Barry Allen- najszybszy żyjący człowiek na ziemi?
Może i tak było, dopóki nie pojawiła się Silver. Silver to dwudziestodwuletnia Louise Pierce.
Rok po wybuchu akceleratora, gdzie dostała swoje moce, ponownie wraca do Central City wraz ze swoją rodz...
¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.
❝𝐄𝐦𝐛𝐚𝐫𝐫𝐚𝐬𝐬𝐢𝐧𝐠 𝐜𝐨𝐧𝐟𝐞𝐬𝐬𝐢𝐨𝐧𝐬❞
- No mówię ci!- zaśmiała się Iris
- Ty i Barry musieliście wyglądać uroczo, jak byliście mali.- oznajmiłam rozbawiona jej opowieścią z dzieciństwa
West wzruszyła ramionami. Spojrzałam za zegarek znajdujący się na moim nadgarstku i westchnęłam.
- Jeśli nie chcesz się spóźnić na randkę ze swoim chłopakiem, to radziłabym ci się już zbierać.
- O kurczę.- zerknęła na godzinę- Ale się zasiedziałyśmy. Odwieźć cię, czy wolisz się przejść?- wstałyśmy z kanapy
W tym samym momencie do domu rodziny West wparował Barry.
- O, cześć Louise.- przywitał się zaskoczony- Co tu robisz?
- Takie babskie pogaduszki.- ciemnowłosa traciła mnie w ramię
Przytaknęłam jej z uśmiechem.
- Dokładnie. A teraz Iris już naprawdę czas na ciebie, bo się spóźnisz.- popchnęłam ją delikatnie w stronę wyjścia
- Gdzie się spieszysz?- zapytał zaciekawiony Allen
- Mam randkę z Eddie'm.- rzuciła podekscytowana
- Oh.- Barry lekko posmutniał- To dobrej zabawy.
Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Dzięki.- Iris pocałowała mnie i Allena w policzek na pożegnanie- To ja lecę.- wzięła torebkę- To porzucić cię?- zapytała mnie
Zerknęłam na zielonookiego.
- Jedź.- oznajmiłam- Poradzę sobie.
Kiwnęła wdzięcznie głową i wyszła z domu. Barry przez ten czas ciągle wpatrywał się w czarnowłosą.
- No dobra Allen.- rzuciłam, zakładając ręce na piersi- Co jest?
Mężczyzna potarł kark dłonią.
- Nie wiem, o czym mówisz.- zaprzeczył
- Mhm. Kłamać to ja, ale nie mi.- westchnęłam- Widzę twój wzrok, kiedy spoglądasz na Iris, a teraz dodatkowo wyraźne posmutniałeś na wiadomość o jej randce.- Barry zacisnął usta- Obiecuję, że nikomu nie powiem. Słowo harcerza.
- Byłaś harcerką?- zapytał zaskoczony
- Nie.- parsknęliśmy śmiechem- Dobra, mam pomysł. Idziemy do mnie, kupujemy pizze i piwo, a potem mówisz, o co z wami chodzi.
Mruknął niezadowolony.
- Musimy? To jest żałosne.
- Tak. Jak chcesz, to ja też mogę ci opowiedzieć moją zawstydzającą historie.- złapałam go za nadgarstek- No chodź, marudo.
- Ale ty stawiasz pizze.- kiwnęłam potwierdzająco głową
Kiedy zadowolona chciałam już puścić nadgarstek, zauważyłam zaschniętą plamę krwi na rękawie jego koszuli.
- Barry! Co ci się stało?- podwinęłam szybko jego rękaw, jednak nie było tam żadnej rany
Wyrwał rękę z mojego uścisku.
- To nic, spokojnie.- uśmiechnął się uspokajająco- To... tylko krew z nosa. Czasami mi krwawi.- zmarszczył brwi skonsternowany- No nieważne!- teraz on pociągnął mnie za dłoń- Chodźmy już. Nie mamy czasu do stracenia.
Zdezorientowana, dałam mu się wyprowadzić z domu. Pomimo moich wątpliwości już nie wypytywałam Allena o krew na koszuli, tylko pokierowałam nas do mojego domu.
***
Podałam jedną butelkę piwa zielonookiemu. Podziękował cicho. Usiadłam na kanapie i upiłam łyka napoju.
- No dobra. Opowiadaj.
Jęknął.
- Tylko ani słowa nikomu, jasne?- kiwnęłam potwierdzająco głową- Iris podoba mi się już od...- zastanowił się- No od dzieciństwa.
Spojrzałam na niego zszokowana.
- Tyle lat?
- Taa.- pokiwał głową przygnębiony- Niestety nie odwzajemnia tego i za każdym razem mnie boli, kiedy widzę ją i Eddiego.- westchnął
- Próbowałeś kiedyś jej o tym powiedzieć?- usiadłam bliżej niego
- No coś ty. Nie zamierzam niczego psuć, zwłaszcza że Eddie to równy gość.- odchylił głowę do tyłu- Chyba po prostu muszę znaleźć sobie nowy obiekt westchnień... Wiesz, pójść na randkę, czy coś.
- No i takie podejście rozumiem.- traciłam go w ramię
- Dobra, teraz twoja kolej.- uśmiechnął się zadziornie- Jaka jest twoja żenująca historia.
- O nie.- mruknęłam- Tylko daj mi się zastanowić.- zmarszczyłam brwi- Dobra, mam. Tylko proszę, nie oceniaj mnie.