rozdział 3

998 69 84
                                    


- Dziękuję, że przyszedłeś i mi pomogłeś - blondyn mi dziękuję, a ja mówię, że nie był to żaden problem. Gdy chciałem już wychodzić z jego biura zatrzymał mnie jego głos.
- Zaczekaj George - obracam się w jego kierunku i podchodzę do niego.
- O co chodzi? - pytam siadając przed nim.
- Chciałbym porozmawiać o twoim wynagrodzeniu. Uważam, że spisałeś się przez te kilka dni, oczywiście nie licząc tego jednego spóźnienia - wyciąga jakieś papiery i popycha je w moim kierunku - Pasuje ci trzy i pół tysiąca dolarów miesięcznie?
- Tak tak, to dużo - podnoszę wzrok znad papierów i patrzę na blondyna.
- Dobrze w takim razie podpisz tutaj - pokazuje palcem na miejsce, które mam podpisać - I wszystko będzie załatwione.
Gdy już wszystko podpisałem, podaje blondynowi dokumenty, które on chowa do swojej szuflady.
- Okej, możesz wracać do domu.
- Ale jest dopiero trzynasta, a ja pracuję do piętnastej.
- Wiem o tym, jednak uważam, że należy ci się odpoczynek po dzisiejszym - blondyn się do mnie uśmiecha, a ja czuję się bardzo dziwnie. No bo jeszcze niedawno był taki szorstki, a teraz jakby nigdy nic proponuje mi żebym poszedł szybciej do domu. Jednak nie mam wyboru, zgadzam się i wychodzę z jego biura.

- George! - widzę jak w moim kierunku biegnie Nick, który wygląda jakby wygrał w jakiegoś totolotka.
- O co chodzi? - pytam a chłopak rzuca się na mnie jakby nie widział mnie dobry rok.
- Chciałbyś przyjść do mnie o dwudziestej na imprezę? - pyta i odsuwa się powoli ode mnie.
- A kto tam będzie?
- No ja, Karl, Dream i jeszcze kilku moich znajomych - odpowiada a ja marszczę brwi.
- Dream? Kto to?
- Ah no tak, Dream to nasz szef. To jest taki jego pseudonim - szybko wyjaśnia.
- No dobra przyjdę, masz mój numer telefonu?
- Jeszcze nie, ale Dream mi da.
- No spoko to ja wracam do domu, to do później.
- Do później! - odkrzykuje gdy się od siebie oddalamy.

Godzina 19:56 stoję pod drzwiami luksusowego apartamentowca. Na dworze już dawno jest ciemno, pomimo, że mamy już marzec. Myślę czy zapukać jednak już nie ma odwrotu, zgodziłem się tu przyjść i dobrze się bawić. Niepewnie podnoszę moją rękę i pukam. Po chwilę słyszę przekręcanie się zamka w drzwiach, a moim oczom ukazuje się blond włosy mężczyzna, który na mój widok uśmiecha się. Gestem ręki wpuszczą mnie do środka. Ściągam buty i kurtkę. Podaje ją blondynowi żeby ją odwiesił i podążam za nim. Wchodzimy do dalszej części mieszkania, czyli salonu, z którego dochodzą już dosyć głośne śmiechy. Chłopak zostawia mnie samego na środku salonu. A sam siada na kanapę obok chłopaków. Rozglądam się dookoła, cały wystrój salonu nie jest jakiś bardzo ciekawy. Po prostu jest w nim wszystko to co mają bogaci ludzie.

- Hej - moją uwagę zwraca trochę niższy ode mnie chłopak w granatowej czapce. Zastanawia mnie kto normalny w zamkniętej przestrzeni nosi nakrycia głowy. Jednak jeżeli jemu się to podoba nie będę tego kwestionować - Alex jestem ale wolę jak ludzie mówią do mnie Quackity - mówi i wystawia rękę w moim kierunku. Przyjmuje ją niepewnie i również się przedstawiam.
- George - mówię i widzę jak podchodzi do mnie kolejny chłopka. Przedstawia się jako Wilbur. Jest trochę wyższy ode mnie, a jego włosy są w kolorze jasnego brązu. Podchodzę do pozostałej dwójki moich przyjaciół i witam się z nimi. I tak właśnie mija nam dobra godzina. Śmiejąc się i pijąc jakiś nieznany mi alkohol.

- To co, gramy w butelkę! - Nick gwałtownie wstał z miejsca i klasnął w ręce.
- Naprawdę nie wymyśliłeś przez ten cały czas nic kreatywniejszego? - krytykuje go Dream.
- Jak taki jesteś to sam se coś wymyślaj, gramy w butelkę i koniec - brunet upiera się przy swoim.
- Dobra idź ktoś po butelkę - ich mini kłótnie przerywa Karl.
- Dobra, ja pójdę - mówię i wstaję ze swojego miejsca. Tak szczerze to nawet nie wiem gdzie tego szukać, a do tego mój stan lekkiego podbicia nie pomaga mi w tym. Jednak po chwili dogłębnego przeszukaniu ich kuchni, którą swoją drogą randomowo znalazłem jak szukałem toalety. Kładę przezroczysto szklaną butelkę na jasno brązowe panele, a reszta chłopaków siada obok mnie w kółku.

- Okej, chyba każdy zna zasady tak banalnej gry. Ale jedyną zasadę jaką wprowadzam jest to, że jeśli ktoś nie odpowie ani nie wykona zadania pije po kieliszku czystej - szybko wyjaśnia Nick. Wszyscy na to przytakujemy i blondyn zaczyna kręcić. Wypada na Karl'a.
- Pytanie czy wyzwanie - pyta i podle się uśmiecha.
- To niech będzie pytanie - odpowiada niepewnie.
- Okej, w takim razie czy podoba ci się ktoś z tego kółka?
- Tak - odpowiada i kieruje swój wzrok na podłogę. Przyznam w sumie ciekawi mnie kto to.
Teraz kręci Karl. Wypada na Alexa.
- Wyzwanie - mówi zanim Karl zdąży go zapytać.
- Wyjdź na balkon i krzyknij "Kocham Karl'a".
- Potrzymaj mi piwo - mówi do Willa, który siedzi obok niego (rzeczywiście je miał, nawet nie wiedziałem kiedy je wziął) i wstaje z podłogi. Podchodzi do balkonu, otwiera go i krzyczy. Widzę jak na twarzy Nick'a pojawia się jakby złość? Ewidentnie jest zazdrosny, ale czemu?

Teraz kręci Alex. Wypada na Dreama.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Em pytanie? - bardziej pyta niż stwierdza.
- Kto ci się podoba? - blondyn nie odpowiada tylko bierze jeden kieliszki i zeruje go.
- Czyżby ktoś się wstydził? - drwi z niego Nick.
- Oh, zamknij się - odpowiada i zaczyna kręcić
I tak mija nam następna godzina.

- Wyzwanie - odpowiadam już trochę bardziej piany niż wcześniej.
- Pocałuj Dreama - mówi Nick.
- No nie wiem czy to dobry pomysł - mówię mało przekonany co do tego pomysłu.
- Możesz się też napić - mówi. Jednak uznaje, że lepiej jest wykonać całe to nic nie znaczące zadanie.
Podchodzę do blondyna i niepewnie siadam mu na kolana żeby było mi wygodniej. Blondyn kładzie swoje rękę na mój tyłek i lekko mnie poprawia żebym nie spadł. Patrzymy sobie przez chwilę w oczy i przybliżamy się do siebie niebezpiecznie blisko. Łączymy ze sobą usta w dosyć delikatnym pocałunku. Trwamy tak chwilę, jednak musimy się od siebie oderwać. Schodzę z jego kolan i wracam na swoje miejsce.
- I jak? Podobało się? - obracam gwałtownie głowę w prawą stronę i widzę Nick'a, który szeroko się do mnie uśmiecha.
- A spierdalaj zboczeńcu - mówię w jego stronę, a jego uśmiech znika mu z twarzy.

Już dawno gra się skończyła a każdy zaczął robić co chce. Większość poszła pić włącznie ze mną. Przyznam chyba to nie był dobry pomysł. Ledwo co stoję na nogach, obraz mam rozmazany, a w głowie mi wiruje. Jakimś sposobem udaje mi się usiąść na kanapie koło blondyna. Wiem, że jest tak samo mocno napruty jak ja. Przybliża się do mnie i zaczyna całować mnie po szyi. Niekontrolowany jęk wydobywa się z moich ust. Czuję jak blondyn uśmiecha się w moją szyję i odsuwa się na chwilę ode mnie. Łapie mnie za rękę i ciągnie do jakiegoś pokoju. Nikt na nas nie zwraca uwagi, każdy jest strasznie pijany i nie wie co się dzieje. Wchodzimy do jakiegoś pokoju. Rzuca mnie na łóżko i siada na mnie.

Purpurowe wino || DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz