Rozdział 3

76 4 28
                                    

Katania, 2026 rok

Na lotnisku panowała cisza. Wszystkie loty zostały anulowane, żeby L.A.S.T. miało wolne pasy startowe dla swoich agentów przybywających z różnych stron świata. Mieszkańcy Katanii nie mieli pojęcia, dlaczego organizacja pozarządowa zaczęła się interesować klęskami naturalnymi, ale wszystko wskazywało na to, że sytuacja była poważna.

Luke Jones w imieniu dyrektora swojego wydziału próbował zebrać potrzebne informacje, niestety nikt z miejscowych nie wiedział, dlaczego Etna akurat teraz się obudziła. Naukowcy przekazali swoje dane agencji, ale spośród nich jedyną sensowną rzeczą był fakt, że niedawno spadł w te okolice meteoryt. Luke, który dość sceptycznie podchodził do wszystkich teorii spiskowych i wolał skupiać się na "poważnym zagrożeniu", stwierdził, że jak na jego oko oba wydarzenia oddzielał zbyt duży okres czasu. Jego koledzy jednak sądzili inaczej - meteoryt mógł wytworzyć ogromne pole siłowe, które pobudziło wulkan, i mogło to się stać po upływie określonego czasu. Jakby ktoś z góry to ustalił i czekał na odpowiedni moment, kiedy stworzyć katastrofę i zarazem kolejną anomalię. Dla Jonesa były to jednak naciągane bajeczki na dobranoc.

- Żałosne historyjki... - komentował pod nosem, wypalając ostatniego papierosa z paczki. Mężczyzna pracujący jako obsługa lotniska podszedł do niego i po włosku powiedział, że tutaj nie można palić. Jones mruknął niezadowolony, ale zgasił papierosa i wyrzucił peta do kosza na śmieci. Chwilę później zaczął przeszukiwać kieszenie swojego płaszcza z logiem agencji, jakby coś zgubił. Wystraszył się, że zapasowa paczka mu wyleciała, ale na szczęście wymacał ją po omacku w prawej kieszeni.

- Jones - usłyszał za plecami znajomy głos. Odwrócił się i ujrzał młode małżeństwo Hall. - Przybyliśmy tak szybko, jak się dało - wyjaśnił James.

- Dobrze wreszcie widzieć kogoś kompetentnego. Z tymi naukowcami można zwariować - powitał ich i ścisnął im dłonie. - Mają naprawdę bujną wyobraźnię.

- Co takiego mówią? - dopytywała Cassie.

- Że Etna może lada moment wybuchnąć z powodu obecności magicznego meteorytu, zdolnego tworzyć potężne pole siłowe na żądanie kogoś z góry - odrzekł ze sztucznym uśmiechem.

- Nie brzmi najgorzej. Zwłaszcza po tym, jak walczyliśmy z kosmitą władającym lodem - skwitował James.

- Dla was może nie, dla mnie to oznacza kolejną wojnę z obcymi. Nie każdy włada takimi mocami jak wy.

Jones powrócił do swojej ławki z dokumentami i przysiadł, przeglądając papiery. Cassie i James podeszli do niego w oczekiwaniu na więcej informacji.

- Turyści odwiedzający Etnę w tym tygodniu potwierdzili obecność "ciężkiej atmosfery", jak to nazywają. Pole siłowe meteorytu wyznacza zasięg jego działania. Niektórzy stwierdzili, że na tym obszarze skały i przedmioty lewitują. Tak po prostu.

- Z jaką siłą mamy do czynienia? - zapytała Cassie.

- Być może podobną do twojej. Też umiesz unosić się w powietrzu - odpowiedział Luke po odłożeniu papierów na bok. Złożył dłonie w piramidę, jakby teraz to on czekał na informacje. Cassie nie krępowała się i wzięła do ręki dokumenty, żeby się z nimi zapoznać. Po chwili James zrobił to samo.

- Więc... twoi naukowcy wierzą, że może być więcej takich Egzekutorów we wszechświecie? - zagadnął młody lekarz.

- Hall, oni teraz wierzą już we wszystko. Z jednej strony się nie dziwię, z drugiej twierdzę, że brak im samokrytyki. Czy teraz będziemy dopatrywać się w każdej katastrofie jakiejś obcej siły? Ręki jakiegoś kosmity?

Elements 3Where stories live. Discover now