Rozdział 1

81 6 19
                                    

Palermo, 2026 rok

Słońce wznosiło się wysoko nad pięknymi budowlami zabytkowego miasta, serca kulturalnego i turystycznego Sycylii. Choć był już wrzesień, pogoda dopisywała w najlepsze. Przyjezdni ani myśleli opuszczać Palermo, mimo że sezon już powoli się kończył. Dla tubylców oznaczało to oczywiście same zyski, więc im również taki układ odpowiadał. Palermo oferowało mnóstwo atrakcji - od teatrów i zabytkowych kościołów po piękne słoneczne plaże i klarowne, błękitne morze. Nikt nie mógł się tu nudzić, tym bardziej młode, świeżo upieczone małżeństwo.

Dla dwudziestosześcioletniej pani architekt największe znaczenie miało zwiedzanie i podziwianie tutejszej architektury, więc namówiła męża na objazdówkę po słynnych budowlach. Dzięki niej młody, początkujący lekarz, zanim rzuci się w wir pracy, pozna jakiś kawałek świata. Oczywiście w Londynie nie brak świetnej sztuki, ale przynajmniej podczas podróży poślubnej obydwoje mają czas na takie przyjemności za granicą. Później, zwłaszcza gdy L.A.S.T. sobie o nich przypomni, mogą nie mieć zbyt wielu takich okazji.

Cassie była przeszczęśliwa. Wreszcie czuła się spełniona - w życiu ułożyło jej się praktycznie wszystko: od wymarzonej pracy po osobę, którą kochała nad życie. Jedyny problem, jaki teraz nad nią i Jamesem ciążył, to kredyt, który postanowili wziąć, żeby móc zafundować sobie wystawne wesele i drogą podróż poślubną. Ale nie martwili się tym w tamtej chwili - po prostu cieszyli się wspólnie spędzanym czasem w urokliwym miejscu.

U Jamesa również zaczęło się układać. Gdyby tylko odjąć matkę siedzącą za kratkami za swoje wybryki sprzed pięciu lat, można by rzec, że było wręcz świetnie. Jego stosunki z ojcem znacznie się poprawiły, skończył studia jako jeden z najlepszych, a teraz dalej się dokształcał podczas stażu w Szpitalu Króla Edwarda VII. Dzięki temu, że Jones i spółka pozwolili zachować im Elements, pacjenci znacznie skorzystali na usługach młodego stażysty. Prawie codziennie jeden chory cudownie zdrowiał, więc James sam tworzył konkurencję dla własnego zawodu. Musiał jednak uważać, żeby nie zostać odkrytym, bo wtedy liczba jego pacjentów znacznie by się zwiększyła, a nie miał żadnych papierów do prowadzenia takiej działalności legalnie, przynajmniej nie na etapie stażu. Kiedy tak chodził po korytarzach i oglądał cierpienie ludzi, nie mógł po prostu iść dalej i się nimi nie przejmować. Musiał działać. Z tego powodu postanowił wybrać sobie jedną z najtrudniejszych, ale bardzo ważnych specjalizacji. Chciał leczyć nowotwory - coś, z czym czasem zwykła medycyna sobie nie radziła, a on akurat mógł mieć w tym obszarze dość spore pole do popisu.

Na wakacjach nie myślał o pracy. Chciał korzystać z wolnego, póki było mu to dane. Patrząc na Cassie, jak ekscytuje się detalami w budowlach z różnych okresów historii stwierdził, że wystarczy, że ona się cieszy połączeniem przyjemnego z pożytecznym. Była wręcz zakochana w tym klimacie śródziemnomorskim. Widzieli bardzo dużo. Katedra, Palazzo dei Normanni, Quattro Canti zdobyte. Wszystkie włoskie restauracje w pięknych lokacjach zaliczone. Plaża Mondello także podbita. A wszystko to uwiecznione na prezencie ślubnym od Natalie i Thomasa - profesjonalnej lustrzance, którą postanowili od razu wykorzystać. Po wycieczce Cassie zaplanowała wywołać wszystkie zdjęcia i udekorować nimi ich dom, który sama zaprojektuje.

Rankiem zawsze udawali się na plażę, zawsze tę samą, gdyż tak im przypadła do gustu, że ani im się śniło zmieniać miejsce do opalania. Po skorzystaniu ze słońca i wody wracali do hotelu, który znajdował się w samym centrum historycznym Palermo. Po wzięciu prysznica i przebraniu się zwykle udawali się na obiad do okolicznych restauracji, a później spacerowali starówką lub znowu jechali na plażę obejrzeć zachód. Mogłoby się to wydawać monotonne, ale odpowiadało im takie rozwiązanie - zawsze natykali się na coś nowego, co przykuło ich uwagę. Lubili taki aktywny odpoczynek pomieszany z wylegiwaniem się na gorącym piasku i słuchaniu szumu fal. Pewnego dnia wybrali się nawet do teatru dla urozmaicenia, żeby posłuchać tutejszej orkiestry, gdyż nie byli zbyt odważni, żeby porwać się na włoski spektakl, którego w ogóle nie zrozumieją. Muzyka zawsze trafia do ludzi, nieważne, w jakim języku jest przedstawiana, bo jest uniwersalna. Z tego powodu koncert bardzo im się spodobał. Cassie nawet poczuła się zainspirowana.

Elements 3Where stories live. Discover now