rozdział 1

1.7K 82 43
                                    

                             Pov: George

Stoję właśnie pod wysokim oszklonym wieżowcem jednego z najsławniejszych biznesmenów na Florydzie. Auta szybko przejeżdżają koło mnie, tworząc chłodny powiew wiatru. Jestem tu na wymianę, która jest organizowana co jakiś czas w firmie, w której pracuje. Jako iż w tym roku zaproponowali mi to, zgodziłem się bez wahania. Zawsze chciałem pozwiedzać trochę świata nawet jeśli wiąże się to z pracą. Patrzę na ekran swojego telefonu, który pokazuje godzinę 11:47. O dwunastej mam spotkanie, w którym zostanie ustalone na jakim stanowisku będę pracował i tak dalej. Biorę głębokie dwa wdechy i kieruje się w stronę wejścia. Obrotowe drzwi pozwalają mi wejść do środka. Od razu co dostrzegam to kolory jakie panują w środku, beżowy i złoty. Może wydawać się, że to połączenie nie bardzo do siebie pasuje, jednak jest to błędne myślenie. Podchodzę do recepcji i witam się z dziewczyną, która jest po drugiej stronie.
- W czym mogę pomóc? - pyta uprzejmie.
- Jestem umówiony na spotkanie z panem Clay'em w sprawie wymiany  - odpowiadam, a dziewczyna szuka czegoś w notesie.
- A rzeczywiście, wybacz zapracowana jestem. Piętro 25 pokój 7. Pan Clayton powinien już czekać. Jestem Emilii, i miło mi powitać cię w naszej firmie -  dziewczyna uśmiecha się do mnie co odwzajemniam i również się przedstawiam. Dziękuję dziewczynie za pomoc i idę w kierunku windy. Wchodzę do niej i klikam odpowiednie piętro. Gdy już docieram do odpowiedniego piętra, a winda otwiera się. Wychodzę z niej i idę ciemnym czerwonym dywanem, a ze stresu potykam się prawie o kwiatka, który nie wiadomo co tam robi. Modlę się w duchu, żeby nikt tego nie widział i idę prosto do drzwi znajdujących się równolegle do windy. Pukam lekko w drzwi i gdy słyszę dosyć głośne "proszę" otwieram drzwi i wchodzę do środka. W pokoju panuje kolor czarny. Ściany, meble, podłoga, wszystko w kolorze czarnym.

- Długo będziesz się tak jeszcze rozglądał? Nie mam za dużo czasu - czuję jak moje serce niesamowicie wali mi w piersi, a ciśnienie podskakuje do góry. Patrzę na biurko, za którym siedzi blond włosy mężczyzna z założonymi rękami. Przyznam, spodziewałem się, że będzie przystojny, ale, że aż tak?
- Przepraszam - kieruje się w stronę wolnego miejsca przed jego biurkiem i niezręcznie się uśmiecham.
- Pokorny - mówi i zaczyna coś wpisywać na białą kartkę - Dobrze, a więc powiedz coś o sobie - patrzy na mnie zza kartki.
- Wszystko powinno być napisane w moim cv - widzę jak blondyn unosi swoje brwi do góry i wraca do swojej kartki.
- No akurat nic o sobie ogólnie nie napisałeś, tylko kilka zdań. Chciałbym żebyś rozwinął swoją myśl.
- Zależy co byś chciał wiedzieć.
- No nie wiem jakieś podstawowe rzeczy, wiek, imię, nazwisko. Cokolwiek.
- No to mam 23 lata. Nazywam się George Davidson. No i to chyba wszystko.
- Niech ci będzie, podaj mi swój numer telefonu - mówi a ja patrzę na niego trochę dziwnie - No co się tak patrzysz, potrzebuje tego żeby informować się o zmianach, które mogą nastąpić - wyciągam swój telefon i przepisuje swój numer na białą czystą kartkę.
- Czy pasuje ci stanowisko mojego archiwizatora? - pyta po chwili.
- Chyba tak - odpowiadam niepewnie.
- Co to za odpowiedź? Masz być tego pewny. To chcesz czy nie?
- Tak - odpowiadam już znacznie pewniejszy sobie.
- Piętro 14 pokój 4. A i weź to ze sobą - rzuca na biurko stos różnej dokumentacji, a ja lekko zaczynam być niepewny co do tego stanowiska. Wcześniej byłem tylko asystentem, czyli nic wielkiego. Biorę niepewnie stos papierów i patrzę na nie z wyrzutem.
- Coś nie tak? - jeszcze się pyta. Oczywiście, że tak.
- Nie nie, wszystko w porządku - odpowiadam niezgodnie z prawdą.
- Jak skończysz to możesz mi kawę zrobić - łapie za swój telefon i zaczyna coś na nim wpisywać
- Ale moje stanowisko na tym nie polega.
- Nie marudź tylko zaczynaj, chyba, że wolisz myć podłogi?
- Nie nie, idę już - idę jak najszybciej w kierunku drzwi wyjściowych jednak głos blondyna mnie przed tym zatrzymuje.
- A i jak dobrze się spiszesz, to porozmawiamy o wynagrodzeniu - kiwam na to głową i wychodzę.
Oddycham głęboko i idę prosto do windy, jednak przez przypadek wpadam na kogoś, a wszystkie papiery lecą na podłogę razem ze mną.

