przez niego zraniony. Ona mogłaby w tym przypadku odwrócić się na pięcie i żyć dalej, choć... nie na długo. Pewnie wkrótce obudziłyby się w niej wyrzuty sumienia. Nie potrafiłaby później funkcjonować, gdyby odwróciła się od kogoś potrzebującego.

Jeanne była bezbronna. Nie miała już mocy, mogła jedynie dopłynąć do brzegu i czekać na uderzenie rakiety. Jej minuty były policzone, ale oni... Oni jeszcze mogli uciec. Mogliby zdążyć i żyć dalej. To nie oni wywołali ten epicki chaos, nie musieli ginąć za grzechy Jeanne. Ale... Później mieliby ją na sumieniu.

- Zajmę się rakietami. Spróbuję je opóźnić - oznajmiła i złożyła na jego ustach pocałunek. "Oby nie ostatni".

Cassie oddała przechwycone Elements Philipowi, po czym uniosła się w górę i odleciała w stronę, z której miały przybyć rakiety.

James odwrócił się do Mii i Philipa. Widział po ich minach, że byli nieco zmieszani. Niestety, żeby jemu i Cassie się powiodło, przydałaby się pomoc także wody i ognia.

- Mia, czy mogłabyś stworzyć jakiś... pomocny prąd morski? - zapytał z nadzieją.

- Chyba nie masz zamiaru pomagać tej idiotce? Dopiero co chciała nas zabić - przypomniała mu.

James pokręcił głową z rezygnacją. Chyba będzie musiał to jednak sam załatwić.

Już miał się odwrócić do nich plecami i ruszyć do Jeanne, gdy Philip szturchnął Mię w ramię i spojrzał na nią z niezadowoleniem.

- Pomogę ci - zaczęła. - W sumie, zanim chciała nas zabić, najpierw nas ocaliła. Może nie trzeba traktować jej jak najgorszego na świecie łotra, którym zresztą jest.

Philip przewrócił oczami.

James skinął głową. Nie chciał komentować tej wypowiedzi, bo może Mia jeszcze się rozmyśli i wszyscy zginą. Wolał nie igrać z ogniem... a raczej z wodą. Ogień przy niej to był najmilszy żywioł na świecie.

- Polecę pomóc Cassie - zaproponował Philip, ale James go wstrzymał:

- Lepiej zostań tutaj, na wypadek, gdyby Cas... - Nie mogło mu to przejść przez usta. Jakby powiedzenie tych źle wróżących słów miało je urzeczywistnić. Zamiast dokończyć, po prostu dodał: - Osłaniaj nas z dołu.

Philip przytaknął skinieniem głowy. Widział poruszenie w oczach Jamesa. Tyle razy ryzykowali życie, on i jego żona, a mimo tego nie przestawali ratować świata. Bardzo ich za to podziwiał. Miał nadzieję, że był dla nich godnym kompanem.

James nie zwlekał już ani chwili dłużej i wskoczył do wody. Choć Jeanne była coraz bliżej, czas podany przez Jonesa uciekał. Właśnie leciała im ostatnia minuta.

Elements 3जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें