rozdział 2

941 71 47
                                    


Otwieram oczy i rozglądam się dookoła. Widzę mój pokój, a przede mną stertę porozrzucanych,  dokończony już na szczęście papierów. Patrzę na zegar, który jest powieszony na przeciwko mnie i zamieram. Jest 10, godzinę temu powinienem być już w pracy. Łapie wszystkie papiery i chowam je szybko do teczki. Wybiegam z pokoju, jednak przypominam sobie, że zostawiłem tam telefon. Szybko po niego wracam i widzę multum nieodebranych połączeń od szefa. Zarzucam szybko na siebie skórzaną kurtkę oraz buty i wybiegam z domu. Dzisiaj nie mogę pozwolić sobie na jakiekolwiek śniadanie, jednak zazwyczaj rano nie jestem jakoś bardzo głodny, więc powinienem wytrzymać do obiadu. Naszczęście nie mam jakoś bardzo daleko do biura. Przebiegam przez pasy, gdzie prawie potrącił mnie samochód i biegnę już tylko prostą drogą chodnikiem. Gdy docieram pod firmę, czuję jak moje serce mocno wali. Nie wiem czy to ze stresu czy z biegania. Biorę głęboki oddech i wchodzę do środka. Idę dosyć grubym ciemno czerwonym dywanem i docieram do windy. Tak szczerze to nie mam pojęcia o co chodzi z tymi dywanami, na każdym korytarzu znajduje się co najmniej jeden taki. Witam się przy okazji z Emilii, którą nie poznałem jeszcze całkiem do końca, ale wydaje się naprawdę miła. Życzy mi powodzenia. Dziękuję jej i wchodzę do windy klikając odpowiednie piętro. Wchodzę do swojego biura i zamieram. Na moim biurku leży bukiet fioletowych róż. Podchodzę powoli do biurka, odkładam teczkę i podnoszę kwiaty. Oglądam je dookoła szukając jakieś karteczki, która poinformowałaby mnie kto ją zostawił.

- Pierwszy dzień pracy i już tajemniczy wielbiciel? Szalejesz George - odwracam się napięcie do tyłu i widzę blondyna, który promienie uśmiecha się w moim kierunku pokazując przy tym białe zęby. A jakby tego było jeszcze mało, opiera się o framugę drzwi tak, że jego wszystkie mięśnie są napięte w czarnym garniturze. Przyznam wygląda całkiem… ładnie.
- Możliwe, nie powinieneś się tym interesować - odstawiam kwiaty na biurko i otwieram swoją teczkę.
- Tak jak chciałeś, dokończyłem wszystko - podchodzę do niego i podaje mu drugą część papierów.
- Dzięki, a i to, że się dzisiaj spóźniłeś aż o godzinę normalnie nie uszło by ci na sucho. Ale jako iż jesteś nowy, to podaruje ci dzisiaj - puszcza mi oczko i wychodzi z biura.
Czuję się trochę zmieszany tym zachowaniem. Wczoraj czułem się jakby miał mnie zaraz zabić, a teraz jakby mnie podrywał. Bardzo dziwne.

- Hej, chcesz pójść z nami coś zjeść? - patrzę w kierunku drzwi, w których znajduje się brunet, którego poznałem wczoraj.
- Jak z wami? - patrzę na niego niezrozumiale.
- A no tak, to jest Karl - pokazuje na puste miejsce obok siebie.
- Czy ty przypadkiem nie masz jakiś urojeń? - pytam i patrzę na niego jak na wariata.
- Co? - patrzy obok siebie i marszczy brwi - Poczekaj chwilę - mówi i wychodzi na chwilę.
- KARLLLLLL CHODŹ TU! - słyszę krzyk bruneta na korytarzu.
- Okej, a więc to jest Karl - pokazuje na chłopaka odrobinę wyższego od siebie. Jest ubrany w jasno szary przyduży sweter, a spodnie ma zwyczajnie czarne.
- Hej, George jestem - podchodzę do chłopaka i wystawiam w jego kierunku rękę.
- Karl - również wyciąga rękę i podaje mi ją.
- Dobra skoro już się poznaliście to teraz możemy iść jeść - Nick łapie nas za ręce i ciągnie do wyjścia. Śmieje się razem z Karlem i idziemy razem za rękę z Nick'iem.

Siedzimy wszyscy razem przy jednym stoliku z innymi pracownikami, w firmowej kuchni, jedząc makaron, którym podzielił się Karl. Dowiedziałem się również na jakim stanowisko siedzą chłopaki.
Nick jest asystentem dyrektora, jako iż siedzi tu najdłużej ze wszystkich pracowników i jest jakby taką prawą ręką Clay'a. A Karl jest asystentem działu. Czyli mniej więcej wykonuje wszystkie zadania, jakie zlecą mu wszyscy pracownicy i tak dalej. Chłopacy gadali teraz między sobą, a ja nadal rozmyślałem nad tymi różami, które nadal leżą w moim biurze.
- George? Halo? Żyjesz jeszcze? - wracam myślami na ziemię i patrzę niezrozumiale na chłopaków.
- O co chodzi?
- Co ty taki zamyślony - pyta zainteresowany Nick.
- A to nic takiego - chyba wolę póki co nic nie mówić.
- Niech ci będzie, o której kończysz pracę?
- Tak jakoś o 15, a co?
- Ha! Ty kończysz najpóźniej! - Karl pokazuje palcem na Nick'a i zaczyna się z niego śmiać.
- Ej! To jest niesprawiedliwe. Czemu ja muszę kończyć o 16? - mówi ze smutkiem.
Później chłopacy zaczynają się kłócić między sobą dlaczego on musi kończyć najpóźniej i takie tam.

Czuję czyjąś rękę na swoim barku. Obracam się do tyłu i widzę blondyna. Widzę lekkie zestresowanie w jego oczach, które stara się ukryć za maską groźnego i pozbawionego emocji szefa.
- Masz chwilę, potrzebuję cię na słówko - mówi i patrzy raz na mnie, a raz na chłopaków, którzy nadal się kłócą. Odrywają na chwilę wzrok od siebie, żeby spojrzeć w naszym kierunku. Widzę jak obydwoje przytakują w tym samym czasie. Wzdycham i niechętnie wstaje ze swojego miejsca.
- No więc, o co chodzi? - stoimy na końcu pomieszczenia, tak żeby nikt nas nie słyszał.
- Chciałbym żebyś przyszedł jutro tak o godzinę szybciej do pracy, oczywiście jeśli to nie problem. Będę potrzebował cię w kilku sprawach. Oczywiście zapłacę ci za to - uważnie słucham co ma mi do powiedzenia i przytakuje głową.
- Jeśli jest to pilne to oczywiście, przyjdę wcześniej. Czy to wszystko?
- Tak to już wszystko, do jutra - żegnamy się i odchodzimy w swoje strony.

- O co chodzi? - słyszę po drugiej stronie stołu.
- O nic, po prostu jutro muszę przyjść trochę szybciej bo jestem potrzebny - odpowiadam i tym zamykam całą tą konwersacje na ten temat.

Purpurowe wino || DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz