rozdział 8

785 53 11
                                    


Następnego dnia wszystko wygląda tak samo jak poprzedniego. No może oprócz pogody. Dzisiaj jest ciepło i słonecznie, w odróżnieniu do wczorajszego dzisiaj, czuję się znacznie lepiej w takiej pogodzie. Wczoraj też czułem się całkiem dobrze, jednak dzisiaj jest to coś czego zazwyczaj nie czuje.

Wchodząc do swojego biura ponownie. Nic się nie zmienia, czyli tak jak zazwyczaj. No może oprócz tego, że w wazonie, który postawiłem sobie wczoraj na biurku kwiaty zostały zmienione na świeże. Ale dzisiaj jest nowość. Przy wazonie leży mała biała karteczka. Niepewnie ją podnoszę i oglądam z każdej strony. Nie jest podpisana, co mnie z jednej strony zadziwia, a z drugiej niepokoi. No bo kto normalny zostawia komuś codziennie nowe kwiaty w biurze?

Drogi George, wiem, że teraz na pewno zadajesz sobie pytanie po zobaczeniu tego liściku. Kto normalny zostawia komuś codziennie nowe kwiaty? Jeszcze niestety nie mogę odpowiedzieć ci na to pytanie, jednak wiedz, że za niedługo się dowiesz jeśli porozglądasz się za znakami.
                                                                  ~ :)

- Że co kur… - momentalnie podskakuje na skrzypienie drzwi za moimi plecami, a karteczka wypada mi z rąk i spada na podłogę.
- Przeszedłem nie w porę? - odwracam się do tyłu i widzę blondyna, który wygląda jakby się czymś stresował. Może nie aż tak jak ostatnio w restauracji, jednak ewidentnie widać, że coś jest nie tak.
- Tak, znaczy nie! Znaczy eee… Po prostu byłem zamyślony - gdy ja plączę się ze słowami, blondyn zaczyna się śmiać przez co czuje się bardzo zawstydzony i mam ochotę wyjść jak najdalej z tego pomieszczenia.
- Dobra, nieważne. Chciałbyś może pójść dzisiaj ze mną wieczorem do salonu gier? - na chwilę odcinam się od świata żywych, myśląc czy warto się zgodzić. W sumie nie mam nic dzisiaj do roboty, ale czemu on chce mnie gdzieś zabierać?
- A z jakiej to okazji? - odpowiadam tym co jedynie przyszło mi do głowy. Blondyn dziwnie chichocze przez co moja mina musi wyglądać jeszcze śmieszniej.
- Ładnie marszczysz nos
- Dziękuję? - bardziej pytam niż odpowiadam.
- No więc? Zgadzasz się? - czuję nacisk z jego strony, czego nie lubię. Ogólnie nie lubię jak ludzie na mnie naciskają pod każdym względem. Czuję się wtedy jakbym był za coś odpowiedzialny.
- Dobrze, zgadzam się. O której mam być gotowy?
- O 18. Przyjadę po ciebie - kiwam na to głową i wracam do swojej pracy.

Za dwie osiemnasta. Stoję na parkingu mojego tymczasowego mieszkania i czekam aż blondyn zaparkuje. Jestem ubrany w zwykłą czarną bluzę i szare dresy. W odróżnieniu do moich ubrań w pracy, te są wygodne i ogrzewają mnie na tyle bym nie zamarzł. Chłopak obchodzi samochód dookoła i wow. Nie spodziewałem się, że ten facet ma coś innego w szafie niż garnitur. Również ma na sobie zwykły dres w kolorze szarym, jednak na nim wygląda to tak dobrze. Jakbym spotkałabym go przypadkowa w jakimś miejscu publicznym, pomyślanym tak samo. Aż dziwię się, że taki facet jak on chce poświęcać mi czas i to jeszcze z jego inicjatywy.
- Hej kochanie - podchodzi do mnie i przyciska mnie do swojej klatki piersiowej. Odwzajemniam przytulasa, czuję się tak bezpiecznie i miło. Tylko czemu powiedział na mnie kochanie?
- Chwilą co? - odsuwamy się od siebie a blondyn zaczyna się śmiać przez co na mojej twarzy pojawia się mały uśmiech.
- Właśnie dla takich cudownych min lubię to robić.
- Oh, jesteś skończonym idiotą Clay - gdy mi uśmiech z twarzy nie schodzi u blondyna jest wręcz na odwrót. Patrzy się na mnie jakby próbował wymyślić jakby mnie tu wyśmiać, jednak nic nie mówi i czeka aż przestanie się śmiać.