- Hej! Wszystko okej? - patrzę do góry i widzę średniego wzrostu bruneta, który wystawia mi rękę. 
- Chyba tak - Przyjmuje ją, a chłopak pomaga mi wstać.
- Przepraszam to moja wina, nie patrzyłem się przed siebie - chłopaka zaczyna się tłumaczyć jednak przerywam mu.
- Naprawdę nic się nie stało - uspokajam go.
- Tak swoją drogą nie widziałem cię tu wcześniej, jesteś z wymiany?
- Tak, George jestem - wyciągam w jego kierunku rękę a on ją przyjmuje i przedstawia się również.
- Nick, ale możesz mi mówić Sapnap, jak wolisz.
- Okej, a i mam pytanie.
- Mów śmiało - odpowiada i uśmiecha się w moim kierunku.
- Pomógłbyś mi pozbierać te wszystkie papiery?
- Jasne - schyla się i pomaga mi pozbierać jedną część tego co poleciało na ziemię.
Gdy udaje nam się to wszystko pozbierać i chcem już iść chłopak mnie zatrzymuje.
-Jakbyś mnie potrzebował jestem na 26 piętrze, jest tam tylko jeden pokój, więc powinieneś sobie poradzić - przewracam na to oczami.
- Okej będę pamiętać, a teraz przepraszam ale muszę zająć się tym wszystkim - podnoszę lekko w górę papiery aby pokazać o co mi chodzi.
- Jasne, to do zobaczenia - żegnamy się, a ja później jadę na moje piętro.

Gdy docieram do mojego już biura, kładę papiery na blat koło komputera i rozglądam się po pokoju. Ściany są w kolorze czerwonym, a meble w czarnym. W sumie podoba mi się.
Zasiadam do biurka i biorę się za pierwsze papiery. Przyznam, że nie należy to do najprostszych zajęć, muszę wszystko rozliczyć, posegregować. No i ogólnie sama nudna i długotrwała robota.

Matko udało się, skończyłem. Połowę. Wzdycham i patrzę na godzinę 14:59, czyli za niedługo powinienem skończyć. Gdy wybija równo piętnasta. Do mojego biura wchodzi blondyn i przez chwilę patrzy się na mnie dziwnie.
-A ty jeszcze nie w domu? - podchodzi bliżej mnie i patrzy na dwa stosy dokumentów.
- Skończyłeś wszystko?
- No nie do końca, zdążyłem tylko połowę - mówię i podaje mu połowę, która skończyłem.
- W takim razie tą drugą weźmiesz do domu i dokończysz to co zacząłeś - przegląda dokumenty i wychodzi bez słowa.
Patrzę na drugi nie skończony stos papierów i już wiem, ile będę spał dzisiaj w nocy.

-Halo? - wchodzę do windy trzymając w lewej ręce stos papierów do dokończenia a w prawej telefon.
- Hej George, jak tam pierwszy dzień na wymianie? - słyszę po drugiej stronie głos mojej dobrej przyjaciółki z Londynu, Nicki.
- Mogło być lepiej, możemy o tym nie rozmawiać? - staram się przytrzymać telefon barkiem, żeby wcisnąć przycisk na najniższe piętro. I udaje mi się to.
- Czyżbyś zawiódł się czymś? - pyta zmartwiona.
- Chyba tym, że będę spał dzisiaj w nocy dwie godziny.
- Czemu tylko dwie? - pyta ciekawsko.
- Może, dlatego że muszę dokończyć papiery, których nie dokończyłem w pracy - odpowiadam trochę smutno.
- Ale za to jutro jest piątek.
- Ale ja pracuję też w sobotę - niestety tym razem Nicki nie udało się mnie pocieszyć.
- Kurde to kiepsko, ale może nie będzie aż tak źle. Pamiętaj, że to tylko pół roku - no właśnie pół roku.
- No nie wiem, coś mi się to nie widzi - wychodzę z windy i rozglądam się. Nawet Emilii poszła już do domu.
- Jeszcze zobaczysz, nie będziesz chciał opuszczać tego miejsca - wychodzę z biurowca i kieruje się do mojego tymczasowego mieszkania.
- To się jeszcze okaże. 

Purpurowe wino || DNFWhere stories live. Discover now