- Czyli…to tutaj? - patrzę przez przyciemnianą szybę samochodu na mocno oświetlony budynek w każdym kolorze. Wygląda to naprawdę ładnie. Wieczorna pora plus oświetlenie środka budynku, które wychodzi na zewnątrz wygląda naprawdę ekscytująco.
- Tak, to tutaj. Mam nadzieję, że lubisz takie miejsca - wychodzimy ze środka auta i stajemy na zniszczony już niestety asfalt. Blondyn podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę. Patrzę trochę dziwnie na niego, no bo przecież nie jesteśmy razem. Przyjaźnimy się tylko. Ale nie drążę tematu, po prostu jak uznam, że mi coś nie pasuje puszczę ją. Przechodzimy przez pasy i stoimy na chodniku przez salonem gier. Dawno w żadnym nie byłem, a jak już byłem to nie sam. Teraz też nie jestem sam, ale za to mam super towarzystwo, które przyciąga mnie bliżej siebie gdy jakiś pijaczyna patrzy na mnie z pożądaniem. I jak tu nie czuć się przy nim bezpiecznie? Gdy wchodzimy do środka, kolorowe światła oślepiają mnie, a mój umysł przez chwilę przestaje działać. Im bardziej zagłębiamy się do środka tym więcej jest maszyn i innych tego typu rzeczy.

- To może zagramy w to? - patrzę w kierunku, w którym blondyn pokazuje palcem. Cymbergaj. W sumie czemu nie?
- Jasne, ale i tak przegrasz - podchodzę z jednej strony stołu i chwytam jedną ręką odbijak. W tym samym czasie blond włosy wrzuca monetę i wyciąga krążek, który od razu mu wylatuje.
- Chciałbyś, szykuj się na porażkę - chłopak podchodzi do drugiej strony stołu i kładzie krążek przy swoim odbijaku. Mocno go wybija w moją stronę, a ja próbuję go zatrzymać, co mi się udaje.

Ostatecznie i tak wygrywam. Mina blondyna mówi sama za siebie, a ja jako cudowny przyjaciel nie odpuszczę mu tego i trochę go tym pomęcze.
- I co? Miałem rację! Wygrałem! - wyśmiewam się z niego, jednak nie za długo gdyż przyciąga mnie bardzo blisko siebie i patrzy prosto w oczy.
- Wolisz wracać z buta do domu czy zostać zawalony kupą papierów w pracy? - patrzy mi głęboko w oczy przez co moje serce mocno bije w mojej klatce piersiowej. Czuję jak moje usta mimowolnie się lekko rozchylają co musi wyglądać komicznie.
- Aż tak bardzo cię podniecam? - chłopak odstawiam mnie z powrotem i zaczyna się śmiać.
- Oh, zamknij się - wywracam oczami na jego zachowanie i idę przed siebie.
- Ej! Ale zaczekaj na mnie! - gdy już zdarzy mnie dogonić łapie mnie za rękę i idzie jakby nigdy nic.

- I jak ci się podobało? - pyta gdy wychodzimy ze środka budynku, a kolorowe światła za nami robią nam piękny wieczorny klimat.
- Było naprawdę super! Jednak myślałem, że będziesz się gorzej zachowywać - chłopakowi zrzednie mina, a ja czuję się dumny. Samochody, które przejeżdżają obok nas z dość szybką prędkością sprawiają, że przechodzą mnie ciarki po całym ciele, a jedna z moich dłoni, która nadal spoczywa z tą blondyna, ściska się mocniej jakby chciała się przed czymś uchronić.

Purpurowe wino || DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz